Po najeździe Quincy i opanowaniu sytuacji siedział na tarasie, spoglądając na księżyc odbijający się w tafli oczka wodnego, w którym pływały karpie koi. Widząc jakie spustoszenie zasiał wróg czuł w kościach, że nadszedł czas, aby spłacić zaciągnięty dług.
Miał dobre życie. Czerpał z niego ile mógł. Posiadał wspaniałego, troskliwego przyjaciela, który dzielił z nim wiele momentów. Był jedną ze stałych osób w jego życiu. Właśnie dlatego, mimo że wiedział o nadejściu tego dnia czuł żal. Nie chciał go opuszczać. Miał jednak wrażenie, że może nie mieć wyboru.
Myślał o tym, gdy jako dzieci psocili razem na terenie akademii, choć to raczej Kyouraku uczył go wtedy siania zamętu. Wspinali się razem na drzewa, aby zrywać owoce.
Wspólne misje z mistrzem Yamamoto, którego też utracili. Misje, gdzie zawsze byli razem.
Momentu jego zasłabnięć, które zawsze martwiły Shinsui’a, robiącego dla niego tyle ile w tamtych momentach mógł dla niego.
Jego przyjaciel był pięknym i wrażliwym Bogiem Śmierci. Nie zasługiwał na to, aby utracił dwie bliskie mu osoby w tak krótkim czasie. Juushirou miał tylko nadzieję, że jeśli będzie musiał spełnić swój obowiązek to mu to wybaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz