niedziela, 26 lipca 2015

Gra się nigdy nie kończy.

Witajcie! Wróciłam i mam dla Was małą informację. W czasie mojego wypoczynku stworzyłam krótką serię, która jest eksperymentem i ma tylko cztery rozdziały. I przez jakiś czas będę dawała tylko to opowiadanie, może przeplatając z jakimiś shotami. A teraz zapraszam na krótki tekst z parą, która będzie pojawiać się dość tu często, tak myślę.
___________________________

Mogłem obserwować ciebie codziennie. Będąc z Tobą cały czas, nie odstępowałem cię na krok. W naszym przestępczym środowisku znany byłem, jako twój wierny pies i prawica. Nie przeszkadzało mi to, choć nigdy nie byłem w stanie odgadnąć jak ty mnie postrzegałeś. Czy byłem tylko zwykłym pionkiem, jednym z wielu, którego trzymałeś w swojej pajęczej sieci, czy może mogłem czuć się wyjątkowo, bo byłem twoim najbliższym współpracownikiem. Twoim ochroniarzem i najlepszym snajperem. Nie zauważyłem nawet, jak przez lata naszej współpracy się do ciebie przywiązałem. Stałeś się najważniejszą częścią mojego życia. Dla ciebie byłem w stanie ryzykować własne życie, dbając tylko o to, byś ty przetrwał. Zostałem pajęczyną, która za wszelką cenę była gotowa chronić swego pająka. Tylko, iż pewnego dni zawiodła. Tam na dachu, gdy stałeś na przeciwko tego cholernego detektywa konsultanta. Wiedziałem, że jesteś szalony, ale nie podejrzewałem, że strzelisz do siebie. Zwłaszcza, iż zachowywałeś się przed tym wszystkim, jakbyśmy mieli załatwić jakąś prostą robotę i wrócić do domu. Jednak wróciłem do niego tylko ja. Sam, bez mojego upadłego anioła, który zanurzony był w mroku i mnie prowadził. Byłeś dla mnie upadłym, który odszedł od Boga, widząc jak ten głupio urządził swój świat i postanowił kroczyć swoją ścieżką zniszczenia. A teraz bez ciebie i ja stałem się bezużyteczny, bo po co komu pajęczyna, która nie ma swojego pająka. Nie potrafię przestać myśleć o Tobie, choć ciebie już nie ma. W mieszkaniu, gdzie zawsze byliśmy we dwoje, widzę wszędzie ciebie. Jak wychodzisz rozczochrany z sypialni i przez krótką chwilę urzekasz mnie uśmiechem, gdy stoję w przedpokoju mam przed oczami ciebie, jak na mnie wrzeszczysz, bo nie kupiłem tego, co według twojej opinii było na liście zakupów najważniejsze. Odtwarzanie w głowie twojego głosu zawsze przynosi ze sobą bolesne ukłucie, którego nie rozumiem. Wtedy tak jak teraz przychodzę na dach, gdzie zginąłeś. Tak jak w tej chwili. Czuję się, jakbym był dzięki temu bliżej ciebie. Podchodzę do krawędzi dachu i na niej staję. Patrze w dół, na ludzi podążających w różne strony. Zastanawiam się chwilę, czemu nie skoczę, skoro i tak bez ciebie jestem niczym. Dochodzę tylko do jednego wniosku, który dla mnie jest jak tratwa dla tonącego.
- Gra się jeszcze nie skończyła - mówię w przestrzeń i po chwili odchodzę stamtąd.

piątek, 3 lipca 2015

Wszędzie, a zarazem nigdzie.

  Obiecał, że wróci. Mówił, że będzie na siebie uważał. Zaufałem mu, choć nie chciałem go puszczać samego. A teraz go nie ma. Nie ma jedynej w świecie osoby, która zdołała roztopić me zlodowaciałe serce i pokazać czym jest szczęście. Moim szczęściem nazwałbym tylko jego osobę. Schowałem twarz w dłoniach, wzdychając ciężko. Czułem się oszołomiony, nie potrafiłem przyjąć tej tragicznej wiadomości. Mój umysł znając prawdę i tak ją wypierał. Czy Bóg, jeśli istnieje mści się na mnie w ten sposób za różne niekoniecznie dobre czyny, dając mi poczuć szczęście, by je niespodziewanie odebrać? Pokręciłem głową gwałtownie, co za głupota, by mieszać w to Boga, którego istnienia nigdy nie uznawałem. Widocznie mi szczęście nigdy nie było pisane, więc gdy je pochwyciłem zostało mi nagle odebrane. Po tej wieści nie mogłem skupić się na pracy. Udałem się do swego pokoju i położyłem na łóżku. Zaciągnąłem się twoim zapachem, który jeszcze na niej pozostał. Bo jeszcze dziś rano obudziłem się przy tobie. Odetchnąłem głęboko, po raz pierwszy w życiu pozwalając sobie na taką słabość, jaką był płacz.
  - Wszystko z tobą w porządku? - spytał Sherlock, przyglądając się mi badawczo.
- Tak. Jest ze mną wszystko dobrze
- Lestrade... - zaczął mój młodszy braciszek, lecz mu gwałtownie przerwałem - Zmień temat, ze mną jest naprawdę w porządku i nie musisz mnie sprawdzać. Do tego przyszedłem do ciebie w innej, ważniejszej sprawie - odparłem ze złością, iż naprawdę próbował coś takiego zrobić. Przeprosił mnie i nasza rozmowa przybrała swój dawny wygląd, gdzie dokazywaliśmy sobie nawzajem. Czułem ulgę, bo wyglądało na to, że nie domyślił się mojego kłamstwa. Tak naprawdę nic nie było dobrze. Cały Londyn przypominał mi ciebie. Siedząc w swojej rezydencji w fotelu miałem przed oczami ciebie, gdy spędzaliśmy tam razem czas. Cały mój świat przepełnił się tobą, ale to nie koiło. Bo materialnego ciebie już nie było. Zachowywałem się niczym masochista, chodząc w miejsca, w których się spotykaliśmy. Przypominając sobie twój ton głosu na nowo, uśmiech, który bardzo często mnie radował. Bałem się zapomnieć o tobie, ale też nie mogłem żyć bez ciebie. Skupianie się na pracy było dla mnie po raz pierwszy ciężarem. Z czasem trzymanie się kurczowo wspomnień przestało mi wystarczać.
  Spojrzałem na broń, którą trzymałem w ręku, siedząc na łóżku. Byłem zdecydowany. Ostatni czas pokazał mi wyraźnie, że bez ciebie moje życie nie będzie mieć sensu. Nie jestem też w stanie wrócić do mojej lodowej powłoki, która chroniła moje serce, zanim się jej pozbyłeś. Odłożyłem na chwilę broń i wyciągnąłem telefon. Wystukałem krótką wiadomość: Przepraszam. MH
  Odłożyłem telefon i ponownie wziąłem broń, kierując ją na siebie. Strzeliłem, mając nadzieję na ponowne spotkanie ciebie, Greg.
________________________
Takie krótkie coś. Inspirowane tym filmikiem:
https://www.youtube.com/watch?v=VD-reMEz510
Chciałam poinformować, że nie mam pojęcia czy w tym miesiącu uda mi się jeszcze coś wrzucić, bo ze względu na zbliżający wyjazd nie będę miała możliwości wrzucania czegokolwiek.