- Cholerny Yaga twierdził, że robota miała być prosta – zamarudził pod nosem, spluwając strużką krwi na ziemię.
Spoglądał na ewoluującą przed jego oczami klątwę, która z przeklętego łona stała się klasą specjalną. Suguru zastanawiał się czy opiekun ich klasy wiedział, że to może się wydarzyć.
Normalnym było w tej profesji dostawania misji przekraczających możliwości.
Ciągła adrenalina i stawianie swojego życia na szali, aby chronić jednostki bezbronne.
Było to też świetną okazją do rozwinięcia swoich umiejętności. Nie,żeby już nie był najsilniejszy.
Nieskończona ambicja jednak nie miała zamiaru dać osiąść mu na laurach. Ruszył do ataku z jedną z wielu klątw, które w siebie wchłonął.
Walka nie była prosta. Zbliżenie się bardziej do tej klątwy było okropnie trudne. Wydawało mu się wręcz nie do przejścia, ale nie dopuszczał tej wątpliwości do siebie. Wyglądem przypominała cholernego Krakena z opowieści o piratach albo inny ośmiornico podobny wytwór wyobraźni.
Nie zamierzał się poddawać. Znajdzie lukę w pozornie idealnej obronie. Nie dbał o coraz bardziej dające mu się we znaki zmęczenie i wyczerpanie spowodowane przedłużającą się walką.
Rzucił się ponownie do ataku ze zdwojoną motywacją i siłą.
Udało mu się nadwyrężyć zdolności regeneracyjne klątwy. Uśmiechnął się zadowolony, widząc już szansę, aby nareszcie zakończyć tę zbyt długą potyczkę. W chwili, gdy poczuł uścisk na swojej kostce cała jego pewność, że panuje nad sytuacją wyparowała. Został pociągnięty w przód, a klątwa rozdziawiła paszcze, w której znajdowało się mnóstwo ostrych zębów. Zdjęło go przerażenie świadomością, że zostanie pożarty. Przed oczami stanęły mu sceny z obecnego życia. Rodzice, przyjaciele z liceum Jujutsu i ich wspólnie spędzone chwile. Jazda na rowerze z Satoru, ich rywalizacja w grach wideo, jedzenie w KFC. Czuł żal, że nie będzie mógł się z nim pożegnać.
- Co za żałosny koniec – stwierdził zrezygnowany, a gdy już miał wpaść do otworu gębowego tego potwora z drugiej strony przebił go sztylet ku jego zdziwieniu.
- Odsuń się, Suguru! - usłyszał dobrze znany sobie głos.
Wykonał polecenie niemal natychmiast bez zbędnego zastanawiania nad tym, bo ból odczuwany przez klątwę sprawił, że macka trzymająca go puściła. Moment później odrzuciło go w tył, bo klątwa wybuchła. Impet tego zatrzymało drzewo, w które solidnie uderzył plecami. Spojrzał w górę na unoszącego się w powietrzu Gojo przybrudzonego fioletową krwią.
- Yo! Suguru! Chyba sobie nie myślałeś, że będziesz umierał samotnie, co? A na pewno nie dzisiaj.
- Satoru – rzucił ze zmęczonym uśmiechem. - Dziękuję. Co ty tu robisz?
- Wracałem z misji i wyczułem całkiem potężną energię klątwy, a że miałem po drodze to postanowiłem sprawdzić – oznajmił, jakby nigdy nic. Na jego podziękowania tylko się uśmiechnął.
- Wracajmy do domu, Suguru – powiedział, wyciągając dłoń w jego stronę.
- Ah, więc to tak – mruknął średnio przekonany, aby była to do końca prawda.
Złapał go za rękę i podniósł.
- Masz rację. Wracajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz