Dziś przybywam z moim pierwszym one shotem z serii Boku No Hero Academia, więc za wszelkie komentarze i uwagi będę niezmiernie wdzięczna, zapraszam!
______________________________________________________
Bakugou
po ukazaniu się swojej indywidualności i obserwowaniu reakcji
otoczenia na nią poczuł się wyjątkowy. Zrozumiał, że jest kimś
niesamowitym przez swoją umiejętność.
Właśnie
dlatego musiał być najlepszy. Jego przeznaczeniem stać się
numerem jeden. Wtedy Midoriya był jedynie irytującym kamieniem bez
talentu na jego nowej drodze.
Nigdy
nie sądził, że się to zmieni i ten głupi nerd stanie się silny.
To nie powinno mieć w ogóle miejsca. Znał i ten nigdy nie
wykazywał żadnych specjalnych zdolności, a później ją miał.
Czuł się w tamtym czasie niesamowicie wściekły i oszukany. To
poczucie wypalało mu dziurę w brzuchu. Chciałby się tym nie
przejmować, a nawet patrząc jak go dotychczas traktował powinien.
A jednak nie mógł tego zdzierżyć, że z małego kamienia zaczynał
ewoluować w dość pokaźnych rozmiarów głaz.
A
mimo wszystko, wciąż był tym samym Deku, który jak wpadł do
rzeki wyciągnął do niego dłoń.
Nie
ważne ile razy by go odrzucił.
Jak
mocno pobił i upokorzył czy wzgardził.
Nie
ważne, ile krzywd mu wyrządził ten dalej go darzył jakimś
niezrozumianym podziwem.
Teraz,
gdy zbliżył się do jego poziomu pragnął go pokonać i
przewyższyć.
Stać
się dla niego godnym przeciwnikiem.
Z
wszystkich swoich dotychczasowych rywali ten dawny tchórz zasługiwał
najbardziej, aby zdechnąć z jego ręki.
Zacisnął
dłonie w pięści, próbując po raz kolejny pojąć to wszystko.
Zwłaszcza emocje, które nim targały. Głównie to był gniew, ale
za nim kryło się coś jeszcze. To różniło się znacząco od
wszystkich negatywnych emocji, jakie wzbudzał w nim zielonowłosy.
Skupił
się tak mocno na próbie rozszyfrowania plątaniny własnych emocji,
że nie zauważył wystającej nieco bardziej płyty chodnikowej,
przez którą się potknął i wylądował na ziemi jak długi, bo
nie zdołał złapać równowagi. Uniósł lekko głowę.
Wywalił
się prosto pod czyimiś nogami.
Świetnie
– pomyślał, spoglądając na czarne obuwie tuż przed swoim
nosem.
Powinien
przeprosić i kazać tej nieszczęsnej osobie zdychać? Nie chciał,
aby świat miał więcej podstaw do poniżania go.
Wystarczy,
że dalej pamiętają ten wypadek ze złoczyńcą i głównie z tym
go kojarzą.
-
Kacchan? Wszystko w porządku? - usłyszał zbyt dobrze znany sobie
głos przepełniony strachem. W tym tonie była jednak także
działająca mu na nerwy troska.
Zerwał
się na nogi w mgnieniu oka i spojrzał na Izuku morderczo.
-
Czego ty ode mnie chcesz?! Nic mi nie jest, więc umrzyj śmieciu –
warknął wściekły, patrząc jak cała odwaga z Midoryi wyparowuje.
Stał
przed nim sparaliżowany ze strachu z wyciągniętą w jego kierunku
dłonią.
-
B-bo wi-widzisz, leżałeś tak dłuższą chwilę w bezruchu i
myślałem, że, że… - Deku zaciął się pod naporem coraz
bardziej żądnego jego krwi spojrzenia.- W każdym razie nic ci nie
jest, więc ja już pójdę – dodał, czując się, jakby zaraz
miała ulecieć z niego dusza i czym prędzej zwinął się z pola
widzenia Katsukiego.
Bakugou
obserwował jak ten pośpiesznie się oddala, do tego w przeciwnym
kierunku niż wcześniej zmierzał. Niby nie było w tym nic
dziwnego, lecz ten obrazek zastąpił jego gniew poczuciem zawodu i
powiewem pustki. Prychnął pod nosem wciskając ręce w kieszenie
spodni i ruszył w kierunku swego domu.
-
Cholerny nerd – zamarudził na głos z impetem kopiąc w kamień,
który stanął mu na drodze.
W
końcu odkrył, co jeszcze się ukrywało za szałem, do którego
Midoriya go doprowadzał.
Był
mu za jego postawę wdzięczny, bo wiedział, że ten idiota nigdy go
nie porzuci.
Ostatecznie
chodził za nim jak cień już od czasów przedszkola.
Ludzie
często patrzyli na niego, jakby był przyszłym materiałem na
złoczyńce.
Best
Jeanist kiedyś mu powiedział, że bohaterowie i złoczyńcy to dwie
strony tej samej monety. Zgadzał się z nim w tym. Miał jednak
pewność, że nawet, jakby kiedyś tańczył na tej granicy, ten
idiota i tak wyciągnąłby do niego rękę.
Każdy
potrzebuje osoby, która bez względu na wszystko będzie w ciebie
wierzyć i wyciągnie dłoń, aby pomóc.
Przyjaciela.
Był
jeszcze Kirishima, lecz on nie wydawał się mu tak niezmienny i
uparty jak Midoriya. Chociaż był mu również bardzo drogą osobą.
Naprawdę,
nienawidził z całego serca tego cholernego nerda.
A
jednak był mu za wszystko, co dla niego zrobił wdzięczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz