sobota, 25 maja 2013

Tak brzmiało jego imię.

  Tak mnie nagle wzięło, a że miałam bloga pod ręką to zaczęłam na nim pisać.
Możliwe jest, że zawieszę bloga lub opuszczę, bynajmniej na razie nie jestem pewna. Gdyż zaczęłam się zastanawiać nad porzuceniem pisania. Chociaż może od niego odpocznę tylko, ale to mniej prawdopodobne. Jednak nic nie jest jeszcze pewne.
_____________________________________________________________
  Kiedyś byłeś przy mnie zawsze. Nie chciałeś opuszczać mnie na krok. Nawet nie zauważyłem, kiedy tak naprawdę stałeś się dla mnie narkotykiem. A ja wtedy wciąż wmawiałem sobie, że jestem od nikogo nie zależny. Byłem głupi. W jednej chwili wszystko się zmieniło. Z pragnienia siebie nawzajem ty się zacząłeś ode mnie oddalać. Nie wiedziałem o co chodzi. A może wiedziałem, jednak nie pytałem, bojąc się odpowiedzi. Bo wiedziałem, że;
Wtedy na zawsze cię stracę.
Ogarnie mnie cierpienie. 
Nie będę w stanie sobie z tym poradzić. 
Nie chcę tego wiedzieć, bo za bardzo cię pragnę. 
Jesteś dla mnie wszystkim. 
Teraz znów siedzę na parapecie, patrząc na tarczę księżyca w pełni. Rozpamiętując te noce, pocałunki i twój niesamowity dotyk, który doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Twoja twarz wyrażała wtedy tyle emocji, które były zarezerwowane tylko dla mnie. Zrzucanie maski tylko dla siebie nawzajem. Nie pozwolić dowiedzieć się o tych zakazanych uczuciach, które w nas pewnego dnia wezbrały światu. 
Wiedziałem, że znów nie wrócisz, jednak teraz postanowiłem odkryć prawdę. Nawet tą, której tak się obawiałem, nie jestem już w stanie tak żyć. Bo życie bez ciebie już nie jest i nie będzie takie samo. 
  Zsunąłem się zgrabnie z parapetu, zarzucając na siebie swój kochany płaszcz z naramienną opaską Komitetu Dyscyplinarnego. Chwyciłem telefon do ręki i wystukałem do pewnej osoby wiadomość, która brzmiała: Gdzie on jest? Chwilę później przyszła odpowiedź. Znowu to samo miejsce. Jednak tym razem nie będę się wahał. Chowając telefon pewnym krokiem wyszedłem z pokoju, a potem z domu. Przebijając się przez mrok, obawiając najgorszego, ale wciąż krocząc dumnie. Nie wiedziałem jak zareaguję na poznanie prawdy. Nikt nie wiedział. Będąc coraz bliżej celu, zaczęły targać mną wątpliwości. Na chwilę przystanąłem, zwracając swoje tęczówki na lśniący księżyc, który znajdował się na niebie. Jak bardzo bym chciał, żeby mógł pomóc mi podjąć właściwą decyzję. Jednak on milczał, nic dziwnego. W końcu to zwykła planeta, ale czasem można o rzeczach potocznie martwych pomyśleć jak o żywych istotach, może to być przydatne w podjęciu właściwej decyzji. Mi także przez to wrócił upór, który kazał mi iść na przód. W końcu już nie chciałem prowadzić tej gry. A on nie ma zamiaru wyjawić prawdy, nawet widząc jak to mnie boli jest na to obojętny. Jak na wszystko, jednak ja wciąż wtedy się łudziłem, że to jeszcze nie koniec. Ponowiłem swoją wędrówkę, chociaż miałem uczucie, jakbym szedł na skazanie. Po chwili zatrzymałem się i przylgnąłem plecami do jednego z garaży. Lekko wychyliłem głowę. Spojrzałem na obraz przed sobą.
Tam stał On przebywał z jakąś kobietą. Poczułem nie miłe ukłucie, gdzieś w okolicy serca. Jednak nie odwracałem wzroku. W końcu przyszedłem tu po prawdę, więc już nie mogę się wycofać. Po chwili kobieta zbliżyła się do niego i skosztowała jego ust. Ust, które należały do mnie. On nie zrobił z tym nic.  Widziałem już wystarczająco. To już koniec. - pomyślałem i rzuciłem się biegiem przed siebie. Zrobiłem przy tym hałas, ale to się nie liczyło już dla mnie. Jednak nie wiedziałem, że On ruszył za mną, a tą kobietę jednym sprawnym ruchem odepchnął. Po chwili biegu poczułem na swoich policzkach łzy, które po chwili kończyły swój marny żywot na ziemi. Moje myśli głośno rozbrzmiewały w mojej głowie, gdy ja biegłem, nie wiadomo gdzie. Ten, który obudził we mnie zakazane uczucia. On zranił i mnie zniewolił. Byłem głupi, myśląc, że wciąż jestem niezależny. Doznaję cierpienia, które nadeszło niespodziewanie. Tyle negatywnych uczuć we mnie wzbiera. A przyczyną tego wszystkiego stał się jeden mężczyzna, którego imię brzmi...Alaude.
   Nie zwracałem na nic uwagi i wbiegłem na jezdnię na czerwonym świetle. Usłyszałem krzyk, zdając sobie sprawę czyj to głos, obróciłem głowę w tamtą stronę. Uśmiechnąłem się do niego przez łzy. Ten ostatni raz. Bo potem, poczułem ogromny ból i zapadła wieczna ciemność. To naprawdę był koniec. Nie tylko nasz, ale i mój. 
    
 
  

4 komentarze:

  1. Niegrzeczny Alaude jak on mógł tak się nad Kyoyą znęcać? ;c Smutne, ale jednak bardzo mi się podobało. A zauważyłaś, że to jakby dalsza część twojego poprzedniego z nimi one-shot'a?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom niegrzeczny. Ciesze się. W sumie, można by to tak zinterpretować, nie zastanawiałam się nad tym.

      Usuń
  2. Śliczne. Urocze i w ogóle...
    No.
    I masz nie przestawać pisać. Już ja dopilnuję, żebyś najwyżej tylko przerwę zrobiła, o.

    OdpowiedzUsuń