wtorek, 12 marca 2024

Ciebie już nie ma

- Chuuya wezwałem cię tutaj, bo myślę, że chciałbyś o tym wiedzieć. Potwierdzono śmierć Dazaia. Był dawniej twoim partnerem, więc uznałem, że powinieneś zostać poinformowany – wyjaśnił spokojnie szef Portowej Mafii. Zerknął krótko na twarz swojego podwładnego, na której występował szok wraz z niedowierzaniem.

- Jak? - Nakahara wydusił z siebie z trudem, czując ucisk na gardle.

Nie potrafił w to uwierzyć. Nie chciał.

- Przez jeden z tych jego wymyślnych sposobów na samobójstwo, których zawsze szukał.

- Nie wierzę i nikt się nie zorientował?! Yosano też jest bezradna?

- Dazai zrobił wszystko tak, aby nie mogli mu przeszkodzić.

- Nie wierzę w to – powtórzył i pokręcił głową, cofając się o kilka kroków. - Chcę zobaczyć jego ciało.

- W porządku. Pozwalam ci udać się do Agencji i ich o to poprosić – uznał Mori, będąc świadomym, że z pozwoleniem czy bez i tak by to zrobił.

- Dziękuję, szefie – Nakahara skłonił się krótko i wybiegł z gabinetu.

  Pędził do Agencji, jakby od tego zależało jego życie. W sumie po części tak było. Będzie zależeć od tego co zobaczy i zastanie, będąc zmuszonym do stawienia czoła rzeczywistości.

Wparował do siedziby detektywów z hukiem otwierając drzwi.

- Gdzie jest Dazai?! - rzucił w ramach powitania.

Oczy wszystkich w pomieszczeniu spoczęły na nim. W momencie, gdy zadał to pytanie ich twarze wyraźnie posmutniały.

- Dazai-san jest w pobliskiej kostnicy – wydukał Atsushi, patrząc na swoje buty.

Wyglądał na poważnie przygnębionego.

- Zaprowadź mnie do niego – warknął.

- Ja? - poderwał głowę, spoglądając na rudowłosego. - Nie wiem czy – zaczął, ale został złapany za nadgarstek i w tej samej chwili pociągnięty do wyjścia.

- Możesz, możesz! Chcę go zobaczyć, a nie ukraść z tej cholernej trupiarni! - fuknął zirytowany Nakahara rozwiewając wątpliwości chłopaka z Agencji.

- Skoro tak – rzucił wciąż niepewnie Nakajima.

  Na miejscu niechętnie załatwił, aby mogli zobaczyć ciało Osamu. Sam nie miał ochoty tego robić, ale nie chciał zostawiać Nakahary samego. Zaprowadzono ich do odpowiedniej części lodówek.

Atsushi otworzył powoli odpowiednią szufladę, gdy zostali sami. Wbił wzrok w egzekutora, bo sprawiało mu ból patrzenie na ciało człowieka, który go uratował.

Chuuya wpatrywał się w nieruchome ciało swojego dawnego partnera jak zaczarowany. Wyglądał tak spokojnie, jakby po prostu usnął. Wyciągnął swoją dłoń, której sięgnął tej jego. Była lodowata.

Odruchowo spróbował znaleźć puls, ale go nie było. Część jego desperacko pragnęła odnaleźć w nim jakąś iskierkę życia. Rzeczywistość była jednak brutalna i niezmienna. Docierała do niego powoli i z trudem. Zacisnął wargi w wąską kreskę, ostrożnie zamykając szufladę. Spojrzał na detektywa, którego wręcz siłą tutaj zaciągnął.

- Dziękuje – wydusił i odwrócił się na pięcie, odchodząc.

Pozwolił sobie dopiero, aby po jego policzkach spłynęły łzy, gdy oddalił się wystarczająco daleko labiryntem bocznych, rzadko uczęszczanych uliczek.

  Kilka dni później odbył się pogrzeb. Właściwie dwa pogrzeby. Jeden na oficjalnym cmentarzu, gdzie miejsce pochówku było ogólnodostępną informacją. Drugi, ten prawdziwy, gdzie miejsce spoczynku Osamu było bardziej skryte. Członkowie Agencji tłumaczyli to tym, że miał wielu wrogów. Nie chcieli, aby ktoś złośliwie i celowo zniszczył mu miejsce pochówku.

Nakahara przyjął to wyjaśnienie, bo było sensowne. W duchu przysiągł sobie, że jeśli natrafi na dupka robiącego takie rzeczy to go spierze. Był na obu ceremoniach pogrzebowych. W miejsce oficjalnego pochówku udał się później, gdy członkowie Zbrojeniówki się pożegnali. Był wdzięczny detektywom, że pozwolili mu poznać prawdziwe miejsce jego spoczynku. W zamian miał zamiar strzec tej tajemnicy. Wbił spojrzenie w prosty nagrobek z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem.

- Oszukałeś mnie, gnido. Ostatnim razem fantazjowałeś o podwójnym samobójstwie, a ostatecznie umarłeś sam. Czyżby dlatego, bo domyśliłeś się, że nie mam nigdy zamiaru dostarczyć ci do towarzystwa spragnionej śmierci panienki? - zastanowił się na głos, a wtedy ktoś mu dłońmi od tyłu zakrył oczy, zabierając całe pole widzenia. Nakahara błyskawicznie dobył broni, którą na oślep wycelował w intruza. Ręce zostały nagle zabrane z jego twarzy, a na widok jaki miał przed sobą jego niebieskie oczy rozszerzyły się w szoku.

- Stęskniłeś się? - rzucił z typowym dla siebie cwaniackim uśmieszkiem. Nie odsunął się nawet o milimetr od lufy broni rudowłosego przystawionej mu do skroni. - Doskonale wiedziałem, że nie zamierzasz mi dostarczyć towarzystwa – dodał wesoło.

- Widziałem ciało. Jak to możliwe? - Chuuyi dłoń trzymająca broń wyraźnie zadrżała, a po chwili całkowicie opuścił rękę. Nic nie rozumiał. Pewien był jednak, że miał przed sobą prawdziwego Osamu. Pragnienie śmierci, gdy stawał w jej obliczu, które często widział w tych ciemnych oczach było autentyczne.

- A to proste. Yosano na jakiś czas uczyniła mnie martwym. Musiało być to wszystko wiarygodne.

- Dlaczego?

- By odpowiednie osoby uwierzyły, że nie żyje – wzruszył ramionami.

- To kto jeszcze zna prawdę?

- Ty, Fukuzawa, Yosano i Ranpo. Mori się ucieszył?

- Na pewno nie płakał. Wydawał się zadowolony – przyznał, bo szef nie okazał nawet krzty żalu.

- Rozumiem – pokiwał głową, zupełnie tym nie zaskoczony.

- Chuuya – dodał już pewnym, ale delikatniejszym tonem.

- Czego?

- Potrzebuję cię. Przywrócisz dla mnie na jakiś czas Podwójną Czerń? - zapytał, wyciągając w jego kierunku rękę. - Zrozumiem, jeśli nie zechcesz.

- Zamknij się, idioto – warknął, chwytając jego dłoń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz