piątek, 21 czerwca 2019

Antynomiczność

Witajcie!
Dziś przybywam z moim pierwszym one shotem z serii Boku No Hero Academia, więc za wszelkie komentarze i uwagi będę niezmiernie wdzięczna, zapraszam!
 ______________________________________________________

   Bakugou po ukazaniu się swojej indywidualności i obserwowaniu reakcji otoczenia na nią poczuł się wyjątkowy. Zrozumiał, że jest kimś niesamowitym przez swoją umiejętność.
Właśnie dlatego musiał być najlepszy. Jego przeznaczeniem stać się numerem jeden. Wtedy Midoriya był jedynie irytującym kamieniem bez talentu na jego nowej drodze.
Nigdy nie sądził, że się to zmieni i ten głupi nerd stanie się silny. To nie powinno mieć w ogóle miejsca. Znał i ten nigdy nie wykazywał żadnych specjalnych zdolności, a później ją miał. Czuł się w tamtym czasie niesamowicie wściekły i oszukany. To poczucie wypalało mu dziurę w brzuchu. Chciałby się tym nie przejmować, a nawet patrząc jak go dotychczas traktował powinien. A jednak nie mógł tego zdzierżyć, że z małego kamienia zaczynał ewoluować w dość pokaźnych rozmiarów głaz.
A mimo wszystko, wciąż był tym samym Deku, który jak wpadł do rzeki wyciągnął do niego dłoń.
Nie ważne ile razy by go odrzucił.
Jak mocno pobił i upokorzył czy wzgardził.
Nie ważne, ile krzywd mu wyrządził ten dalej go darzył jakimś niezrozumianym podziwem.
Teraz, gdy zbliżył się do jego poziomu pragnął go pokonać i przewyższyć.
Stać się dla niego godnym przeciwnikiem.
Z wszystkich swoich dotychczasowych rywali ten dawny tchórz zasługiwał najbardziej, aby zdechnąć z jego ręki.
Zacisnął dłonie w pięści, próbując po raz kolejny pojąć to wszystko. Zwłaszcza emocje, które nim targały. Głównie to był gniew, ale za nim kryło się coś jeszcze. To różniło się znacząco od wszystkich negatywnych emocji, jakie wzbudzał w nim zielonowłosy.
   Skupił się tak mocno na próbie rozszyfrowania plątaniny własnych emocji, że nie zauważył wystającej nieco bardziej płyty chodnikowej, przez którą się potknął i wylądował na ziemi jak długi, bo nie zdołał złapać równowagi. Uniósł lekko głowę.
Wywalił się prosto pod czyimiś nogami.
Świetnie – pomyślał, spoglądając na czarne obuwie tuż przed swoim nosem.
Powinien przeprosić i kazać tej nieszczęsnej osobie zdychać? Nie chciał, aby świat miał więcej podstaw do poniżania go.
Wystarczy, że dalej pamiętają ten wypadek ze złoczyńcą i głównie z tym go kojarzą.
- Kacchan? Wszystko w porządku? - usłyszał zbyt dobrze znany sobie głos przepełniony strachem. W tym tonie była jednak także działająca mu na nerwy troska.
Zerwał się na nogi w mgnieniu oka i spojrzał na Izuku morderczo.
- Czego ty ode mnie chcesz?! Nic mi nie jest, więc umrzyj śmieciu – warknął wściekły, patrząc jak cała odwaga z Midoryi wyparowuje.
Stał przed nim sparaliżowany ze strachu z wyciągniętą w jego kierunku dłonią.
- B-bo wi-widzisz, leżałeś tak dłuższą chwilę w bezruchu i myślałem, że, że… - Deku zaciął się pod naporem coraz bardziej żądnego jego krwi spojrzenia.- W każdym razie nic ci nie jest, więc ja już pójdę – dodał, czując się, jakby zaraz miała ulecieć z niego dusza i czym prędzej zwinął się z pola widzenia Katsukiego.
   Bakugou obserwował jak ten pośpiesznie się oddala, do tego w przeciwnym kierunku niż wcześniej zmierzał. Niby nie było w tym nic dziwnego, lecz ten obrazek zastąpił jego gniew poczuciem zawodu i powiewem pustki. Prychnął pod nosem wciskając ręce w kieszenie spodni i ruszył w kierunku swego domu.
- Cholerny nerd – zamarudził na głos z impetem kopiąc w kamień, który stanął mu na drodze.
W końcu odkrył, co jeszcze się ukrywało za szałem, do którego Midoriya go doprowadzał.
Był mu za jego postawę wdzięczny, bo wiedział, że ten idiota nigdy go nie porzuci.
Ostatecznie chodził za nim jak cień już od czasów przedszkola. 
Ludzie często patrzyli na niego, jakby był przyszłym materiałem na złoczyńce.
Best Jeanist kiedyś mu powiedział, że bohaterowie i złoczyńcy to dwie strony tej samej monety. Zgadzał się z nim w tym. Miał jednak pewność, że nawet, jakby kiedyś tańczył na tej granicy, ten idiota i tak wyciągnąłby do niego rękę.
Każdy potrzebuje osoby, która bez względu na wszystko będzie w ciebie wierzyć i wyciągnie dłoń, aby pomóc.
Przyjaciela.
Był jeszcze Kirishima, lecz on nie wydawał się mu tak niezmienny i uparty jak Midoriya. Chociaż był mu również bardzo drogą osobą.
Naprawdę, nienawidził z całego serca tego cholernego nerda.
A jednak był mu za wszystko, co dla niego zrobił wdzięczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz