Pain zmierzył spojrzeniem obecnych w pomieszczeniu członków organizacji przy okrągłym stole. Miał już się odezwać, gdy zegar wskazywał, że zebranie powinno zacząć się dwadzieścia minut temu. Drzwi nagle otworzyły się z hukiem, a przez nie wpadł blondyn wraz ze swoim partnerem, który wykrzywiał twarz w grymasie irytacji. Akasuna spojrzał na lidera, wyraźnie łagodniejąc w swojej rozwścieczonej postawie.
- Wybacz, za spóźnienie. Ten idiota zgubił się, próbując wyjechać z lasu za pomocą nawigacji – wyjaśnił, spoglądając znacząco na winowajcę zdarzenia.
- W porządku. Siadajcie – westchnął, czasami zastanawiając się za jakie grzechy największa organizacja przestępcza na tym świecie przypominała mu pracę w przedszkolu.
- Jak wiecie, nasz obecny zleceniodawca Fugaku jest zainteresowany plotką głoszącą, że Senju Hashirama eksperymentował nad stworzeniem człowieka całkowicie sztucznie – zaczął, analizując ich reakcję na te słowa.
Itachi na wspomnienie o swoim ojcu nawet się nie skrzywił. Chociaż ten wygnał swojego jedynego syna, bo mu się przeciwstawił.
- Z obserwacji tego miejsca przez Itachiego i Orochimaru wynika, że mały chłopiec, który przebywał w towarzystwie Senju z dnia na dzień stał się dorosły.
- Niby jakim cudem? Na nawozie go chował? - zakpił Hidan, który głównie był idiotą i z jakiegoś powodu nieśmiertelnym fanatykiem religijnym. No i jedyną osobą, której Kakuzu nie był w stanie zabić. Musieli więc ze sobą współpracować, bo nie mieli wyboru.
- Pewnie podobnym jak ciebie zrobili – rzucił kąśliwie Deidara do jashinisty.
Siwowłosy podniósł się gwałtownie ze swoje miejsca, przewracając przy tym krzesło.
- Coś czuję, że dawno ci mordy nie obito, blondi – warknął, mając zamiar już do Deidary podejść, ale został przytrzymany za tył koszulki. Odwrócił głowę, w stronę trzymającego go osobnika. - Puszczaj, Kakuzu – rzucił z nieskrywanym wyrzutem w głosie.
- Nie, bo nie mam zamiaru obrywać za twoje głupie wyskoki rykoszetem. To nieopłacalne.
- Hidan, siadaj – mogli usłyszeć dotychczas milczącego lidera, który obserwował tą szopkę.
Zwyczajnie zacząłby się z nim kłócić, lecz minimalny gniew i powoli wymykająca się cierpliwość z jego tonu sprawiły, że odpuścił. Jego towarzysz przestał trzymać go za ubranie, a on postawił wywrócone krzesło i na nim zaraz usiadł. Przybrał pozę najniewinniejszego człowieka na ziemi, a może i w całej galaktyce. Miał cichą nadzieję, że dzięki temu nie zostanie ukarany. Rudy nawet nieśmiertelnego masochistę był w stanie zmusić do posłuszeństwa, choć mogło się wydawać, że przemoc w tym przypadku nic nie da.
Pain przesunął po tej radosnej ferajnie wzrokiem.
- Mogę już zaczynać czy ktoś jeszcze ma zamiar pobłaznować? - zapytał z takim chłodem, że aż Zetsu drgnął i rozejrzał wokoło, zatrzymując na nim swój rozbiegany wzrok. Nie zaczął się jednak sam ze sobą kłócić, jak to bywało, gdy coś nagle go wyrwało z jego świata. Wyglądało na to, że nie chcą już rozrabiać. Odchrząknął, aby skupić ich uwagę na sobie.
- Wracając, misja będzie polegała na schwytaniu żywych Hashiramy i jego obiektu doświadczalnego – oznajmił, przesuwając po nich kolejno spojrzeniem. - Główną grupą uderzeniową będą; Itachi, Orochimaru oraz Deidara z Sasorim – dodał, widząc minę niezbyt zadowolonego blondyna, który miał na tyle rozumu, żeby pojąć jaki to typ roboty. Nie będzie mógł zbombardować żadnego miasta.
- Zabezpieczeniami związanymi z kamerami zajmie się Tobi. Zresztą wiecie, że w razie elektronicznych problemów, zgłaszać się do niego – stwierdził, stając za plecami osoby, o której mówił. - Prawda?
W efekcie zamaskowany chłopiec podskoczył wystraszony i zaczął krztusić gumą rozpuszczalną.
- Tak jest! - zdziecinniały informatyk odpowiedział i zasalutował mu przy tym.
- Zetsu natomiast będzie tam na przeszpiegach w pobliskiej bazie wojskowej. Hidan i Kakuzu, zostaniecie jego wsparciem – zarządził, kończąc tym samym rozdzielanie im zadań.
- Jakieś pytania? - zapytał, wracając na swoje miejsce u szczytu stołu.
- Po co mamy pomagać Zetsu? Przecież on zwykle pracuje samotnie.
- Po to Hidan, żeby w trakcie zadania drugiej drużynie armia nie zwaliła się na głowę – wyjaśnił, niczym małemu dziecku.
Jashinista skrzywił się nieusatysfakcjonowany. Nie wyglądało na to, aby mógł złożyć ofiarę swemu Bogu na tej robocie. Zrobienie porządnego rytuału nieco jednak trwało.
- Dlaczego idzie z nami Orochimaru? - rzucił zobojętniałym tonem Akasuna, lecz wzrok jaki utkwił w Painie ukazywał wyraźnie, że miał ku temu pytaniu powody.
Na pewno inne od ich wspólnej niechęci względem siebie. Nawet chyba wiedział jakie.
- Bo jest osobą, która najlepiej orientuję się w laboratoriach i mam nadzieję, że uda mu się obrać najszybszą drogę do celu. Wy musielibyście głównie błądzić po omacku. A tu liczy się czas – zakończył spokojnie.
Mistrz trucizn zastanowił się dłuższą chwilę nad tym wyjaśnieniem. Naprawdę pragnął znaleźć cokolwiek, aby wywalić go z drużyny. Niestety lider miał co do tego rację.
Kiwnął jedynie głową, poddając się myśli, że ten cholerny gad ma największe pojęcie na temat nowoczesnych laboratoriów.
Orochimaru widząc zrezygnowanie Sasoriego nie krył swojego zadowolenia, które nie spodobało się siedzącemu przy lalkarzu Deidarze. Cóż za wierne szczenię swojego mistrza – pomyślał z kpiną.
- Wygląda na to, że nie ma więcej pytań – zaczął rudy, zawieszając na moment głos, aby się w tym upewnić. Jakby komuś coś się nagle przypomniało, bo i tak bywało. - W takim razie rozejść się – dodał po chwili, obserwując jak wstają ze swoich miejsc i zmierzają do wyjścia, aby rozpocząć przygotowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz