Witajcie!
Napisałam wczoraj ten tekst dość niespodziewanie, bo zwyczajnie usiadłam i zrobiłam to na raz. Pisałam wszystko od razu na laptopie, więc mam nadzieję, że nie wyszło źle. Nie lubię betować od razu na komputerze, choć niektóre powtórzenia, na jakie być może nikt nie zwróci nawet uwagi, to zostawiłam tutaj celowo.
_____________________________________________________
Nakajima od dawna miał w głowie pewien plan, odkąd się
dowiedział, że jego mafijny partner do misji jest chory. Rozumiał
i szanował jego zdanie, że chciał zachować to w tajemnicy. On sam
jednak nie był typem człowieka, który nie chciałby z tym nic
zrobić, więc pewnego dnia zaczepił doktor Yosano, gdy tylko ich
dwójka była w Agencji. Opowiedział jej o zdrowotnym stanie swojego
towarzysza i razem starali się znaleźć rozwiązanie. Mieli wtedy
jeszcze wrażenie, że do opracowania metody ratunkowej będzie
wystarczająco dużo czasu.
Miesiąc później
Atsushi nadrabiał akurat codzienne raporty z poprzedniego tygodnia,
gdy nie miał za bardzo czasu na to, aby pisać je na bieżąco.
Sięgnął po telefon, gdy usłyszał dźwięk przychodzącego
powiadomienia o smsie. Spojrzał na wyświetlacz i miał wrażenie,
jakby na ułamek sekundy jego serce przestało bić.
Ryuu jest w
szpitalu. Proszę, błagam, weź swoją lekarkę i spróbujcie go
uratować, Akutagawa Gin.
Wiadomość
została wysłana z telefonu starszego Akutagawy przez jego młodszą
siostrę. W dalszej części został podany adres placówki
medycznej. Domyślił się, że najpewniej już wyszło na jaw
wszystko co jej brat do samego końca ukrywał, aby jej nie martwić
niepotrzebnie swoim pogarszającym się stanem. Wstał ze swojego
stanowiska i chowając telefon do kieszeni przeszedł do gabinetu
lekarki, nie kłopocząc się nawet tym, aby wcześniej zapukać.
Wiedział, że jest pusto.
-
Yosano-san Akutagawa jest w szpitalu – oznajmił na wstępie, gdy
tylko zamknął za sobą drzwi.
Lekarka
odwróciła się na obrotowym krzesełku, w stronę chłopaka
odrywając się od tworzonego przez siebie spisu leków.
-
Zamów taksówkę i zobaczymy co da się zrobić – obiecała,
podnosząc się z miejsca.
-
Będę czekał na dole – oznajmił i wyszedł zaraz z
pomieszczenia, nie czekając na odpowiedź.
Zadzwonił
też im po taksówkę i czekał na zewnątrz, czując wewnętrzną
nerwowość. Bał się, że ścigał się z czasem i wszystko wokół
dla niego działo się zbyt wolno. Starał się uspokoić ten
wewnętrzny niepokój, że aż nie zauważył kiedy dołączyła do
niego Akiko.
-
Atsushi na nas już czas – szturchnęła go lekko, gdy podjechał
po nich zamówiony samochód.
Chłopak
prawie podskoczył w miejscu, rzucając jej zszokowane spojrzenie,
zanim wsiadł i podał adres, pod który się mieli udać. Jechali w
milczeniu przerywanym tylko przez piosenki, które leciały akurat w
radiu. Detektyw wpatrywał się uparcie w mijany krajobraz za oknem,
jakby to mogło przyśpieszyć im dotarcie na miejsce. Zastanawiał
się nad tymi wszystkimi emocjami, które nim obecnie targały, choć
wielu z nich w ogóle nie rozumiał. Część z nich wcale mieć
miejsca nie powinna. W końcu w codzienności byli wrogami, którym
jednak zdarzało się walczyć wspólnie.
W
momencie, gdy zatrzymali się na miejscu praktycznie wyskoczył z
samochodu jak tylko zapłacił za przejazd. Yosano wyszła chwilę za
nim w bardziej kulturalny sposób, gdy jej towarzysz zmierzał już
do wejścia. Westchnęła cicho i trzymając swoją torbę ruszyła
za nim, aby go zaraz dogonić.
Tachihara siedział na dole w pobliżu rejestracji. Polecił mu to
Hirotsu, który na piętrze siedział w sali razem z Gin. Wiedział,
że wysłała do Nakajimy smsa z prośbą o pomoc, ale nie miała
zbyt wielkich nadziei. Detektyw może i miał dobre serce, ale wcale
nie mieli powodu do udzielenia jej.
Michizou
wstał w chwili, gdy w drzwiach pojawiły się dwie znajome sylwetki.
Podszedł do nich niemal natychmiast, zanim zdążyli się chociaż
dobrze rozejrzeć wokół.
-
Witajcie. Pojedźcie od razu na szóste piętro. Ja tutaj załatwię
Wam formalności. Sala numer siedem. Będzie tam na was czekać Gin –
poinformował ich i wskazał kierunek do windy.
-
Jasne, dzięki – odezwał się Atsushi i udał we wskazanym
kierunku, zostawiając resztę formalności w rękach mafiosa.
Wpatrywała
się w spokojną twarz brata siedząc na krześle przy jego łóżku.
Zdawała sobie szczątkowo sprawę z tego, że oprócz niej samej
gdzieś w całkowitej ciszy towarzyszył im Hirotsu.
Patrząc
na twarz Ryuu pierwszy raz odkąd byli zdani na samych siebie w
slumsach modliła się w myślach o to, aby była jeszcze jakaś
nadzieja. Chciała się jej trzymać kurczowo, bo nie potrafiła
znieść wizji możliwego pożegnania. Nie mógł jej przecież tak
nagle zostawić, prawda?
Miarowy
szum aparatury jednak złowieszczo dochodził do jej uszu, niczym
najgorsza losu kpina.
Drgnęła
lekko, gdy z amoku myśli o obecnej sytuacji wyrwał ją dźwięk
pukania do drzwi.
-
Proszę – odezwała się nieco zbyt słabym głosem i wyprostowała,
odwracając w kierunku dwójki gości.
Widząc
kto stanął w wejściu miała ochotę się rozpłakać z radości.
Oczywiście ich obecność tutaj nie była gwarantem ratunku, ale
zwiększała szansę na jego możliwość. Odgoniła cisnące się do
jej oczu łzy, bo nie był teraz czas, aby mogła sobie na takie
rzeczy pozwolić.
-
Dziękuje, że przyszliście – rzuciła na wstępnie i wstała
podchodząc bliżej detektywów. - Proszę, wejdźcie – dodała i
zaprosiła ich w głąb pomieszczenia gestem.
Atsushi
rozejrzał się po szpitalnej sali i wraz z Akiko rozejrzał po
pomieszczeniu, starając się jak najdłużej omijać wzrokiem
szpitalne łóżko z leżącym na nim pacjentem.
-
Czyli już wszystko wiesz? - zapytał, przenosząc spojrzenie na Gin.
-
Tak. Personel został poinstruowany, aby wyjaśnić mi wszystko, gdy
już nie będzie możliwości utrzymywania tego w tajemnicy –
potwierdziła, starając się panować nad głosem, w którym
pojawiały się lekkie pauzy.
Starała
się nie okazywać przerażenia jakie odczuwała w związku z tym
wszystkim. Nie dochodziła do niej do końca myśl, że w każdej
chwili mogła stracić swojego brata. Wydawało się to nierealne.
-
Mogłabyś mnie zabrać do lekarzy, którzy się nim zajmowali? Muszę
z nimi porozmawiać – odezwała się Yosano, która przypatrywała
się aparaturze.
-
Oczywiście, chodźmy – Gin puściła Akiko przodem i obie kobiety
opuściły pomieszczenie.
Nakajima
podszedł do łóżka i skupił wzrok na twarzy Akutagawy, który
wyglądałby bez maski tlenowej na twarzy, jakby zwyczajnie spał.
Miał nawet zabawne wrażenie, jakby ten miał zaraz otworzyć oczy i
oburzyć się o to, że się na niego gapi. Byłoby to początkiem
jakiejś ich zwyczajowej kłótni, gdzie jak zwykle by usłyszał od
niego jakieś groźby śmierci jak zawsze.
Uśmiechnął
się lekko pod nosem na tą wizję, która jednak w rzeczywistości
się nie ziściła.
Ryuunosuke
pozostawał nieruchomy pod aparaturą bez żadnych zmian.
Gin nie miała pojęcia ile minęło czasu odkąd usiadła przed
drzwiami na korytarzu, za którymi zniknęła Akiko wraz z lekarzami.
Wolała tutaj na nią poczekać niż siedzieć w sali w
przygnębiającej atmosferze. Robiła i tak wszystko co mogła, aby
się jakoś trzymać. Później będzie miała czas, gdy będzie sama
na okazywanie emocji lub też jak ona wolała o tym myśleć -
słabości.
Łzy
przecież nie powinny pojawiać się w oczach zabójczyni, nawet
jeśli ta nie zatraciła swojego człowieczeństwa. Podniosła głowę,
gdy drzwi przed nią się nagle otworzyły.
-
I co? Możecie go uratować? - zapytała i podniosła się z miejsca.
Yosano
spojrzała na nią, zaciskając usta w wąską kreskę, jakby była
czymś rozdarta.
-
Jest pewna nadzieja, ale to wszystko będzie zależeć od Atsushiego
– oznajmiła, wymijając Akutagawę i kierując się do sali
Ryuunosuke.
Gin
stała przez moment nieco zdezorientowana zarówno jej słowami jak i
postawą, zanim ją postanowiła dogonić. Miała jakieś niejasne
przeczucia, że to co usłyszy się jej nie spodoba.
Nakajima
od razu spojrzał na obie kobiety, gdy wreszcie wróciły. Nie miał
pojęcia ile czasu siedział, po prostu wpatrując się bezmyślnie w
chłopaka leżącego na łóżku.
-
Atsushi, będziesz musiał podjąć bardzo ważną decyzję.
Chciałabym, abyś dobrze to wszystko przemyślał po tym jak ci
wszystko opowiem – zaczęła Yosano podchodząc do niego ostrożnie
i zajmując miejsce na skraju łóżka. - Akutagawa potrzebuje
całkowitego przeszczepu płuc, bo jego własne już są zbyt
zniszczone chorobą. Nie ma żadnego czasu na szukanie jakiegokolwiek
dawcy, a nie dawało by to gwarancji, że się przyjmą. Znam twoją
kartę medyczną i poznałam dzisiaj jego.
Do
tego obaj jesteście obdarzonymi, więc wzięcie materiału od ciebie
to jedyna rzecz, która daje mu większą szansę na przeżycie. O
ile się uda – zawiesiła na moment głos, przymykając oczy.
-
Podjęcie się tej operacji to jednak wymaganie od ciebie poświęcenia
twojego życia. Nie zdążysz zregenerować własnych płuc. To cię
zabije, więc nikt od ciebie nie oczekuje, że się tego podejmiesz –
dodała.
-
Dziękuje Yosano-san za wyjaśnienie mi tego – podniósł się z
miejsca. - Przejdę się i przemyślę to – zapewnił, zerkając
krótko na Ryuunosuke, zanim opuścił pomieszczenie.
-
Cokolwiek postanowisz, uszanuję to – rzuciła cicho Gin stojąca
obok Hirotsu, gdy ją mijał.
Oczywiście
była gotowa, aby zrobić wszystko, żeby ocalić swojego starszego
brata. Wiedziała jednak, jaką obaj mieli relację i byłby na nią
wściekły, gdyby planowała ocalić go za wszelką cenę kosztem
Nakajimy. Musiała pogodzić się z wizją, że jeśli chłopak nie
zechce będzie musiała odpuścić. Nie mogła od niego wymagać, aby
rezygnował z własnego życia dla niego.
Atsushi początkowo przechadzał się uliczkami wśród sklepów,
myśląc o tym co właśnie usłyszał od Yosano. W pewnym momencie
wszedł do sklepu papierniczego, w którym kupił długopis, kopertę
oraz papier do listów i jakąś podkładkę do tego. Kobieta, która
sprzedawała mu to przyglądała mu się przez moment podejrzliwie,
lecz nie przeszkodziło mu to w tym, aby uśmiechnąć się do niej
promiennie. Pożegnał się i ze swoimi zakupami udał się do
pobliskiego parku. Usiadł na wolnej ławce i trzymając papier
listowy na podkładce, wpatrując się w niego tępo.
W
momencie, gdy długopis zaczął kreślić słowa na papierze znał
już swoją decyzję. Po tym jak skończył pisać schował list do
koperty i wstał z ławki, wracając do szpitala.
Hirotsu,
Gin i Yosano siedzieli u Akutagawy pijąc kawę. Akiko opowiadała
bardziej szczegółowo im o rzeczach, które omawiała z lekarzami za
zamkniętymi drzwiami. Wszyscy niemal równocześnie odwrócili
głowę, w kierunku drzwi jak te tylko się otworzyły.
-
Zróbmy to – odezwał się Atsushi, gdy tylko stanął w drzwiach.
- Yosano-san zajmij się przygotowaniami – dodał, zamykając za
sobą drzwi.
Akiko
widząc determinację w jego oczach nie śmiała dopytywać czy jest
pewny swojej decyzji. Wstała ze swojego miejsca i kiwnęła jedynie
mu głową, wychodząc pośpiesznie z pomieszczenia.
Gin
przytknęła dłoń do maski noszonej na twarzy, którą wcześniej
zsuwała, aby się napić. Oczy jej się zaszkliły i tym razem nie
zrobiła zupełnie nic, aby powstrzymać łzy, gdy zaczęły spływać
jej po twarzy. Hirotsu objął ją i przytulił do siebie, dziękując
w jej imieniu detektywowi, gdy jego podopieczna niemo szlochała mu w
ramie z wdzięczności.
Nakajima
niedługo potem został wzięty na zestaw potrzebnych do zrobienia
badań, gdy w międzyczasie ustalali szczegóły i przebieg operacji.
Podpisał różne zgody i wszedł za lekarzami przebrany w szpitalne
ubrania. W dłoni trzymał kopertę i podkładkę, którą położył
na stoliku przy łóżku, którym właśnie wyjeżdżali zabierając
Ryuuunosuke do operacyjnej sali.
-
Daj mu to potem przeczytać – odezwał się do Gin i wskazał na
kopertę, zanim wyszedł.
-
Na pewno to przeczyta – obiecała, patrząc jak chłopak znika z
pomieszczenia.
Wszedł
na salę, gdy mu na to pozwolono i praktycznie wszystko było
przygotowane.
Podszedł
do drugiego pustego łóżka obok tego, na którym leżał
Ryuunosuke. Usiadł na nim, aby chwilę później się położyć.
Głowę miał odwróconą, w stronę leżącego wręcz nienaturalnie
spokojnie Akutagawy. Wyciągnął w jego stronę rękę, sięgając
do jego dość chłodnej dłoni. Spoglądał na niego, wspominając
ich wspólne momenty.
Od
tych mniej przyjemnych jak ich walki po chwile, gdy leżący obok
chłopak wydawał się rozumieć go jak nikt inny na tym świecie.
Odetchnął głęboko myśląc o tym wszystkim.
Wspominał
to też nie tylko, jako swoje ostatnie pożegnanie. Prawdą było to,
że bał się tej operacji.
Trzymał
się jednak myśli, że wszystko będzie dobrze. Tak jak podczas ich
wspólnych misji, gdy wspólnie siebie chronili. Myślenie tak o tym
dodawało mu otuchy, kiedy anestezjolog podał mu środek usypiający.
Jego dłoń bezwładnie zsunęła się z tej należącej do
Akutagawy, gdy usnął z delikatnym uśmiechem na ustach.
Uchylił powieki i zaraz zakrył oczy ręką, gdy uderzyła go
jasność pomieszczenia. Odczekał chwilę, zanim jego wzrok się
przyzwyczaił i odsłonił sobie widok. Wiedział od razu, gdzie się
znajdował. Szpitalna sala. Bywał w tym miejscu na tyle często, że
nie pomylił by go z niczym innym.
-
Ryuu! Obudziłeś się! - dobiegł go radosny głos siostry, której
zaraz poczuł ciężar ciała na sobie.
