niedziela, 10 maja 2015

Szarość, którą rozjaśniło słońce II

Witajcie! Tym razem mam dla Was coś innego niż song-fic. No i szybciej niż zwykle dodaję. Wiem, wiem można by uznać, że o tym opowiadaniu dawno zapomniałam, bo go ruski rok nie pisałam i dłużej, ale ja o wszystkich opowiadaniach pamiętam, choć kończę je w różnych odstępach czasowych. Następną część postaram się dodać prędzej niż po jakimś roku. Będzie to wtedy ostatnia część albo przedostatnia, bo to jest dość krótkie autorskie opowiadanie. Mam jedynie nadzieję, że nie wyszło to tragicznie, bo niezbyt zadowolona jestem z tego, ale ocenę zostawiam Wam.
__________________

    Gdy tylko wyszedł z pomieszczenia, gdzie miał swoją nową zabawkę i zamknął drzwi, zgodnie z oczekiwaniami ujrzał beznamiętny wzrok swojego starszego brata. Zmrużył oczy i nim on zdążył się odezwać powiedział:
- Nie wtrącaj się. To nie twoja sprawa i nie twoja zabawka. W końcu nie masz z moimi pupilkami żadnych więzi. - mruknął chłodnym tonem, wymijając starszego i udając na górę. Ten spojrzał za nim, lecz nie skomentował toku myślenia swego młodszego rodzeństwa. Na pomoc, w tej sprawie rodziców nie miał co liczyć, w końcu ojciec był szefem mafijnej rodziny, a matka nie raz w jej prowadzeniu pomagała. Oboje byli całkiem prawie wyprani z uczuć i współczucia dla drugiej osoby, więc nawet by się tym nie przejęli, co robi jeden z ich synów, a może by nawet go za to pochwalili. On nie był taki sam jaki oni, nie pozbył się uczuć i wciąż był wrażliwy na ludzką krzywdę. Miał odziedziczyć mafię tylko dlatego, bo był najstarszy. Skazany był na to, żeby sam sobie poradzić z tym zamiłowaniem swojego młodszego brata do sadyzmu. Obrócił się, w stronę wyjścia z piwnicy, a nie widząc i nie słysząc nikogo zmierzającego ku niemu, wszedł cicho do pomieszczenia, w którym była ofiara jego braciszka. Podszedł bliżej i ukucnął przy śpiącym chłopaku. Wyciągnął dłoń, odgarniając mu kosmyki czarnych włosów z twarzy. Chłopak nawet nie drgnął pod wpływem jego dotyku. Nie zdziwiło go to specjalnie.
    Po dłuższej chwili przyglądania się mu stwierdził w myślach, że jego brat nie zdążył mu jeszcze zrobić większej krzywdy i jak na jego standardy nie jest jeszcze tak źle. Podniósł się i opuścił pomieszczenie, udając się do swego pokoju na górze. W drodze postanowił sobie, że pomoże temu chłopakowi wydostać się ze szponów jego młodszego brata. Przestanie mieć chęć zrobienia czegoś w takiej sprawie, ale jednak w efekcie pozostając biernym obserwatorem. Nie ważne, co się po tym stanie. Jak będzie musiał zostać zastępstwem ludzkiej zabawki to nią będzie. W końcu nie jest słaby, choć posiada jeszcze więcej uczuć, w stosunku do ludzi niż jego rodzina, bez powodu nie jest przyszłym następcą ojca. Nie będzie martwić się konsekwencjami. Pokaże im wszystkim, że potrafi mieć swoje zdanie i pokrzyżować plany tego małego sadysty. Położył się na łóżku, kładąc ręce za głowę. Wpatrywał się uporczywie w sufit, zastanawiając się jak załatwić tą sprawę dość sprawnie i szybko. Jednak potrzebował do tego idealnej okazji i pewności, że jego brata nie będzie przez jakiś dłuższy okres czasu. Próbował sobie przypomnieć czy w najbliższym czasie było by jakieś ważniejsze wydarzenie, które wywiało by młodszego z domu. Na to się mimo wszystko nie zanosiło. Westchnął ciężko, przekręcając na bok. Niedobrze. Tu liczy się czas, zwłaszcza, że ten mały sadysta potrafi być naprawdę nieobliczalny. Wstał i wyszedł z pokoju, udając do kuchni zamyślony. Nie mógł usiedzieć w miejscu i przestać myśleć o chłopaku, który był przetrzymywany. Nigdy wcześniej nie doświadczył takiego żywego zapału, by którejś z wcześniejszych ofiar pomóc. Zastanawiało go, czemu tym razem jest inaczej, lecz nie potrafił tego wyjaśnić. Zatrzymał się prawie u drzwi kuchni, słysząc głos matki dochodzący z tamtego pomieszczenia. Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że zwraca się do jego młodszego brata. Chodziło o jakiś bankiet, na który miał jechać. Kobieta uważała, że jego starszy brat raczej nie będzie dobrą wizytówką tam. W sumie nie dziwne, gdyż wolał pozostawać w cieniu i zwykle właśnie młodszy lubił być w centrum uwagi. Gdy rozmowa dobiegła końca i było pewne, że młody się nie wywinie uśmiechnął się pod nosem. Lepiej stać się nie mogło. Zwłaszcza, że bankiet miał być jutro... 
    Wszedł do kuchni, jak gdyby nigdy nic i nalał sobie soku. Wymienił krótkie spojrzenie z młodszym bratem. Zaś matka poinformowała go o tym, że jutro będzie z ojcem i młodym na bankiecie, na co tylko skinął głową i po chwili wrócił do  swego pokoju, starając się nie ukazywać żadnej nadmiernej radości. Jego młodszy brat nie zawitał do swego więźnia już w celu znęcania się tego dnia. Jego starszy brat tego dopilnował, co mu się nie podobało, ale wcześniej też tak czasem robił. Uznał, że da mu nadzieję na to, iż pilnowanie go, gdy się kręci wokół zejścia do piwnicy jakoś go rusza. A potem zniszczy tą iluzję wyższości, tłukąc tego szczeniaka co był na dole jak psa. Uśmiechnął się pod nosem sam do siebie i zamknął oczy, chcąc usnąć. Zaś starszy najdłużej z całego domu nie spał. Leżał i rozmyślał, gdzie zabrać chłopaka, gdy już go uwolni. Chciał by był naprawdę bezpieczny i już tu na powrót nie trafił. Prawie przysnął, gdy pomyślał o pewnym miejscu. Uznał, że będzie dobre i przestał walczyć z męczącą go od dłuższego czasu sennością. W końcu jutro czeka go ciężki dzień.