piątek, 28 grudnia 2012

Nie ważne ile ran mi zadałeś. Zawsze będę z Tobą.

Tak nagle mnie wzięło i jest krótkie bardzo.
_________________________
Byłem z tobą odkąd sięgam pamięcią. Zawsze przy twoim boku. Byłem w ciebie wpatrzony jak w obrazek, będąc gotowym w każdej chwili oddać za ciebie swoje życie. Bo byłeś jedynym, dla którego żyłem. Byłem w stanie wybaczyć ci wszystko, nawet to, że odpychałeś moja pomoc, jednak wiedziałem, że potrafiłbyś się o mnie troszczyć.  Przechadzałem się po Las Noches, gdy mnie zawołałeś. Kazałeś mi podążyć za tobą, co posłusznie wykonałem. Zaprowadziłeś mnie do jakiś drzwi, które otworzyłeś i niemal mnie tam wepchnąłeś. Po czym wszedłeś za mną i zamknąłeś nas tam na klucz. Od tego wszystko się zaczęło. Byłem poniżany przez ciebie, bity, gwałcony. Nie ważne jak krzyczałem, nikt mnie nie słyszał, a nawet nie chciał, a więc znosiłem to. Ile razy na moim ciele były szramy po bacie, kiedy zostałem przykuty do zimnej ściany? Wiele. Jednak ja nie przestałem ciebie uwielbiać  mimo wszystkiego co mi zrobiłeś nadal byłem oddany tobie. A teraz ranny śmiertelnie patrzę na swojego oprawcę, który pada na ziemię martwy. Czy chcę czy też nie pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nie czułem się szczęśliwy, a za to przeraźliwie smutny. Nie przydałem się mu, nie byłem w stanie go ochronić  Prawdopodobnie go kochałem... mimo iż zostałem przez niego wykorzystany. Nim straciłem przytomność szepnąłem jeszcze '' Gomenasai Nnoitora-sama. '' i pogrążyłem się w bezkresnej czerni.

wtorek, 30 października 2012

Decyzja Shizuo


   Rano Shizuo otworzył oczy i pierwsze, co zobaczył to uśmiechniętego od ucha do ucha Izayę. Przez chwilę przyglądał się mu, bo jeszcze był za bardzo zaspany, by ogarnąć kogo ma przed sobą. Jak się już nieco przebudził, jego oczy błysnęły złowrogo.
- Co ty robisz, pchło?! - warknął, podnosząc ton głosu bardziej niż się tego spodziewał.
Na ustach jego wroga znów wykwitł ten cwany uśmieszek, którego tak nienawidził.
-Jak to, co? Czekam, aż się obudzisz, Shizu-chan. - powiedział, odsuwając się od niego, a wcześniej nim to zrobił pocałował go krótko w usta z niewinnym uśmiechem.
Heiwajima zerwał się gwałtownie, a informator wybiegł z pokoju, śmiejąc się. Były barman pobiegł za nim rozwścieczony.Biegali po całym domu jakieś 15 minut, gdy blondyn postanowił odpuścić pijawce tym razem. Był teraz w salonie. Rozejrzał się i stwierdził, że jego mieszkanie wygląda teraz, jakby mu huragan przez dom przeszedł.
Westchnął ciężko i zaczął przywracać to pomieszczenie do wcześniejszego stanu. Orihara wszedł z tym wiecznym uśmieszkiem na twarzy i zagwizdał.
- Shizu-chan, ale pobojowisko się zrobiło. - mruknął.
Shizuo nie odpowiedział.
- Ne, to jaka jest twoja odpowiedź - ciągnął Izaya.
- Dowiesz się, w swoim czasie.
- Ale ja go nie mam.
- To masz problem.
- No własnie, bo problem zwany tobą, nie chce powiedzieć.
Po tych słowach zapadła cisza. Informator przyglądał się jak on sprząta ten bałagan, który narobili.
- Może byś mi pomógł, co?
Brunet westchnął.
- Jak od początku chciałeś, żebym ci pomógł, mogłeś powiedzieć.
- Wcale nie. Pomyślałem, że to tez twoja wina, że mój dom teraz wygląda jedno wielkie jak to wcześniej nazwałeś  pobojowisko. - odparł.
Do jego uszu dotarł chichot tej żmiji.
- Jasne, jasne Shizu-chan. - mruknął, po czym podszedł z uśmiechem do blondyna i położył mu rękę na głowie, po czym rozczochrał mu włosy.
Shizuo zmrużył oczy pod wpływem jego dotyku z pokerową twarzą. Brunet dołączył się do ogarniania pomieszczenia, a potem reszty domu. Po kilku godzinach wspólnymi siłami skończyli. Orihara podniósł się z uśmiechem.
- Nareszcie - powiedział wesoło.
- Taa. - burknął Heiwajima.
- A więc jaka jest twoja odpowiedź? - ponownie go o to spytał.
Pseudo barman uśmiechnął się tajemniczo. Jego wróg patrzył na niego, próbując odgadnąć odpowiedź, mimo iż wydawało mu się, że ją znał doskonale. Od początku
wątpił, by on chciał mu pomóc, lecz i tak teraz próbował zgadnąć, co odpowie. Cisza rosła z sekundy na sekundę, minuty na minutę. Do tego on nadal uśmiechał się w ten sam sposób.
- Zgadzam się. - odparł w końcu.
Izaya w duchu był zdziwiony jego decyzją, ale też się z tego cieszył wewnętrznie jak głupi.
- Za trzy dni. Przygotuj się. Jeszcze przed tym do ciebie wpadnę. - Oznajmił Izaya, po czym się zmył.
  Shizuo uśmiechnął się pod nosem.
- Może być ciekawie.  - stwierdził, udając się do swojego pokoju.
Spojrzał na zegarek i westchnął ciężko. Ubrał się i poszedł do kuchni. Zjadł śniadanie, po czym wyszedł z mieszkania do pracy.
  Na miejscu czekał na niego Tom. Przywitał się z nim i ruszyli odnaleźć ( zaginiony skarb XDD dop Heroine ) jednego z kilku dłużników, którzy zapewne nie spodziewają się ich wizyty. ( bo nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie taki Shizuo i ci wpierdoli XDD ) Heiwajima przez drogę starał sobie wyobrazić jak  bal, który miał
z przebranym Izayą mógłby wyglądać, ale po chwili stwierdził, że takie rzeczy dla jego wyobraźni są zbyt trudne. ( Jasne, ty po prostu wyobraźni nie masz, ale się nie przyznajesz, oj nie ładnie bestyjko. >.< '') Jak on tak rozmyślał, byli już na miejscu. Rozejrzał się po lokalu, który tętnił życiem. Tom podszedł do osoby, której szukali. Po krótkiej rozmowie, gestem przywołał blondyna. Bestia z Ikebukuro podeszła bez słowa. Wziął kolesia za fraki i nim rzucił. Mężczyzna wyleciał przez okno, rozbijając szybę. Shizuo nieśpiesznym krokiem ruszył w tamta stronę. Hałas, który był w pomieszczeniu momentalnie ucichł. Wyszedł, po czym podszedł do dłużnika, który siedział oparty o ścianę budynku, o który uderzył wcześniej. Widząc blondwłosego, który stanął przed nim skulił się, spoglądając na niego z przerażeniem.
W jednej chwili dłużnik zaczął krzyczeć, że wciągu dwóch dni spłaci co do grosza, ale niech go nie zabija. Shizuo przystał na to wraz z Tom'em. Reszta dnia w pracy minęła im w podobny sposób. Wieczorem rozeszli się do domów. Heiwajima zjadł coś przebrał się i położył na łóżku. Jego myśli, cały czas były skupione na tym, co będzie na owym balu, lecz teraz zaczął się zastanawiać nad tym, czy robi to tylko z ciekawości. Przymknął oczy, a natłok myśli sprawił, że szybko usnął.

czwartek, 20 września 2012

Prośba Izayi

Witam. Na tamto opowiadanie nie mam na razie weny, ale mam inne dla was, o ile ktoś czyta tego bloga. To  przewiduję, że rozdziałów będzie trzy. A jak ktoś czyta to, co tu piszę byłabym wdzięczna, by wykazał swoją obecność w komentarzach
_________________________________________________________________

  Shizuo wracał właśnie zmęczony do domu, po pracy. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo męczący. Nie dość, że doskwierało gorąco, to dłużnicy nie oszczędzili mu nerwów. Nie widział dzisiaj jedynie tego obszczymurka, ale to nawet i lepiej. Bynajmniej miał jeden kłopot z głowy. Szedł spokojnym i nieśpiesznym krokiem. W końcu był na miejscu, wyciągnął klucze od mieszkania i spróbował otworzyć, a okazało się ku jego zaskoczeniu, że  drzwi były otwarte. Wszedł do mieszkania skradając wręcz, bo dobrze pamiętał, że zamykał dom na klucz. I już miał zamiar sprawdzić pomieszczenia, gdy z jego kuchni wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Izaya.To go zaskoczyło, nie spodziewał się jego w swoim domu. Mógł go spotkać wszędzie, ale nigdy tu. Patrzył na niego tępym i jednocześnie zdziwionym wzrokiem. Po chwili odzyskał rezon i jego mina zmieniła się, we wściekłą. Brunet widząc to odetchnął ciężko, czekając aż właściciel mieszkania czymś w niego rzuci, ale ku jego zdumieniu nic takiego się nie stało. Hamował swoją złość, którą okazywał na sam widok informatora. Ręce miał zaciśnięte w pięści, a usta były w tym momencie wąską linią.
- No widzę, że robisz postępy w samokontroli. - zaczął i uśmiechnął w swój specyficzny sposób.
- Może. Co ty tu do cholery robisz? I czego chcesz pchło? - warknął blondyn.
- Mam do ciebie sprawę. - zaczął.
- Do mnie? - powiedział zdziwiony Heiwajima.
- Tak do ciebie - syknął.
- I myślisz, że mam zamiar ją spełnić?
- Nawet na to nie liczę, ale muszę spróbować.
- Dobra gadaj. - mruknął, rozluźniając się i pozbywając tym samym złości.
- Poszedł byś ze mną na można to nazwać bal? To naprawdę ważna sprawa.
Zaniemówił. Jego oczy rozszerzyły w szoku. Chcąc nie chcąc wyobraził sobie to, co go jeszcze bardziej zniechęciło. Poza tym, nie miał żadnych powodów, by pomagać Izayi. Skoro go prosił to musiał być naprawdę zdesperowany, ale i tak zapewne się spodziewał jaka będzie jego decyzja, więc może go tym razem zaskoczy.
- Jeżeli będziesz przebrany za kobietę, to pomyślę. - mruknął.
- No raczej będę przebrany. To się namyśl masz na to czas do jutra. - odpowiedział.
  Skinął głową, mimowolnie lustrując ciało bruneta wzrokiem. Zobaczenie jego w roli kobiety było, aż nazbyt interesujące.Orihara wyminął go, z zamiarem opuszczenia mieszkania Heiwajimy.
- Stój. - usłyszał pewny głos właściciela domostwa i mimowolnie się zatrzymał.
- Hm? - mruknął, odwracając się do niego.
- Myślisz, że tak sobie odejdziesz. Byłeś w moim domu sam, do tego się włamałeś. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się cień przebiegłego uśmiechu.
    Informator pierwszy raz widział, że on w taki sposób się uśmiecha. Przymrużył oczy uważnie lustrując go wzrokiem, szukając czegokolwiek co było by wskazówką, o czym on myśli, czego od niego chce.
- Udajesz głupiego? Czy naprawdę nie wiesz co mam na myśli? - zapytał go blond włosy.
- Nie udaje głupiego. I zapewne wiem co możesz mieć na myśli, Shizu-chan. - uśmiechnął się tajemniczo przez chwilę.
Shizuo wyciągnął w jego stronę rękę.
- Kurtka - rzucił do niego chłodno.
Przez twarz Orihary przebiło się zdziwienie. Przez jego głowę w tej chwili przebiło się tysiące różnych niedorzecznych myśli. Po chwili te wszystkie emocje zniknęły.
- Po co ci ona? - spytał, patrząc na niego podejrzliwie.
- Naprawdę się nie domyślasz. Nie chrzań tylko mi ja daj. - tym razem powiedział to bardziej dobitnie. On rozważał opcję dalszego irytowania go, ale po chwili namysłu zaczął powoli ściągać z siebie kurtkę, a jego wzrok był przepełniony ukrytą wyższością. Heiwajima lustrował wzrokiem jak ściągał tą kurtke wbrew swojej woli, co go zirytowało. Oczywiście wzrok jakim obdarzył go blondyn, nie umknął bystrym oczom informatora z Shinjuku. Po całkowitym ściągnięciu podał ją byłemu barmanowi.
  Shizuo wziął jego kurtkę i przetrząsnął całą, jakby tam czegoś szukał. Na podłogę z głuchym brzdękiem metalu posypała się niemała ilość noży.
- Hej co ty robisz?! - widząc poczynania Heiwajimy oburzył się, nie kryjąc tego.
- Nie widać ?  Sprawdzam czy mi czegoś nie zakosiłeś. - warknął.
- Nic ci nie zabrałem - mruknął.
- To jakim cudem wlazłeś mi do mieszkania, pchło?! - odpowiedział, znacząco podnosząc ton swego głosu.
- Sztuczka z spinką. - odpowiedział brunet, wyciągając ze spodni wsuwkę do włosów.
Blondyn westchnął ciężko, po czym oddał mu jego kurtkę ze zrezygnowaniem. Nie, żeby mu wierzył, ale jakoś odechciało mu się sprawdzania, czy coś mu zakosił.
Izaya wziął od niego swoje ubranie i założył na siebie.
- Już ci entuzjazm zgasiłem, żeby mnie przeszukać? - powiedział z udawanym zawodem, uśmiechając drwiąco. Kucnął i zaczął zbierać z podłogi swoje noże.
- Zamknij się, kleszczu - syknął, oparł się o ścianę, obserwując go uważnie.
- Czyli tak - stwierdził, kończąc zbieranie noży.
Bestia Ikebukuro obserwowała go cały czas bacznie. Brunet skończył zbieranie swojej broni z podłogi i udał się do wyjścia.
- A ! Jeszcze jedno Shizu-chan - powiedział zbliżając się do blond włosego zdecydowanie za blisko.
Heiwajima drgnął lekko, sam nie wiedział czemu tak zareagował na jego bliskość. Czuł się jak sparaliżowany, jego bliskością, niemal czując jego ciepły, rytmiczny oddech, na swojej szyi.
- Namyśl się, przyjdę po odpowiedź o jedenastej. - wyszeptał mu tuż do ucha, uśmiechając nonszalancko. Odsunął się od niego i wyszedł.
    Shizuo przez chwilę jeszcze nie ruszył się z miejsca. Mimo woli dał sobie rękę na szyje, w miejscu, które było owiewane przez oddech Izayi. Przejechał dłonią po szyi i podszedł do drzwi, zamykając je. Poszedł do kuchni, zrobić sobie kolacje. Zrobił sobie tosta z szyną serem i ketchup'em oraz ciepłą herbatę. Usiadł przy stolę, zastanawiając się nad prośbą bruneta. Zastanawiał się, co się za tym kryje, szukał jakiś haczyków, luk w tym wszystkim, ale niczego takiego nie znalazł. Po zjedzonej kolacji umył naczynia i poszedł pod prysznic. Ciepła woda obmywała jego ciało z resztek dzisiejszego dnia. Oparł swoje czoło o kafelki, przymykając oczy, musiał podjąć decyzję, a właściwie już ją podjął. Jak to mawiają raz kozie śmierć i tym sposobem Shizuo Heiwajima przeczuwał, że wpakował się w niezłe gówno. Wyszedł spod prysznica, wycierając włosy ręcznikiem, w samych bokserkach udał się do swojej sypialni. Położył się na łóżku, wcześniej odkładając ręcznik na swoje miejsce, po czym zamknął oczy. Nie minęło dużo czasu, a pogrążył się w swojej sennej krainie. Izaya natomiast spędził prawie całą noc na swojej pracy, ale również zastanawiając się jaką decyzje podejmie blondwłosa bestyjka, to były rzeczy, o których rozmyślał, gdy zszedł z komputera, leżąc w łóżku zanim zmorzył go sen.

piątek, 31 sierpnia 2012

Nie opuszczę cię nawet po śmierci.

Tak, więc pod napływem weny napisałam one-shot'a, którego postanowiłam tu opublikować. Nie wiem, kiedy pojawi się kontynuacja tamtego opo, może już niedługo.  Wróciłam z wakacji, więc po nadrabiam Wasze nowe notki na blogach itd. Dobra, już przestaję gadać  i daje one -shot'a.
 


   Odgłosy zażartej kłótni. Trzask drzwi. Dźwięk szybko oddalających się kroków, jednego z uczestników kłótni. Tego, który jest i będzie dla Hibiyi całym światem. Jego Delic, który swoim zachowaniem czasem doprowadzał go do szału. Kłótnie ich były na porządku dziennym, ich charaktery były odmienne, ale gdyby były takie same ich związek byłby bez sensu i monotonny, chyba. Podszedł do okna i spojrzał na świat zza firanki.
 - Pewnie już wyszedł. - powiedział do siebie, zagłuszając tykanie zegara.
 - I co Hibiya teraz będziesz miał wyrzuty sumienia, że zacząłeś ta idiotyczną kłótnie praktycznie o nic? Nie, oczywiście, że nie jakże bym chciał. - mruknął.
- Boże ja zaczynam świrować gadam do siebie. - z westchnieniem odszedł od okna i podszedł do łóżka, po czym opadł miękko na nie, rozkładając ręce na boki.
  Delic wściekły, szybkim, żołnierskim krokiem, przemierzał ulice miasta, te więcej i mniej zatłoczone. Musiał wyjść, bo bał się, że zatraci się w gniewie i zrobi krzywdę osobie, na której najbardziej mu zależy. Nie ważne ile razy się pokłócą, zawsze mu wybaczy, zawsze z chęcią się pogodzi, bo pomimo tego, że czasem robi z siebie idiotę, nawet nie raz celowo przez co nawet czasem się pokłócą przeprosi go, no chyba, że wina nie leży po jego stronie. Bo on wcale też nie jest aniołkiem, bo każdy ma swoje za uszami. Brunet miał jakieś złe przeczucia, jego umysł wręcz krzyczał, żeby poszedł i go znalazł. On jednak nie słuchał tego, twierdząc, że wróci i będzie jak zawsze. Głos w jego głowie nasilał się, dalej podpowiadając mu, że powinien go ruszyć tyłek i go znaleźć. Po godzinie uporu oślego wstał i wyszedł z pokoju, w którym sie znajdował. Blondyn nie wiedział, że jest śledzony, a śledzący go, nie wiedzieli, że walnął pomyłkę, ale dokonają swego celu. Delic wszedł w jakąś opuszczoną uliczkę i wtedy padł strzał, jeden, drugi, trzeci... Oczy ich ofiary rozszerzyły się w szoku, usta otwarły w niemym krzyku. Ciało opadło bezgłośnie na ziemię, na której pojawiła się kałuża krwi. Jeden z trzech morderców podszedł do ciała Delica i sprawdził, czy jest martwy. W prawej ręce, na której miał rękawiczkę trzymał pistolet, który położył obok ciała jednego z charakterów Heiwajimy Shizuo i odszedł wraz z pozostałymi. Hibiya szukał go, aż do rana. Gdzieś około piątej nad ranem znalazł jego ciało. Zatrzymał się nad ciałem Delica, przerażony i sparaliżowany tym, co do niego dochodziło opornie. ~ On nie... to nie jest możliwe! ~To tylko zły sen błagam, proszę, wszystko tylko nie on!~ takie myśli, kłębiły się teraz w głowie blondyna. Trzymał się tej nadziei, nie zdążył nawet zarejestrować, że padł przy jego ciele na kolanach i zaczął go budzić. Po jakiś dziesięciu minutach przestał. Słone łzy ciekły mu strumieniami po policzkach. Położył głowę na jego plecach i płakał, czując ból w sercu, tak ogromny jakiego nigdy się nie spodziewał. Płakał nie wiedział nawet sam ile, prawie dławiąc płaczem i z trudem oddychając. Gdyby tylko wtedy posłuchał swojego przeczucia, nic by mu się nie stało, prawda? Znalazłby go naburmuszonego jak małe dziecko, ale żywego, gdyby tylko wyszedł wcześniej o tą pieprzoną godzinę.  Niebo stało się zachmurzone, a po chwili spadł obfity deszcz. Brunet uniósł głowę do góry i wydał z swego gardła, bliżej nieokreślony krzyk, to było prawie jakby miał nadzieję, że mu to w czymś pomoże, ale wręcz przeciwnie nie miał jej. Spojrzał na leżący nieopodal pistolet i schował go, do kieszeni.
  Po tygodniu odbył się jego pogrzeb. Hibiya nie zdążył się, dalej z tym pogodzić, nawet nie miał zamiaru. Szedł w ciszy za trumną osoby, która była dla niego najważniejsza na świecie, czuł się od tamtego dnia, gdy go znalazł,  uczucie, jakby odebrano mu duszę. Jak pozwolili wszystkim się z nim pożegnać po raz ostatni, po czym oni zaczęli się rozchodzić, a trumna była już w rowie, który został wykopany, on został tam i stanął na krawędzi, której przekroczenie oznaczało upadek do rowu, na trumnę. Chwilowo zabronił grabarzom zakopywać. Wyciągnął pistolet, który z tamtego miejsca zabrał i przyłożył lufę do skroni. Padł strzał, jego ciało wpadło do rowu, wprost na trumnę, jego ukochanego. Teraz będą mogli być ze sobą na zawsze.Wierni za życia jak i po śmierci.

niedziela, 3 czerwca 2012

R6


Obudziła się po południu. Rozejrzała się wokół trochę jeszcze zaspana. Nie pamiętała jak się znalazła w swoim domu. Ostatnie czego była świadoma to modlitwy, którą odmawiała do samego szatana. ~ Więc wywiązał się z obietnicy i wróciłam do domu. Cel też pewnie zlikwidował.~ pomyślała.
~ No pewnie, że zlikwidowałem. Tak przy okazji nie musiałaś mnie budzić swoimi rozmyśleniami ~ dostała zaraz odpowiedź. ~ Skąd niby miałam wiedzieć, że akurat teraz śpisz?~  ~ Bo nie mam baterii i całą noc harowałem i szedłem do twego domu na piechotę ~ odpowiedział. ~ Skoro nie masz baterii to w nie zainwestuj. A  jak chcesz spać to idź do szafy.~  ~ No dzięki miła jesteś. Chętnie poszedł bym chociażby do tej szafy, gdybyś była jeszcze na takim poziomie,że moglibyśmy być osobno, a złączać się tylko, gdybyś potrzebowała mojej mocy~ Ta odpowiedź o rozdzieleniu ich ciał ją zaciekawiła.
~ Jak można nas rozłączyć i o jaki poziom ci się rozchodzi? ~ zapytała. ~No widzisz chodzi mi o poziom kontroli nade mną, a jeżeli o ciebie chodzi to on wynosi jak na razie 0% ~ odpowiedział demon.~ Jak mogę ten poziom podwyższyć? ~ padło kolejne pytanie. ~ Musisz sama odkryć, jak możesz mnie kontrolować, a poziom sam się zwyższy, a teraz daj mi spać ~ zakończył. ~ Wredny jesteś, a ja mam jeszcze tyle pytań ~ ona chciała dalej ciągnąć tą rozmowę, ale nie uzyskała już odpowiedzi. Westchnęła ciężko i wstała z łóżka. Udała się do łazienki i załatwiła poranne czynności. Wyszła z niej i ubrała w pokoju. Poszła do kuchni zrobić śniadanie sobie. Wzięła telefon do ręki i włączyła go. Chwile wpatrywała się w jego ekran, wahając się czy nie zadzwonić do swojego zleceniodawcy. Jednak postanowiła nie informować go o wypełnionym zleceniu, bo chciała jeszcze pobyć trochę w Ikebukuro. Wyszła z domu i poszła do Shinjuku.Idąc minęła się z tutejszym informatorem. Chodziła sobie, aż w końcu sama nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Nie przejęła się tym zbytnio i poszła dalej. Znalazła się gdzieś, poza Shinjuku. Przed sobą widziała coś co przypominało, stare opuszczone miasto. Nie wiedziała po co, ale udała się tam. Ledwo postawiła kilka kroków, a została zaatakowana kilkoma nożami. Uniknęła ich wszystkich z dziecinną łatwością. Osoba, która w nią rzuciła nimi siedziała w ukryciu. Shizuma porozglądała się dookoła.
- Wyjdź - rzekła chłodnym tonem głosu.
Z jednej z uliczek, wyszła blond włosa dziewczyna o niebieskich oczach. Czarnowłosą zainteresował nieśmiertelnik, który wisiał na jej szyi.
- Co tu się dzieje? - zapytała.
- Rozgrywa się pewna gra. Chcesz dołączyć?
- Nie dzięki. Nie mam czasu na jakieś chore gry. - odpowiedziała z ledwo widocznym uśmiechem, na ustach.
- Ok. Radzę ci stąd odejść, bo nie jedna osoba cię może zaatakować, więc jest prawdopodobieństwo, że zginiesz. - powiedziała blondyna.
- Mogłabyś mnie stąd wyprowadzić? - spytała.
- Tak, ale jedynie z miasta.
- Dobrze.
 Nieznana dziewczyna wyprowadziła ją z miasta i ruszyła w drogę powrotną. Posiadaczka demona patrzyła na zarys postaci blondynki, która powoli znikała jej z oczu. Westchnęła ciężko, zastanawiając się jak wróci do Ikebukuro. Rozejrzała się i poszła w kierunku, z którego wydawało jej się, że przybyła. Chodziła przez dłuższy czas, ale nie udawało jej się trafić na właściwą drogę. Zmęczona chodzeniem w koło, usiadła na ziemi, ciężko wzdychając. Spojrzała w niebo, spróbowała obudzić swego demona. Początki budzenia go, były bezskuteczne. W końcu odezwał się w jej głowie jego głos.
~  Czego ty ode mnie chcesz? ~ spytał z irytacją w głosie.
~ Masz mnie zabrać znów do Ikebukuro. ~ odpowiedziała chłodno.
~ Nie jestem na twoje rozkazy, zapomniałaś, że nie masz jeszcze nade mną kontroli? ~
~ Jeszcze, ale to się zmieni~ odpowiedziała ostro.
Demon westchnął i stwierdził, że da spokój i wypełni jej rozkaz.
~ Ok to odłączamy cię. ~ odparł i przejął kontrolę nad ciałem.
 Rozejrzał się i westchnął z miną męczennika, zaczynając powoli iść w drogę powrotną do miasta.
Szedł, już dawno się ściemniło, a on właśnie przemierzał ulice Shinjuku. Niedługo potem, przemieszczał się po parku w Ikebukuro. Usiadł tam na ławce i oddał władze nad ciałem jej właścicielce. Porozglądała się, wyglądając przez chwilę na zdezorientowaną, ale po chwili wstała i poszła powoli, w stronę swojego mieszkania. W tym czasie Shizuo po skończonej robocie, spacerował po mieście. Całkowicie niespodziewanie wybiegł tuż przez nosem, z jakieś zaułka z charakterystycznym dla siebie uśmiechem osoba, którą szczerze nienawidził, praktycznie za wszystko. Pierwszym jego odruchem, było wyrwanie latarni i na powitanie rzucenie nią w niego. Brunet uniknął przygniecenia nią, wskakując  na nią zwinnie i zeskakując po chwili.
- Shizu-chan jak zwykle miło mnie witasz. - Stwierdził, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Oczywiście, witam cię tak jak na to zasługujesz. - warknął.
- Nie ładnie Shizuś. Ja nie jestem taki zły. - odpowiedział.
- Wydaje ci się. - wycedził przez zęby i wyrwał śmietnik i rzucił w niego. Informator uniknął go i zaczął uciekać, a blondyn pobiegł za nim. Ludzie schodzili im z drogi jak najszybciej, a niektórzy unikali różnych latających części miasta. Pseudo barman był tak wściekły, że miał ochotę zabić swego wroga, a nie miał dobrego dnia dziś. Orihara skręcił w jakiś zaułek, a Heiwajima za nim. Uliczka ta, okazała się być ślepą, rozejrzał się, ale na ucieczkę było za późno. Odwrócił się do bestii Ikebukuro i mocno przywarł plecami do ściany, która uniemożliwiała mu ucieczkę. Widok wyraźnie wściekłego jego wroga, przyprawił go o natłok różnych myśli, których nie potrafił ogarnąć, ale po chwili jak przeszło mu jedynie pomyślał ~ Chyba ma zły dzień. ~ . Niższy od blondyna brunet został złapany za gardło.
- I co teraz zrobisz jak mnie masz? - zapytał go informator, uśmiechając się szeroko.
- Mam okazję, to wyślę cię na tamten świat. - mruknął, patrząc na niego.
Uśmiech zszedł z twarzy Izayi, który myślał nad ucieczką. Przyszedł mu do głowy jeden dosyć nie typowy pomysł. Stwierdził, że jest on jedynym pewnym sposobem, by ręce posiadacza nadludzkiej siły znajdujące się na jego gardle puściły. Złapał go, za ramiona i podciągnął. Blondyn zgiął rękę, a wtedy brunet korzystając z okazji pocałował go w policzek. Od razu został puszczony, udało mu się ustać na nogach. Spojrzał na zdziwioną twarz swojego wroga i z szerokim uśmiechem uciekł z zaułku. Shizuo odwrócił się, a ostatnie co zobaczył to, futerko od kaptura kurtki informatora, znikające za rogiem. ~ Co to miało znaczyć, Izaya? Całkiem ci odbiło? ~ pomyślał, wychodząc z zaułka, kierując się w stronę swojego domu. Wszedł do mieszkania, udając się do swojego pokoju, klucze odłożył na szafkę, która znajdowała się przy łóżku. On sam po chwili leżał na łóżku, patrząc pusto w sufit. Chcąc, nie chcąc rozważał dzisiejsze zachowanie Orihary, szczególnie te w zaułku. Westchnął nie wynosząc z swoich rozmyśleń, żadnych sensownych wniosków, na temat  zachowania jego największego wroga, aż w końcu zmęczony całym tym dniem, znużył go sen. Shizuma siedziała na komputerze, a w pewnej chwili odeszła od niego, ziewając. Położyła się na łóżku, by po chwili oddać się w objęcia Morfeusza.

piątek, 9 marca 2012

R5


Tej samej nocy pod dom czarnowłosej podjechał czarny samochód. Wjeżdżając na ulice, gdzie ona mieszkała zgasili światła samochodu. Dziewczyna miała otwarte okno od sypialni, bo zazwyczaj było jej za gorąco. Z pojazdu wyszło dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn. Obydwoje zręcznie przeszli przez ogrodzenie i obeszli dookoła dom, aż doszli do otwartego okna od jej sypialni. Weszli bez najmniejszego szelestu, który mógłby ją zbudzić. Jeden podszedł powoli do jej łóżka, drugi zaś ustawił się w miejscu, gdzie mógłby jakby się obudziła zajść od tyłu i przyłożyć jej do ust środek usypiający. Nachylił się lekko nad jej ciałem, a ona się automatycznie zbudziła. Nie spostrzegł się nawet, kiedy był przez czarnowłosą duszony. Wspólnik jego od razu przyszedł mu z pomocą, przytykając do ust dziewczynie środek usypiający, który był bardzo mocny. Ona po chwili zasnęła. Jeden z można by nazwać porywaczy położył ją na łóżku i obydwoje ją skrępowali oraz dali knebel na usta, po czym wzięli ją i zanieśli do samochodu i odjechali. Jechali może parę godzin. Kusakabe się im nie budziła, więc nie mieli żadnych komplikacji jak na razie. W końcu dotarli na terytorium można rzec, że opuszczonego i zniszczonego miasta. Przejechali przez nie i pojechali jeszcze kawałek, zatrzymali się dopiero przy czymś co wyglądało na opuszczoną fabrykę, albo laboratorium. Wysiedli z samochodu, zabierając ze sobą dziewczynę, która powoli zaczynała się przebudzać. Idąc przez korytarz budynku, nagle skręcili w inny korytarz po czym weszli do jakiegoś pomieszczenia, wcześniej wpisując jakiś kod. Ten co niósł dziewczynę rzucił ją na ziemię. Dwójka odwróciła się i ruszyła do wyjścia o czymś rozmawiając.
 Shizuma lekko uchyliła powieki. Było tu ciemno, jedynie widziała szparę pod drzwiami.  ~ Gdzie ja jestem? Co się ze mną dzieje?~ takie myśli przeleciały jej przez głowę. Jak spróbowała otworzyć usta poczuła, że są zakneblowane. Po chwili przypomniała sobie tego faceta, który był u niej w pokoju, więc poczęła domyślać się reszty. Ogarnął ją gniew, jakiego nigdy w życiu jeszcze nie czuła. Zaczęła gryźć knebel. Niedługo potem drzwi się otworzyły, a ona mogła dostrzec zarys trzech postaci, krew w jej żyłach zaczęła wrzeć z wściekłości. Złapali ją grając nieczysto, a ona takich rzeczy nienawidziła. Postacie poczęły się zbliżać ku niej. W środku mężczyzna był niższy od pozostałej dwójki. Gościa z lewej rozpoznała, bo to jego dusiła. Jak w mroku udało jej się przyjrzeć to ten koleś w środku był jej celem. Jej oczy lekko rozszerzyły się w szoku, lecz zaraz pod kneblem na jej ustach wykwitł demoniczny uśmieszek. ~ Doprawdy żałosne, przynęta schwyciła psa gończego, koleś nie wie w co się wpakował. Widocznie życie mu nie miłe.~ powiedziała sobie w myślach, przyglądając wręcz demonicznym wzrokiem swojej ofierze. Oczy jej błysnęły, a ona sama nie spodziewanie jednym szybkim wbiciem swoich zębów w taśmę, która służyła za knebel i ruchem  głowy się go pozbyła. Wb tej samej chwili gościu po lewej wyciągnął i pistolet i go naładował, celował jej w głowę. Spojrzała na niego, demoniczny uśmiech nie znikał z jej twarzy. Doskonale widziała jak mu ręce drżą, ale trzymał dzielnie broń. W jego oczach widziała przerażenie.
- Widzę, że nie zawahał się tak jak mówił nasłać na mnie swojego ''psa gończego - odezwał się cel Shizumy.
- Czemu niby na takie ścierwo jakim jesteś ty, miałby się wahać ? - zapytała mierząc go wzrokiem pełnym pogardy.
- Przeceniasz swoje możliwości, a tak łatwo udało się nam cię schwytać.
- Nie chrzań koleś. Zagranie było nieczyste, a ja takich rzeczy nie toleruję.
- To dlatego, masz taką żądze krwi w oczach?
- Być może, Ichizo - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem, przy okazji majstrując przy skrępowanych rękach. Ichizo czyli najniższy z ich trójki podszedł do niej i bez powodu kopnął w brzuch z  wrednym uśmieszkiem. Poczuła lekki ból, ale się wcale nim nie przejęła. Po chwili znów została kopnięta, ale wtedy zaczął ją już kopać bez przerwy z coraz to większą siła, nawet jego uśmiech się poszerzał, także po chwili już się szczerzył jak jakiś psychopata. Ona nie zważała na ból, dopóki nie usłyszała jakiegoś głosu w swojej głowie, wtedy niewyobrażalny ból przeszył jej ciało jakby przecinano ją na pół. W niej wzbudziło to po raz pierwszy ogromną trwogę jak i przerażenie, a to co usłyszała w swojej głowie to było.  ~ Czujesz ból prawda? Poczuj go z jeszcze większą siłą. Nienawidzisz mnie za to co ci robię, prawda? Twoje serce jest przepełnione nienawiścią i żądzą krwi i zemsty, więc pojednaj się ze mną. Z łatwością ich się pozbędę, nie pozbędziemy się ich razem. Zgadzasz się? ~ odezwał się nieznany jej głos.  ~ Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? ~ pomyślała i dostała po chwili odpowiedź. ~ Jestem tobą, a ty mną. Jesteśmy jednym, a zarazem nie. Moje imię brzmi Katsuyoshi. Chcę żebyś mnie przyjęła do siebie, bo takie jest nasze przeznaczenie. Jesteś osobą, która w twojej rodzinie rodzi się raz na kilkaset lat. Przed tobą była jeszcze taka osoba, twoja pra babcia. Resztę opowiem ci jak się ze mną zjednasz, wtedy słowa by nas złączyć same pocisną ci się na usta, więc zgadzasz się? ~  Z trudem zrozumiała przekaz, bo ból jaki czuła przez rozmowę z Katsuyoshim był coraz silniejszy. Przez chwilę zawahała się, nigdy nie działo jej się coś podobnego, lecz w końcu się zebrała w sobie i odpowiedziała pewna swego. ~ Zgadzam się ~ . Po chwili zaczęła wymawiać jakąś modlitwę do samego szatana, gdy skończyła miała czarno przed oczami i czuła ogromną ulgę. Czuła jakby spadała gdzieś w dół a wokół niej była tylko czerń. Ichizo przestał ją kopać i się odsunął o kilka kroków. Taśma, która krępowała jej nogi i ręce w jednej chwili spłonęła w czarnym ogniu. Ciało jej powoli zaczęło podnosić się z podłogi, czarne kosmyki jej włosów zasłoniły całkowicie jej twarz. Chwilę potem było słychać serię strzałów, mężczyźni stojący po bokach najniższego z nich strzelali do niej. Kule nie trafiały jej, bo w locie spalił je ten sam czarny ogień co wcześniej, przepalił jej więzy. Dwójka strzelających również po chwili padła martwa. Jednego krew rozsadziła od środka, a drugi spłonął. Został tylko cel, który rzucił się do panicznej ucieczki w przerażeniu, które prawie przysłaniało mu zdrowy rozsądek całkowicie. Czuł emanującą niszczycielską potęgę, która nagle wstąpiła w ta kobietę. Dziwił się sam sobie, że jeszcze nie padł na zawał. Uciekał, ale na marne, bo nim się spostrzegł ona znalazła się tuż przed nim i kopnęła go z pół obrotu, że poleciał na koniec korytarza i wbił się w ścianę. Wypluł sporą ilość krwi i spojrzał przed siebie, słysząc odbijające się echem kroki, przeczuwając że zaraz ujrzy zarys jej postaci i w końcu przyjdzie po niego śmierć, której teraz pragnął całym sercem niżeliby się ona bawiła z nim, była jak jakiś demon. Wreszcie stanęła przed nim. On po chwili czuł jakby płonął, ale nie palił się jeszcze. Czuł jak zaczyna spalać jego wnętrzności. Wydał z siebie przeraźliwy krzyk i jak skonał, jego ciało pochłonął całkowicie czarny ogień. Katsuyoshi, który przejął kontrolę całkowitą nad jej ciałem wyszedł z budynku, który po chwili również pochłonął ogień. Wrócił do jej mieszkania przez okno i oddał jej kontrolę, bo już swoje zrobił. A na brzuchu dziewczyny pojawiła się pieczęć w kształcie głowy byka.
__________________________________
No więc jest nowa notka, bo byłam o nią zamęczana. Dedykuję ją mojej niekrytej krytyczce, za której rady dziękuje. Staram się poprawić jak mogę.

środa, 29 lutego 2012

R4


Drażniący dźwięk budzika wdarł się bezlitośnie do uszu Heiwajimy, który miał za sobą niezbyt przespaną noc. Wnerwiony otworzył oczy złapał budzik i rozwalił go z hukiem o ścianę. Zwlekł się z łóżka i powędrował do łazienki. Tam zrobił co miał wykonać i wyszedł z niej. Poszedł do pokoju przebrał się i ruszył do kuchni zrobić sobie śniadanie. Otworzył lodówkę i to co było mu teraz do szczęścia potrzebne właśnie się skończyło. Wnerwiony na cały świat wyszedł z domu po owy niezbędny składnik do życia mu potrzebny. Jak na złość los chciał by kolejka była długa. W końcu nadeszła jego kolej kupił co trzeba i ledwo wyszedł ze sklepu napatoczył mu się ten drań. Lepszego dnia nie mógł sobie wymarzyć. Nie dość, że się nie wyspał od rana ma zrąbany humor to jeszcze jego tu brakowało. Na sam widok bruneta gotowało się w nim, ale postanowił wrócić do domu zanim zostanie zauważony przez informatora. Szybkim krokiem ruszył i jak najszybciej skręcił w jakąś boczną uliczkę, by nie musieć się użerać z tą mendą. Poszedł dłuższą drogą do domu. Jak wrócił to już nie miał sensu robić sobie czegokolwiek do jedzenia, bo się spóźni na spotkanie z Tom'em i nie miałby ochoty się mu tłumaczyć dlaczego. Zostawił zakupy i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Ruszył w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Czuł że to nie jego dzień i raczej się nawet nie wyżyje dobrze. Po niedługiej chwili był na miejscu, gdzie czekał na niego już Tom. Przywitał się z nim w miarę nie pokazując jaki ma dziś zły humor. Dredziaż ruszył do miejsca osoby, która miała u niego długi. Shizuo ruszył za nim i całą drogę przebyli w milczeniu. Tom pukał do drzwi, ale nikt nie miał zamiaru ich otworzyć, więc wyważył je z kopa. Dłużnik widząc go próbował uciec oknem, ale na nie szczęście jego wpadł w sidła pana, który nie miał dziś dobrego dnia. Pseudo barman poobijał oponenta dotkliwie, ale jak zwykle udało się odzyskać należne im pieniądze. Tom podziękował blondynowi za pomoc i poszedł do szefa, a resztę dnia blond włosy miał do swojej dyspozycji.Nie jadł nic od rana, więc postanowił wpaść do rosyjskiego baru sushi. Wziął menu i po chwili zamówił sobie coś. Odczekał kilka minut i dostał swoje jedzenie. Jadł je z myślą co będzie robił dalej. Nie miał żadnych większych planów. Po skończeniu posiłku wdał się w rozmowę z Simonem. Ich rozmowa nie trwała długo, bo nie chciał przeszkadzać Simonowi w pracy, więc udał się na mały spacer po Ikebukuro. Szedł przez park i wtedy przypomniał mu się jego sen. Przeszły go lekko ciarki po plecach na samo wspomnienie tego. Spacerując sobie wpadł na Oriharę, więc postanowił trochę się powyzywać. Ganiał za nim po całym mieście rzucając co chwila w niego tym co mu w ręce wpadło. Najczęściej były to znaki drogowe. Ludzie musieli robić uniki nie ważne czy będą one wyglądały ekstremalnie czy nie, byleby nie wejść im w paradę. Orihara Izaya w końcu zwiał swojemu wrogowi, więc Shizuo nie pozostało nic innego jak powrót do domu. Wszedł zmęczony do domu, zastawszy go takiego jak zostawił. Westchnął ciężko i rozpakował zakupy, dając je na swoje miejsce. Potem poszedł do łazienki zmyć z siebie ten okrutny dzień. Wrócił z łazienki w samych bokserkach i położył się spać. Dzisiejszy dzień zdecydowanie go przerósł. Ten sam dzień Shizuma spędziła na dowiedzeniu się czegoś więcej o osobie, z którą miała się rozprawić. Poszła do kilku osób, by dowiedzieć się o tej osobie więcej, bo dotychczas znała jego imię nazwisko i wiedziała, że jest jakimś tam prezesem. Wieczorem dowiedziała się o nim już wszystkiego, co było jej potrzebne od odpowiednich osób. Wracała właśnie do domu, gdy jacyś kolesie posiadający, coś na kształt żółtych arafatek zaczęli się do niej przyczepiać, aż w końcu zagonili ją w jakiś zaułek, gdzie nikogo nie było oprócz nich. Jeden z nich przybił ją do ściany.
- Jesteś Dollarem, prawda? - zadał pytanie.
-  Po co ci ta informacja? Mogę nim być lub nie. A Tobie nic do tego. - odpowiedziała patrząc na niego z pełną pogardą.
- Uwierz mi dużo, ale skoro nie chcesz powiedzieć po dobroci to ci wpieprzymy. - powiedział.
- Nie byłabym taka pewna - powiedziała i sięgnęła po nóż do kieszeni.
Nie miała zamiaru się patyczkować, sami się wpakowali w kłopoty. Nienawidziła ludzi, którzy nie doceniali jej i byli zbyt pewni siebie. Po chwili chłopak, którego miał najbliżej miał kilka płytkich nacięć, a po chwili również dostał kilka kopniaków, po czym dostał w głowę i stracił przytomność. Reszta jego kumpli zaczęła uciekać, ale ich dziewczyna też dopadła. Nie zabiła ich, ze względu, że nie chciała mieć tu miana morderczyni. Wyszła z zaułku omijając ciała żółtych szalików. Jak była już w domu poszła wyczyścić nóż z krwi i przebrała się. Z walizki wyciągnęła swoja katanę, z którą nigdy się nie rozstawała praktycznie. Tu nie miała zamiaru jej nosić, ale tylko dlatego, że podobało jej się tu. Jakby mogła zostać tu na zawsze chętnie by skorzystała. Rozmyślając jakby jej się tu żyło przypatrywała się czarnemu ostrzu katany. Po chwili wpatrzenia schowała ją z powrotem na miejsce i weszła na komputer. Rozmawiała z innymi osobami z Dollarów do późna po czym poszła spać.
__________________________
No i macie notkę, więc ta notka wcale mi się nie podoba, lecz następny rozdział według mnie jest bardzo ciekawy, gdyż jest w nim sporo akcji ; p

wtorek, 21 lutego 2012

R3



Heiwajima spojrzał na zegarek. Była 11:30 do tej godziny rozmawiał z tą nową w Dollarach. Niestety był zmuszony się z nią pożegnać, bo musiał się trochę przyszykować i tak dalej, bo przecież miał dokończyć pokazywanie Ikebukuro tej dziewczynie co go prosiła o to. W tym czasie Shizuma wyłączyła laptop i poszła do łazienki się odświeżyć, po czym przebrała się i zjadła śniadanie. Do umówionej godziny, o której miał być po nią Shizuo zostało jeszcze sporo czasu, czyli dokładnie godzina. Postanowiła wejść na chat, z nadzieją, że będzie osoba, z którą przegadała całą noc. Jednak się myliła jego nie było. Postanowiła poczekać. Jak blondyn był gotowy a zostało mu trochę czasu to wszedł na chat dolarów. Zobaczył że ta nowa jest również i się z nią przywitał. Zaczęli znów rozmawiać, aż do czasu gdy Shizuo miał już iść. Pożegnał się i wyszedł z domu. Kusakabe wyłączyła komputer i siedząc na łóżku czekała. Po kilku minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Ukazał się nikt inny jak osoba, na którą czekała.
 - Gotowa? - zapytał przyglądając się jej zza niebieskich szkieł okularów.
- Tak - powiedziała i założyła buty.
Wyszła z domu i zamknęła go na klucz. Poszli do miejsca, na którym skończyli wczoraj zwiedzanie. Pod wieczór poszli do baru sushi coś zjeść rozmawiając przy tym na różne tematy. Nie podejrzewając zbytnio, że oni całą noc rozmawiali ze sobą online. Chociaż Shizumie czasem na myśl przychodził internetowy znajomy, ale nie zbyt wiązała go z pseudo barmanem. Wychodząc z baru mimo to, że skończyli już zwiedzanie poszli do parku. Spacerowali po nim dłuższy czas i znów Shizuo odprowadził ją do domu. Dziewczyna podziękowała mu za dzisiejszy dzień i czas jaki z nią spędził i weszła do domu. Shizuo poszedł do domy zamyślony, co mu się nigdy nie zdarzało. Czarnowłosa poszła pod prysznic i ubrana w szlafrok zasiadła przed komputerem i zaczęła rozmawiać znów z innymi członkami gangu Dollarów. Blondyn wyciągnął komórkę i wszedł na chat. Jak się spodziewał ona już tam była. ~ Ciekawe czy długo już siedzi ~ przeszło mu przez myśl. Miał nadzieję, że nie natrafił na moment gdzie ona miała już iść. Krwisto oka uśmiechnęła się do siebie, gdy zobaczyła, że jej ulubiony rozmówca wszedł na chat gangu. Blondyn otworzył swoje mieszkanie i do niego wszedł. Zamknął drzwi i poszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku a przed twarzą miał telefon, na którym pisał. Zaczął zdawać sobie sprawę, że wchodzi tylko dla tej nowej. Nie za bardzo rozumiał dlaczego. Około godziny dwunastej w nocy zszedł, bo jutro czekała go praca z Tom'em. Nastawił sobie zegarek i poszedł do łazienki. Po czym w samych bokserkach położył się spać.

 Shizuo szedł po Ikebukuro jak to zazwyczaj robił po udanej robocie. W pewnym momencie natknął się na Izayę, od którego widoku już mu humor zrzedł.Brunet jak zwykle walną mu jakąś gadkę i barman chwycił pierwszy lepszy automat z napojami, który po chwili poleciał w stronę tej mendy. On jak zwykle ładnie uniknął ataku i zaczął uciekać. Blondyn jak zwykle pobiegł za nim czasem dorywając jakiś znak drogowy i rzucając w tego debila. W pewnym momencie informator wbiegł w tłum ludzi. Heiwajima zraz za nim. Pseudo barman tylko widział jak on kogoś za sobą ciągnie, czy ta osoba tego chce czy nie. Wybiegli w końcu z tłumu i wbiegli na jakąś polanę. Skurczybyk się zatrzymał i odwrócił z osobą, którą wywabił z tłumu. Ku zdziwieniu blond włosego była to Shizuma, która już po chwili miała ten nożyk sprężynowy bruneta przyłożony do gardła. Orihara uśmiechnął się tajemniczo do lekko zszokowanego wroga widokiem dziewczyny.
- No więc Shizu - chan mam małą propozycję. - zaczął Izzy - chan. - Czego chcesz mendo jedna - warknął jak brunet się tego spodziewał wściekły Shizuś. - Czemu się tak wściekasz, hę? Czyżby ci na niej zależało? - otrzymał pytanie tego no już nie miał słów jak go określić. On posunął się zdecydowanie za daleko. - Nie twój interes, czego chcesz od niej?! Po co ją mieszasz w nasze sprawy?! - Heiwajima  już był na skraju wytrzymałości. Nie rozumiał po co zrobił to ten wypłosz. - Ona po prostu będzie takim moim zabezpieczeniem, jeżeli spróbujesz podejść nie zawaham się poderznąć jej gardła. - Powiedział i jeszcze bardziej przysunął ostrze do szyi czarnowłosej. Blondyn stracił nad sobą panowanie i ruszył biegiem w kierunki Izayi. Nie zważał na słowa swojego przeciwnika. Brunet widząc, że blondyn nie wziął go na poważnie tak jak powiedział tak zrobił. Jednym szybkim ruchem poderżnął jej gardło i w ostatniej chwili uniknął ciosu rozwścieczonego blondyna. Shizuo zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę. Miała poderżnięte gardło, ale jej oczy zniknęły. Zostały tylko puste oczodoły. 

Shizuo zerwał się do pozycji siedzącej szybko oddychając.
- To tylko sen. Na szczęście to tylko cholerny sen - powtarzał sobie, starając się uspokoić.Spojrzał na okno.
- Dopiero świta - mruknął i położył się, ale nie miał już zamiaru spać.
Nie chciał widzieć czasem kontynuacji tego koszmaru. Leżał chwilę, ale podniósł się po telefon i wszedł na chat. Nikogo nie było. A nie, jednak był ktoś. Shizuo jednak nie odzywał się na chacie. Izaya spojrzał na ekran komputera.
 - O shizuś wszedł jak nigdy. - powiedział do siebie.
Po chwili blondyn wyszedł z chatu i odłożył telefon.Leżąc z rękami na bokach patrzył w sufit.Godzine przed zadzwonieniem budzika zasnął. Spał spokojnie bez jakichkolwiek koszmarów.
_________________________________________________
No notka taka sobie, ale zbytnio wena nie dopisywała mi. Mam jednak nadzieje, że się podoba, więc do napisania ^^




poniedziałek, 6 lutego 2012

R2


Promienie słońca wdarły się do pokoju czarnowłosej, która spała skulona na dwuosobowym łóżku z baldachimem. Nie dane było jej jeszcze pospać sobie,  bo te słońce zaczęło ją budzić. Otworzyła swe szkarłatne oczęta i przetarła je ręką, powoli zwlekając się z jakże wygodnego łóżka. Poszła do łazienki zrobiła co miała zrobić i wróciła do pokoju. Podeszła do szafy i otworzyła ją. Zaczęła sobie szykować ubrania. Jak była już ubrana zrobiła sobie coś do jedzenia i postanowiła trochę pozwiedzać miasto. Chodziła po mieście trochę, aż w końcu poszła do parku i usiadła na ławce. W tym samym parku ujrzała tego blondyna, którego widziała wczoraj jak rzucał automatem w informatora. Wstała z ławki i podeszła do niego. Sama zbytnio nie wiedziała po co. Szturchnęła lekko go.
- Przepraszam, mam pytanie. - powiedziała niepewnie patrząc na blondyna. On obrócił głowę w jej stronę i spojrzał na nią spod niebieskich okularów.
 - Hm? - mruknął.
- Czy mógłbyś mnie oprowadzić po mieście, bo jestem nie tutejsza - zapytała grając zakłopotanie.
 - Pomyślmy. No dobra i tak nie mam nic innego do roboty - odparł.
- Dziękuje em.. panu bardzo. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
 - Nie mów do mnie ''pan'', bo czuje się staro. Jestem Shizuo. Heiwajima Shizuo - odparł mężczyzna.
- Miło poznać. Jestem Kusakabe Shizuma. - mruknęła patrząc się na niego. Shizuo skinął jej głową lekko.
- To chodźmy, pokażę ci to miasto. - powiedział i ruszył, w stronę tylko jemu znaną.
Dziewczyna ruszyła za nim. Shizuo pokazywał jej miasto i opowiedział nawet o nim trochę. Zrobiło się późno. Heiwajima i Shizuma postanowili resztę zwiedzania odłożyć na jutro. Kusakabe ten pomysł się jak najbardziej spodobał, bo ten człowiek ją ciekawił. Ona powiedziała mu nazwę ulicy, na której mieszka w związku z tym, że jeszcze się nie za bardzo w tym mieście odnajdywała jej nowy znajomy musiał ją zaprowadzić. Szli właśnie jedną z mniej zatłoczonych ulic, gdy przed nimi pojawił się Izaya. Brunet widząc swojego wroga z dziewczyną od razu uśmiechnął się w ten swój wredny sposób.
- No, no Shizu - chan, czyżbyś sobie dziewczynę znalazł? - zapytał z kpiną w głosie.Shizuś od razu ściągnął swoje okulary i je schował.
- I - za - ya ! - wykrzyknął w wściekłości.Informator tylko się uśmiechnął zadziornie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, czyżbyś się wstydził tego, że ona cię jednak nie chce? - powiedział.
Blond włosy wpadł w szał wyrwał pobliski znak i rzucił się na Oriharę. Czerwone tęczówki Kusakabe obserwowały to wszystko. Była rozdarta. Nie wiedziała czy się wtrącić w tą walkę czy nie. Serce podpowiadało, żeby się wtrąciła a rozum by nie mieszała się w to. Walka tej dwójki była zacięta. Brunet był poobijany, a za to jego przeciwnik w mniej lub więcej poważnych ranach od noża tego drugiego. Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna. Nie spodziewanie brunet znalazł się w korzystnej sytuacji. Był na tyle blisko, by wbić ostrze swojego noża sprężynowego w brzuch jego przeciwnika, więc skorzystał z okazji. Przy wbiciu noża towarzyszył krzyk szkarłatnookiej, czyli było to coś w rodzaju ''Nie''. Izaya wyciągnął nóż i zwiał. Shizuma podbiegła do Shizuo. Blondyn miał rękę na ranie, która krwawiła. Spojrzał na przerażoną i zatroskaną dziewczynę. Nie wiedział czy to drugie to była troska i strach o niego, ale jakoś poczuł się z tego powodu szczęśliwy. Wstał o własnych siłach i oznajmił.
- Chodźmy do ciebie i mnie opatrzysz - powiedział.
Nie żeby się wpraszał czy coś, ale nie dałby się zaciągnąć do szpitala. A do mieszkania czarnowłosej było blisko. Ona wstała i skinęła mu głową. Ruszyli i po chwili byli pod drzwiami jej domu. Właścicielka zaprowadziła go do swojej sypialni i kazała mu usiąść a ona sama poszła po apteczkę. Po chwili wróciła i kazała blondynowi ściągnąć bluzkę, co zrobił to ale nie chętnie. Zdezynfekowała mu rany i zabandażowała. Pseudo barman założył zakrwawioną bluzkę i podziękował jej za opatrzenie. Został u niej jeszcze trochę i rozmawiali. Dziewczyna dowiedziała się dlaczego on nienawidzi się z informatorem. Shizuo wstał i oznajmił, że powinien już iść. Dziewczyna wstała i odprowadziła go do drzwi i na koniec powiedziała.
 - Do zobaczenia jutro - oznajmiła z delikatnym uśmiechem.
 - Do jutra - odpowiedział blondyn i wyszedł ruszając do domu.
Shizuma zamknęła drzwi i oparła się o nie na chwilę, przymykając oczy uśmiechając się do siebie. Westchnęła i otworzywszy oczy odeszła od drzwi. W tym czasie blondyn z założonymi już swoimi niebieskimi okularami zapalił papierosa, będąc w drodze do domu. Poszła do swojego pokoju i zsiadła przed laptopem. Skakała po stronach internetowym, aż natrafiła na stronkę gangu zwanego ''Dollars'' . Zrobiła kilka rzeczy na tej stronce, po czym czekała chwilę na hasło do strony. Po tych kilku minutach je otrzymała. Uśmiechnęła się, gdy wpisane hasło było prawidłowe. Weszła na chat grupy i zaczęła rozmawiać z innymi dollarami. Shizuo wrócił do domu. Usiadł na łóżku i jak nigdy zobaczył na chat dollarów. Zauważył nick jakiejś nowej osoby. ~ Oho kolejna nowa osoba ~ powiedział w myślach. Nawet nie zauważył kiedy wdał się w dyskusje, którą prowadzili. Nawet prowadził prywatną rozmowę z tą nową i przyznał, że jest fajna. I tak Shizuo i Shizuma przegadali ze sobą całą noc, nie będąc tego świadomymi.

piątek, 27 stycznia 2012

R1


Gdy nagle...
_____________________________________________
Poczuła ostrze, które utworzyło małą ranę na jej boku. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła uciekającego niskiego chłopaka z kapturem na głowie.
Wyciągnęła katanę z pochwy i ruszyła biegiem za nim. Ona była typem kobiety, która nie odpuszcza jak się jej zajdzie za skórę, nawet najmniejszym głupstwem. Chłopak uciekał przed nią prawie potykając się o własne nogi. Wiedziała, że on jest świadomy z kim zadarł. Przyśpieszyła bieg, że po chwili była na tyle blisko niego, by mogła ściągnąć mu kaptur, po czym go za niego pociągnąć i przyciągnąć do siebie. Trzymając go przystawiła mu miecz do szyi. Shizuma, bo tak nazywała się ta dziewczyna czuła jego strach co ją bardziej motywowało,  by po prostu pozbawić go życia.
-Podaj mi pięć powodów, bym zostawiła cię przy życiu- wysyczała mu jadowicie tuż nad uchem. Chłopak wzdrygnął się, bo nie było powodów, żeby go oszczędziła. On sam się w to wplatał, przypadkowo ją raniąc. Chcąc zyskać trochę czasu zaczął mówić.
- To się już nigdy nie powtórzy, błagam cię puść mnie wolno a już mnie nigdy nie zobaczysz! Jeżeli mnie oszczędzisz zrobię co zechcesz! Nie zabijaj mnie!- wykrzyczał, a przy końcu głos mu się załamał. Reakcją na słowa chłopaka był jej śmiech. - Wiesz, nienawidzę tchórzy, ale odważnie się nawet zachowałeś, bo zazwyczaj moje ofiary milczą jak zapytam o powody. Nie przekonałeś mnie- ostatnie zdanie powiedziała lodowatym tonem i pchnęła chłopca na ziemię, po czym rozcięła w mgnieniu oka chłopaka na pół. Żaden człowiek nie odważył się mu pomóc, bo wiedzieli że skazują się na los jej ofiary. Ona obrzuciła ciało obojętnym spojrzeniem swych krwisto-czerwonych tęczówek, po czym poszła do hotelu. Odebrała w recepcji klucze do pokoju i wbiegając po schodach, zatrzymała się. Kluczami otworzyła drzwi, potem weszła do pomieszczenia, wtedy jak na zawołanie zadzwonił telefon. Podeszła do telefonu i podnosząc słuchawkę odezwała się.
- Halo?- powiedziała bez uczuciowym tonem.
- To ja.- odezwał się męski głos po drugiej stronie.
- Czego chcesz?- zapytała.
- Mam dla ciebie robotę.
- Gdzie?
- W Ikebukuro. Jutro o dziewiątej masz samolot. Reszty dowiesz się potem- powiedział jej rozmówca i rozłączył się. Shizuma rzuciła słuchawką i zaklęła w myślach, zaczęła się pakować. Przez resztę nocy po spakowaniu się nie spała. Równo o ósmej zapłaciła za pobyt w hotelu i pojechała na lotnisko. Czekała na samolot, który jak na złość był opóźniony  o godzinę. Wsiadła do samolotu i zajęła swoje miejsce. Naprzeciwko niej po jakiejś chwili usiadł jakiś na oko chłopak w klasie licealnej. Spojrzała na niego przelotnie i wróciła do patrzenia przez okno. Chmury, chmury i chmury nic innego. Westchnęła cicho i wyciągnęła telefon z kieszeni. Leciała jeszcze przez jakieś dwa dni. Jak oznajmiono, że zbliżają się do lądowania wszyscy już obmyślali, żeby jak najszybciej wyjść jakby się palić miało. Ona siedziała spokojnie, aż w końcu wylądowali. Wszyscy jak najszybciej próbowali  się  dostać do wyjścia, a ona poczekała aż to się wszystko rozluźni. W końcu wyszła i ruszyła, w stronę gdzie według niej powinno być wyjście. Szła aż nagle ktoś ją zaczepił i powiedział by poszła po dalsze informacje na pocztę, więc tak zrobiła. Na poczcie otrzymała kopertę i wyszła po czym zaszyła się w miejscu, gdzie na pewno nikt oprócz niej nie przeczyta owego listu. Wyciągnęła nóż sprężynowy z kieszeni płaszcza, po czym otworzyła kopertę i schowała nóż z powrotem. Wyciągnęła białą kartkę, która była w środku poskładana kilkakrotnie. ~ Co to ma być może jeszcze zrobi z tego jakiś kształt z origami.~ mruknęła w myślach rozkładając kartkę. W liście było napisane gdzie ma mieszkanie i w kopercie również znajdowały się kluczyki do domu, których wcześniej nie zauważyła. Wyciągnęła kluczyki i schowała do torebki. List również tam schowała i ruszyła, ciągnąc za sobą swoją walizkę z rzeczami  przez ulice tego zatłoczonego miasta. Szła i szła nie mogąc znaleźć odpowiedniej ulicy, gady nagle ktoś na nią wpadł. W efekcie obydwoje przewrócili się. Warknęła coś pod nosem i spojrzała na osobę, która się z nią zderzyła. Był to brunet, gdzieś po 20stce miał bladą skórę i brązowe oczy. Mężczyzna obejrzał się za siebie i odetchną z ulgą i spojrzał na osobę z którą się zderzył.
- Przepraszam - powiedział wstając.
- Nic się nie stało - powiedziała, ale wgłębi jej duszy miała ochotę go zabić, ale postanowiła odpuścić. Chciała trochę opóźnić swoje wykonanie misji, bo spodobało się jej tu. Wstała i otrzepała swój płaszcz.
- Nie jesteś stąd prawda? - zapytał chłopak.
-  Tak masz rację, nie jestem - powiedziała.
On uśmiechnął się do niej łagodnie.
- Jestem Orihara Izaya, informator - przedstawił się.
- Kusakabe Shizuma - powiedziała.
- Miło mi. Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał.
- Tak, jeżeli mógłbyś zaprowadź mnie na tą ulicę - odparła i pokazała mu nazwę ulicy.
- Dobrze to chodźmy - powiedział wesoło i ruszył. Poszła za nim ciągnąc za sobą swoja walizkę. Szli jakieś 15 minut, aż on się nie zatrzymał.
- To tutaj - odpowiedział i miał zamiar się obrócić, ale odsunął się w bok, a przed oczami dziewczyny przeleciał automat z napojami. Na drugim końcu ulicy stał blondyn w niebieskich okularach z papierosem w ustach i stroju barmana.
- Na mnie już czas, na razie! - powiedział szybko brunet i pobiegł gdzieś. Po chwili przed oczami Shizumy przebiegł ten blondyn, co chwilę temu był na końcu ulicy. Spojrzała jeszcze za nim, wzruszywszy ramionami poszła, w stronę swojego  jedno rodzinnego domku. Zamknęła drzwi i poszła poszukać sypialni by zostawić bagaż i zwiedzić dokładniej mieszkanie. Znalazła je po chwili. Miała wielkie dwuosobowe łóżko z baldachimem. Zostawiła tam walizkę i poszła rozejrzeć  się lepiej. Dom był bardzo duży, jak dla jednej kobiety, ale jej się to bardzo podobało. Wszystko było pod jej gust. Musiała przyznać, że jej zleceniodawca się postarał. Skończywszy zwiedzać dom rozpakowała się. Zjadła coś, bo nawet lodówkę zaopatrzono w jedzenie i poszła pod prysznic. Zimna woda zmywała z jej ciała częściowe zmęczenie podróżą oraz chodzeniem po mieście w celu znalezienia ulicy, na której mieszkać miała. Zakręciła wodę i wytarła się ręcznikiem i ubrała w czarny szlafrok, na którym widniały czerwone róże. Poszła do sypialni i rzuciła na łóżko. Leżała twarzą do poduszki przez jakiś czas, aż oddała się w objęcia morfeusza.
________________________________________
No wreszcie dodałam pierwszy rozdział xd. Jeżeli są jakieś błędy to powytykać możecie mi je.
Mam nadzieję, że notka się podoba do napisania:3

czwartek, 12 stycznia 2012

Coś jakby prolog.

Księżyc mienił się w odcieniu szkarłatu. Wszędzie było pełno ognia, wszystko, całe maleńkie miasteczko płonęło. Jednak z niszczycielskich płomieni wyskoczył koń wraz z jeźdźcem na swoim grzbiecie. Jeźdźcem z całą pewnością była kobieta. Ona stała za podpaleniem miasta, to była część jej zemsty. W końcu znalazła się na wzgórzu, które było nad miastem. Zatrzymała swojego wierzchowca i z niego zeszła. Trzymając zwierze za lejce, spojrzała na płonące miasto. Jej długie, czarne włosy szarpał delikatnie wiatr. W czerwonych oczach brunetki odbijał się obraz płonącej mieściny. Po krótkiej chwili znów wsiadła na swojego rumaka. Przez ramie obdarzyła pełnym pogardy wzrokiem miasto, które prawie już nie istniało. Doprawdy żałosne, całe miasto nie dało rady jednej dziewczynie - pomyślała. Koń pędził a wiatr powiewał jej włosami. W końcu przekroczyła bramę cmentarną. Jechała między nagrobkami naruszając ciszę, która tam panowała.Po niedługiej chwili jednak z cmentarza też wyjechała. Zatrzymała się dopiero przed małym domkiem, którym była stajnia. Zeszła z konia i zaprowadziła go do boksu, po czym wyszła. Ruszyła w kierunku miasta, które było niedaleko. W końcu zatrzymała się pod jednym z hoteli, gdy nagle...

Witam!

Na tym blogu będę dodawała swoje opowiadania, które wyjdą spod mojego długopisu.