czwartek, 20 września 2012

Prośba Izayi

Witam. Na tamto opowiadanie nie mam na razie weny, ale mam inne dla was, o ile ktoś czyta tego bloga. To  przewiduję, że rozdziałów będzie trzy. A jak ktoś czyta to, co tu piszę byłabym wdzięczna, by wykazał swoją obecność w komentarzach
_________________________________________________________________

  Shizuo wracał właśnie zmęczony do domu, po pracy. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo męczący. Nie dość, że doskwierało gorąco, to dłużnicy nie oszczędzili mu nerwów. Nie widział dzisiaj jedynie tego obszczymurka, ale to nawet i lepiej. Bynajmniej miał jeden kłopot z głowy. Szedł spokojnym i nieśpiesznym krokiem. W końcu był na miejscu, wyciągnął klucze od mieszkania i spróbował otworzyć, a okazało się ku jego zaskoczeniu, że  drzwi były otwarte. Wszedł do mieszkania skradając wręcz, bo dobrze pamiętał, że zamykał dom na klucz. I już miał zamiar sprawdzić pomieszczenia, gdy z jego kuchni wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Izaya.To go zaskoczyło, nie spodziewał się jego w swoim domu. Mógł go spotkać wszędzie, ale nigdy tu. Patrzył na niego tępym i jednocześnie zdziwionym wzrokiem. Po chwili odzyskał rezon i jego mina zmieniła się, we wściekłą. Brunet widząc to odetchnął ciężko, czekając aż właściciel mieszkania czymś w niego rzuci, ale ku jego zdumieniu nic takiego się nie stało. Hamował swoją złość, którą okazywał na sam widok informatora. Ręce miał zaciśnięte w pięści, a usta były w tym momencie wąską linią.
- No widzę, że robisz postępy w samokontroli. - zaczął i uśmiechnął w swój specyficzny sposób.
- Może. Co ty tu do cholery robisz? I czego chcesz pchło? - warknął blondyn.
- Mam do ciebie sprawę. - zaczął.
- Do mnie? - powiedział zdziwiony Heiwajima.
- Tak do ciebie - syknął.
- I myślisz, że mam zamiar ją spełnić?
- Nawet na to nie liczę, ale muszę spróbować.
- Dobra gadaj. - mruknął, rozluźniając się i pozbywając tym samym złości.
- Poszedł byś ze mną na można to nazwać bal? To naprawdę ważna sprawa.
Zaniemówił. Jego oczy rozszerzyły w szoku. Chcąc nie chcąc wyobraził sobie to, co go jeszcze bardziej zniechęciło. Poza tym, nie miał żadnych powodów, by pomagać Izayi. Skoro go prosił to musiał być naprawdę zdesperowany, ale i tak zapewne się spodziewał jaka będzie jego decyzja, więc może go tym razem zaskoczy.
- Jeżeli będziesz przebrany za kobietę, to pomyślę. - mruknął.
- No raczej będę przebrany. To się namyśl masz na to czas do jutra. - odpowiedział.
  Skinął głową, mimowolnie lustrując ciało bruneta wzrokiem. Zobaczenie jego w roli kobiety było, aż nazbyt interesujące.Orihara wyminął go, z zamiarem opuszczenia mieszkania Heiwajimy.
- Stój. - usłyszał pewny głos właściciela domostwa i mimowolnie się zatrzymał.
- Hm? - mruknął, odwracając się do niego.
- Myślisz, że tak sobie odejdziesz. Byłeś w moim domu sam, do tego się włamałeś. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się cień przebiegłego uśmiechu.
    Informator pierwszy raz widział, że on w taki sposób się uśmiecha. Przymrużył oczy uważnie lustrując go wzrokiem, szukając czegokolwiek co było by wskazówką, o czym on myśli, czego od niego chce.
- Udajesz głupiego? Czy naprawdę nie wiesz co mam na myśli? - zapytał go blond włosy.
- Nie udaje głupiego. I zapewne wiem co możesz mieć na myśli, Shizu-chan. - uśmiechnął się tajemniczo przez chwilę.
Shizuo wyciągnął w jego stronę rękę.
- Kurtka - rzucił do niego chłodno.
Przez twarz Orihary przebiło się zdziwienie. Przez jego głowę w tej chwili przebiło się tysiące różnych niedorzecznych myśli. Po chwili te wszystkie emocje zniknęły.
- Po co ci ona? - spytał, patrząc na niego podejrzliwie.
- Naprawdę się nie domyślasz. Nie chrzań tylko mi ja daj. - tym razem powiedział to bardziej dobitnie. On rozważał opcję dalszego irytowania go, ale po chwili namysłu zaczął powoli ściągać z siebie kurtkę, a jego wzrok był przepełniony ukrytą wyższością. Heiwajima lustrował wzrokiem jak ściągał tą kurtke wbrew swojej woli, co go zirytowało. Oczywiście wzrok jakim obdarzył go blondyn, nie umknął bystrym oczom informatora z Shinjuku. Po całkowitym ściągnięciu podał ją byłemu barmanowi.
  Shizuo wziął jego kurtkę i przetrząsnął całą, jakby tam czegoś szukał. Na podłogę z głuchym brzdękiem metalu posypała się niemała ilość noży.
- Hej co ty robisz?! - widząc poczynania Heiwajimy oburzył się, nie kryjąc tego.
- Nie widać ?  Sprawdzam czy mi czegoś nie zakosiłeś. - warknął.
- Nic ci nie zabrałem - mruknął.
- To jakim cudem wlazłeś mi do mieszkania, pchło?! - odpowiedział, znacząco podnosząc ton swego głosu.
- Sztuczka z spinką. - odpowiedział brunet, wyciągając ze spodni wsuwkę do włosów.
Blondyn westchnął ciężko, po czym oddał mu jego kurtkę ze zrezygnowaniem. Nie, żeby mu wierzył, ale jakoś odechciało mu się sprawdzania, czy coś mu zakosił.
Izaya wziął od niego swoje ubranie i założył na siebie.
- Już ci entuzjazm zgasiłem, żeby mnie przeszukać? - powiedział z udawanym zawodem, uśmiechając drwiąco. Kucnął i zaczął zbierać z podłogi swoje noże.
- Zamknij się, kleszczu - syknął, oparł się o ścianę, obserwując go uważnie.
- Czyli tak - stwierdził, kończąc zbieranie noży.
Bestia Ikebukuro obserwowała go cały czas bacznie. Brunet skończył zbieranie swojej broni z podłogi i udał się do wyjścia.
- A ! Jeszcze jedno Shizu-chan - powiedział zbliżając się do blond włosego zdecydowanie za blisko.
Heiwajima drgnął lekko, sam nie wiedział czemu tak zareagował na jego bliskość. Czuł się jak sparaliżowany, jego bliskością, niemal czując jego ciepły, rytmiczny oddech, na swojej szyi.
- Namyśl się, przyjdę po odpowiedź o jedenastej. - wyszeptał mu tuż do ucha, uśmiechając nonszalancko. Odsunął się od niego i wyszedł.
    Shizuo przez chwilę jeszcze nie ruszył się z miejsca. Mimo woli dał sobie rękę na szyje, w miejscu, które było owiewane przez oddech Izayi. Przejechał dłonią po szyi i podszedł do drzwi, zamykając je. Poszedł do kuchni, zrobić sobie kolacje. Zrobił sobie tosta z szyną serem i ketchup'em oraz ciepłą herbatę. Usiadł przy stolę, zastanawiając się nad prośbą bruneta. Zastanawiał się, co się za tym kryje, szukał jakiś haczyków, luk w tym wszystkim, ale niczego takiego nie znalazł. Po zjedzonej kolacji umył naczynia i poszedł pod prysznic. Ciepła woda obmywała jego ciało z resztek dzisiejszego dnia. Oparł swoje czoło o kafelki, przymykając oczy, musiał podjąć decyzję, a właściwie już ją podjął. Jak to mawiają raz kozie śmierć i tym sposobem Shizuo Heiwajima przeczuwał, że wpakował się w niezłe gówno. Wyszedł spod prysznica, wycierając włosy ręcznikiem, w samych bokserkach udał się do swojej sypialni. Położył się na łóżku, wcześniej odkładając ręcznik na swoje miejsce, po czym zamknął oczy. Nie minęło dużo czasu, a pogrążył się w swojej sennej krainie. Izaya natomiast spędził prawie całą noc na swojej pracy, ale również zastanawiając się jaką decyzje podejmie blondwłosa bestyjka, to były rzeczy, o których rozmyślał, gdy zszedł z komputera, leżąc w łóżku zanim zmorzył go sen.