-
Gin… zgnieciesz mnie – rzucił zabarwionym lekkim rozbawieniem
tonem, kładąc jej dłoń na plecach i pogładził ją po nich delikatnie.
Powietrze
wydawało mu się tutaj jakieś lepsze, ale nie zwrócił na to
większej uwagi. Gin opowiedziała mu, że znalazł się tutaj, bo
zasłabł podczas misji. Zgadzało się w zasadzie to z ostatnimi
rzeczami, które pamiętał. Nie było w tym nic dziwnego. Spędził
w szpitalu tyle czasu ile było potrzeba, bo robili mu przy tym
jakieś badania.
Nie
zamierzał się o to kłócić, nawet jak wiedział jak bardzo było
to bezcelowe. Nie chciał wzbudzać podejrzeń u młodszej siostry. W
końcu go jednak wypisano.
Wracali
właśnie do domu idąc portem, a w tle jak zawsze w tym miejscu szum
fal mieszał się ze skrzeczeniem mew. Dzisiaj powietrze w tym
miejscu smakowało bardziej rześko.
-
Ryuu. Mam dla ciebie ważny list. Zostań tu i go przeczytaj –
oznajmiła Gin, wyciągając z wewnętrznej kieszeni płaszcza beżową
kopertę, którą wręczyła mu do ręki.
Następnie
oddaliła się bez słowa dość pośpiesznie, gdy on patrzył za nią
oszołomiony.
Nie
rozumiał jej zachowania zupełnie. Spojrzał na trzymaną w dłoni
kopertę i wyciągnął z niej znajdujący się w środku list
zaczynając go czytać.
Witaj, Akutagawa. Jeśli to czytasz to najpewniej mnie już na tym
świecie nie ma, ale wszystko inne się udało. Cieszę się z
tego, że mogłem ci pomóc, choć zapewne jak wszystko ci
tutaj wyjaśnię będziesz na mnie wściekły i nawet mnie to nie
dziwi. Pamiętasz, gdy przyznałeś mi się do twojej choroby?
Obiecałem nikomu tego nie mówić. W zasadzie to nie dotrzymałem
tego słowa, bo opowiedziałem o tym Yosano. Pragnąłem
znaleźć sposób, aby ci pomóc. Wiem, mówiłeś mi, że próbowałeś
już wszystkiego. Chciałem i tak spróbować.
Dostałem jednak pewnego dnia wiadomość z twojego telefonu,
ale to Gin ją napisała. Błagała, abym wziął Akiko i przyjechał,
bo byłeś w szpitalu. Myślę, że już wiesz jaki musiał być Twój
stan. Twoja siostra dowiedziała się wszystkiego. Był jednak
niepewny sposób, aby cię uratować. Przeszczep płuc. Byłem jedyną
osobą pod ręką mogącą być twoim dawcą. Dużo myślałem o tym,
Ryuu. Ostatecznie przez moją zdolność jestem prawie nieśmiertelny,
a ty zawsze chciałeś mnie zabić. Ja nie chciałbym żyć wiecznie,
więc oddałem ci część mnie. Korzystaj z niej jak najlepiej.
Wykorzystaj to drugie życie, które ci podarowałem i zabierz w
jakieś fajne miejsce Gin. Masz dla kogo żyć.
Nie próbuj
dołączyć do mnie za szybko.
Z poważaniem,
Nakajima Atsushi.
Ryuunosuke
z każdym kolejnym przeczytanym słowem zaciskał coraz mocniej palce
na papierze. Przeczytał to jeszcze dwa razy, jakby miał nadzieję,
że tekst magicznie ulegnie zmianie. Uparcie trwał jednak bez zmian,
a z gardła Akutagawy wyrwał się w końcu pełen rozdzierającego
jego duszę cierpienia i złości krzyk. Ten ostatni dureń oddał mu swoje
życie.
-
Wykorzystam to życie jak najlepiej, Jinko. Obiecuję – wyszeptał,
w stronę morza, które było tego przyrzeczenia świadkiem, zanim
wreszcie postanowił udać się do domu wciąż trzymając jego ostatni list w dłoni.