piątek, 27 stycznia 2012

R1


Gdy nagle...
_____________________________________________
Poczuła ostrze, które utworzyło małą ranę na jej boku. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła uciekającego niskiego chłopaka z kapturem na głowie.
Wyciągnęła katanę z pochwy i ruszyła biegiem za nim. Ona była typem kobiety, która nie odpuszcza jak się jej zajdzie za skórę, nawet najmniejszym głupstwem. Chłopak uciekał przed nią prawie potykając się o własne nogi. Wiedziała, że on jest świadomy z kim zadarł. Przyśpieszyła bieg, że po chwili była na tyle blisko niego, by mogła ściągnąć mu kaptur, po czym go za niego pociągnąć i przyciągnąć do siebie. Trzymając go przystawiła mu miecz do szyi. Shizuma, bo tak nazywała się ta dziewczyna czuła jego strach co ją bardziej motywowało,  by po prostu pozbawić go życia.
-Podaj mi pięć powodów, bym zostawiła cię przy życiu- wysyczała mu jadowicie tuż nad uchem. Chłopak wzdrygnął się, bo nie było powodów, żeby go oszczędziła. On sam się w to wplatał, przypadkowo ją raniąc. Chcąc zyskać trochę czasu zaczął mówić.
- To się już nigdy nie powtórzy, błagam cię puść mnie wolno a już mnie nigdy nie zobaczysz! Jeżeli mnie oszczędzisz zrobię co zechcesz! Nie zabijaj mnie!- wykrzyczał, a przy końcu głos mu się załamał. Reakcją na słowa chłopaka był jej śmiech. - Wiesz, nienawidzę tchórzy, ale odważnie się nawet zachowałeś, bo zazwyczaj moje ofiary milczą jak zapytam o powody. Nie przekonałeś mnie- ostatnie zdanie powiedziała lodowatym tonem i pchnęła chłopca na ziemię, po czym rozcięła w mgnieniu oka chłopaka na pół. Żaden człowiek nie odważył się mu pomóc, bo wiedzieli że skazują się na los jej ofiary. Ona obrzuciła ciało obojętnym spojrzeniem swych krwisto-czerwonych tęczówek, po czym poszła do hotelu. Odebrała w recepcji klucze do pokoju i wbiegając po schodach, zatrzymała się. Kluczami otworzyła drzwi, potem weszła do pomieszczenia, wtedy jak na zawołanie zadzwonił telefon. Podeszła do telefonu i podnosząc słuchawkę odezwała się.
- Halo?- powiedziała bez uczuciowym tonem.
- To ja.- odezwał się męski głos po drugiej stronie.
- Czego chcesz?- zapytała.
- Mam dla ciebie robotę.
- Gdzie?
- W Ikebukuro. Jutro o dziewiątej masz samolot. Reszty dowiesz się potem- powiedział jej rozmówca i rozłączył się. Shizuma rzuciła słuchawką i zaklęła w myślach, zaczęła się pakować. Przez resztę nocy po spakowaniu się nie spała. Równo o ósmej zapłaciła za pobyt w hotelu i pojechała na lotnisko. Czekała na samolot, który jak na złość był opóźniony  o godzinę. Wsiadła do samolotu i zajęła swoje miejsce. Naprzeciwko niej po jakiejś chwili usiadł jakiś na oko chłopak w klasie licealnej. Spojrzała na niego przelotnie i wróciła do patrzenia przez okno. Chmury, chmury i chmury nic innego. Westchnęła cicho i wyciągnęła telefon z kieszeni. Leciała jeszcze przez jakieś dwa dni. Jak oznajmiono, że zbliżają się do lądowania wszyscy już obmyślali, żeby jak najszybciej wyjść jakby się palić miało. Ona siedziała spokojnie, aż w końcu wylądowali. Wszyscy jak najszybciej próbowali  się  dostać do wyjścia, a ona poczekała aż to się wszystko rozluźni. W końcu wyszła i ruszyła, w stronę gdzie według niej powinno być wyjście. Szła aż nagle ktoś ją zaczepił i powiedział by poszła po dalsze informacje na pocztę, więc tak zrobiła. Na poczcie otrzymała kopertę i wyszła po czym zaszyła się w miejscu, gdzie na pewno nikt oprócz niej nie przeczyta owego listu. Wyciągnęła nóż sprężynowy z kieszeni płaszcza, po czym otworzyła kopertę i schowała nóż z powrotem. Wyciągnęła białą kartkę, która była w środku poskładana kilkakrotnie. ~ Co to ma być może jeszcze zrobi z tego jakiś kształt z origami.~ mruknęła w myślach rozkładając kartkę. W liście było napisane gdzie ma mieszkanie i w kopercie również znajdowały się kluczyki do domu, których wcześniej nie zauważyła. Wyciągnęła kluczyki i schowała do torebki. List również tam schowała i ruszyła, ciągnąc za sobą swoją walizkę z rzeczami  przez ulice tego zatłoczonego miasta. Szła i szła nie mogąc znaleźć odpowiedniej ulicy, gady nagle ktoś na nią wpadł. W efekcie obydwoje przewrócili się. Warknęła coś pod nosem i spojrzała na osobę, która się z nią zderzyła. Był to brunet, gdzieś po 20stce miał bladą skórę i brązowe oczy. Mężczyzna obejrzał się za siebie i odetchną z ulgą i spojrzał na osobę z którą się zderzył.
- Przepraszam - powiedział wstając.
- Nic się nie stało - powiedziała, ale wgłębi jej duszy miała ochotę go zabić, ale postanowiła odpuścić. Chciała trochę opóźnić swoje wykonanie misji, bo spodobało się jej tu. Wstała i otrzepała swój płaszcz.
- Nie jesteś stąd prawda? - zapytał chłopak.
-  Tak masz rację, nie jestem - powiedziała.
On uśmiechnął się do niej łagodnie.
- Jestem Orihara Izaya, informator - przedstawił się.
- Kusakabe Shizuma - powiedziała.
- Miło mi. Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał.
- Tak, jeżeli mógłbyś zaprowadź mnie na tą ulicę - odparła i pokazała mu nazwę ulicy.
- Dobrze to chodźmy - powiedział wesoło i ruszył. Poszła za nim ciągnąc za sobą swoja walizkę. Szli jakieś 15 minut, aż on się nie zatrzymał.
- To tutaj - odpowiedział i miał zamiar się obrócić, ale odsunął się w bok, a przed oczami dziewczyny przeleciał automat z napojami. Na drugim końcu ulicy stał blondyn w niebieskich okularach z papierosem w ustach i stroju barmana.
- Na mnie już czas, na razie! - powiedział szybko brunet i pobiegł gdzieś. Po chwili przed oczami Shizumy przebiegł ten blondyn, co chwilę temu był na końcu ulicy. Spojrzała jeszcze za nim, wzruszywszy ramionami poszła, w stronę swojego  jedno rodzinnego domku. Zamknęła drzwi i poszła poszukać sypialni by zostawić bagaż i zwiedzić dokładniej mieszkanie. Znalazła je po chwili. Miała wielkie dwuosobowe łóżko z baldachimem. Zostawiła tam walizkę i poszła rozejrzeć  się lepiej. Dom był bardzo duży, jak dla jednej kobiety, ale jej się to bardzo podobało. Wszystko było pod jej gust. Musiała przyznać, że jej zleceniodawca się postarał. Skończywszy zwiedzać dom rozpakowała się. Zjadła coś, bo nawet lodówkę zaopatrzono w jedzenie i poszła pod prysznic. Zimna woda zmywała z jej ciała częściowe zmęczenie podróżą oraz chodzeniem po mieście w celu znalezienia ulicy, na której mieszkać miała. Zakręciła wodę i wytarła się ręcznikiem i ubrała w czarny szlafrok, na którym widniały czerwone róże. Poszła do sypialni i rzuciła na łóżko. Leżała twarzą do poduszki przez jakiś czas, aż oddała się w objęcia morfeusza.
________________________________________
No wreszcie dodałam pierwszy rozdział xd. Jeżeli są jakieś błędy to powytykać możecie mi je.
Mam nadzieję, że notka się podoba do napisania:3

czwartek, 12 stycznia 2012

Coś jakby prolog.

Księżyc mienił się w odcieniu szkarłatu. Wszędzie było pełno ognia, wszystko, całe maleńkie miasteczko płonęło. Jednak z niszczycielskich płomieni wyskoczył koń wraz z jeźdźcem na swoim grzbiecie. Jeźdźcem z całą pewnością była kobieta. Ona stała za podpaleniem miasta, to była część jej zemsty. W końcu znalazła się na wzgórzu, które było nad miastem. Zatrzymała swojego wierzchowca i z niego zeszła. Trzymając zwierze za lejce, spojrzała na płonące miasto. Jej długie, czarne włosy szarpał delikatnie wiatr. W czerwonych oczach brunetki odbijał się obraz płonącej mieściny. Po krótkiej chwili znów wsiadła na swojego rumaka. Przez ramie obdarzyła pełnym pogardy wzrokiem miasto, które prawie już nie istniało. Doprawdy żałosne, całe miasto nie dało rady jednej dziewczynie - pomyślała. Koń pędził a wiatr powiewał jej włosami. W końcu przekroczyła bramę cmentarną. Jechała między nagrobkami naruszając ciszę, która tam panowała.Po niedługiej chwili jednak z cmentarza też wyjechała. Zatrzymała się dopiero przed małym domkiem, którym była stajnia. Zeszła z konia i zaprowadziła go do boksu, po czym wyszła. Ruszyła w kierunku miasta, które było niedaleko. W końcu zatrzymała się pod jednym z hoteli, gdy nagle...

Witam!

Na tym blogu będę dodawała swoje opowiadania, które wyjdą spod mojego długopisu.