środa, 31 maja 2017

Come and play with me

Witajcie! Jak wcześniej informowałam na fp bloga, mój sprzęt długo był w naprawie, ale jednak wrócił do mnie i udaje mi się Wam wrzucić tu pewien tekst. Teraz zrobimy małą odskocznie od Sherlocka, ale zapewniam, że teksty z tego serialu wrócą. No i obecnie powoli pisze mi się taki większy projekt, który zrealizuję w sierpniu. Ten tekst zaczęłam dawno temu, lecz skończyłam całkiem niedawno. Nie mam pojęcia, czy sprawdzam się w takiej wersji lekkich, totalnie nie sugerujących zbyt bliskich relacji tekstów, więc chętnie poznam opinię. Miłego czytania!
______________________________________________________________________

   Michał zawsze był dobrym i przykładnym synem. Starał się też być takim bratem. Z tego powodu zgodził się zaopiekować na czas misji Lucyfera najmłodszym z rodzeństwa. Teraz powoli tego zaczynał żałować. Dosłownie na moment wyszedł porozmawiać o czymś z Rafałem, pozostawiając Gabriela w pokoju samego. Ten czas wystarczył, aby pomieszczenie zostało wywrócone do góry nogami, pogrążone w artystycznym chaosie bałaganu. Na środku tego wszystkiego siedział mały sprawca, który gryzmolił coś zawzięcie na kartce, oblizując przy tym wargi. Najstarszy archanioł westchnął ciężko, rozmasowując skronie. Głowa go od tego wszystkiego rozbolała, a to dopiero początek dnia.
  Blondyn uniósł głowę, wbijając spojrzenie orzechowych tęczówek w swego obecnego opiekuna.
- Michał! - wykrzyknął dość niewyraźnie.
Podniósł się energicznie i wrzucił kredkę na podłogę. Podbiegł do starszego brata, przytulając się do jego nogi. Brunet nie mógł się na ten widok nie uśmiechnąć.
Pochylił się i wziął brata na ręce, przytulając do siebie. Gabriel rozejrzał się wtedy dokładnie po zabałaganionym pomieszczeniu i uśmiechnął szeroko.
- Braciszku, pobawmy się! - zakrzyknął pełen entuzjazmu i popatrzył na niego uważnie.
Michał zerknął na brata. Nie miał ochoty na żadne zabawy. Nie należał do osób zbyt rozrywkowych. Widząc jednak radosne iskierki w dziecięcym spojrzeniu młodszego oraz biorąc pod uwagę fakt, że to wciąż jeszcze dziecko - musiał skapitulować.
- W co chcesz się pobawić?
- W chowanego! - odpowiedział niemal od razu i wyrwał z objęć brata, biegnąc do innego pomieszczenia, krzycząc przy tym do niego jeszcze, że liczy.
  Chwilę patrzył za znikającą mu z oczu małą sylwetką. Westchnął ciężko, podchodząc do okna i rozpoczynając odliczanie. Gabriel wbiegł do pokoju gościnnego, podchodząc do dużej szafy, którą z lekkim trudem otworzył. Wślizgnął się do środka po cichu. Wnętrze było puste, nie licząc młodego archanioła. Zdecydowanie nie będzie go tu szukał. Jego brat pewnie nastawi się na to, że znalazł sobie bardzo wymyślną kryjówkę. W chwili, gdy o tym pomyślał usłyszał okrzyk, który oznajmiał o rozpoczęciu się poszukiwań. Michał był pewny, że szybko znajdzie młodego anioła. Nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił. Jako pierwsze miejsce przeszukał kuchnię, w której także skrywały się przekąski, zjadane przez najmłodszego archanioła. Zajrzał pod stół, lecz wybór nie był trafny. Przeszukał nawet dolne szafki, do których mógłby się wcisnąć. Jego spojrzenie padło na lodówkę  i skarcił się za irracjonalny strach, że jego braciszek w przypływie pomysłowości tam jakoś wszedł. Otworzył gwałtownie lodówkę, na chwilę zapominając jak się oddycha. Zaraz jednak odetchnął, pełen ulgi, bo jego czarny scenariusz na szczęście się nie sprawdził. Czasem jego wyobraźnia zdecydowania napędzała mu stracha, bo mimo kreatywności brata, nie sądził, aby był tak nieodpowiedzialny. Stał przez chwilę na środku kuchni i zastanawiał, jakie to kryjówki mógłby wybrać, będąc Gabrielem, lecz było to o tyle trudne, że daleko mu do pomysłowości braciszka. On nie wiedział nawet, gdzie by się ukrył, jakby był w jego wieku. On nie miał tego typu rozrywek. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Miał obowiązki, więc nie były mu w głowie zabawy w chowanego, dopóki nie został o to poproszony. Opuścił pomieszczenie i zastanowił, gdzie teraz powinien się rozejrzeć. Poszedł przetrząsnąć wszelkie zakamarki, lecz to też był zły wybór  i nie znalazł nic, nie licząc kurzu. Zrezygnowany poszukiwał dalej, a gdy pomieszczenia się skończyły - ogarnął go niepokój. Wyszedł przed rezydencję do ogrodu i tam rozejrzał. Obawa zacisnęła mocno kleszcze w umyśle pierworodnego syna Boga. Patrzył na ścieżkę, która prowadziła do Edenu, a umysł podpowiadał mu, że może tam wybrał się najmłodszy archanioł. Udał się tam, lecz w tym ogrodzie nie odnalazł go, a fakt, że mógł go zgubić i wylądował poza Niebem go przerażał. W końcu co wtedy powie Lucyferowi i Ojcu? Zawsze był we wszystkim perfekcyjny, a tu by poległ, pilnując młodszego rodzeństwa? To byłoby zbyt uwłaczające. Nie mógł na to pozwolić. Miał tylko nadzieję, że nie wydostał się stąd. Zdeterminowany ruszył przetrząsać całe Niebiosa, aby odnaleźć brata, który w tym czasie zdołał usnąć, czekając na odkrycie. Trwało to dość długi czas, zaglądał pod wszelkie możliwe zakamarki, czy też krzaki, wszedł nawet w jedne kolczaste i opuścił je, wyglądając jak jeż, który niedawno został wymyślony przez ich Ojca. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej bezsilny. Będzie musiał przyznać się do tej porażki. Obawiał się nie tylko gniewu Ojca, ale i Lucyfera, który uwielbiał najmłodszego archanioła. Ich dwójka miała bardzo dobrą relację i posiadali ze sobą wiele wspólnego. Martwił się także tym, gdzie on zniknął, bo wbrew wszystkiemu - grze pozorów, jaką codziennie okazywał, to bardzo kochał swoich braci. Byli mu bliscy, a teraz jeden z nich zaginął i to na jego warcie. Nigdy sobie tego błędu nie wybaczy. Z tymi myślami powrócił do mieszkania. Stał przed budynkiem, starając się samego siebie przekonać, że warto jeszcze raz tam się rozejrzeć.
  Gabriel do tego czasu zdołał się wyspać i obecnie stał w kuchni, nadymając policzki i podpierając ręce pod boki. Patrzył na stojące wysoko poza jego zasięgiem pudełko ciasteczek. Planował właśnie, jakby się tu po nie skutecznie wspiąć, bo mimo wejścia na krzesło, to będzie miał dalej problem z sięgnięciem po pudełko. W takim wypadku podstawił sobie krzesło i właśnie miał na nim stanąć, gdy do pomieszczenia wszedł Michał, który wyglądał, jakby zobaczył ducha, ewentualnie widział go po raz pierwszy w życiu. Gdyby nie to, szybciej próbowałby tuszować swój zamiar dobrania się do słodyczy, odsuwając od krzesła. Teraz to nie miało już sensu. Został nakryty i nic z tym nie zrobi. Spodziewał sie dostać na wejściu reprymendę, ale stało się coś, czego totalnie nie przewidział. Jego starszy brat podszedł do niego, ale nie z groźną miną. Wyraz jego twarzy wskazywał ulgę, a chwilę później go przytulił.
- Gdzieś ty się ukrył, Gabe?
- W szafie w pokoju gościnnym. Właściwie, to chyba mnie do tej pory nie szukałeś, prawda? - zapytał, zerkając na Michała, którego milczenie wystarczyło mu za odpowiedź.
Gabriel śmiał się długo i głośno. Nie da swemu bratu tego zapomnieć za szybko. Najstarszy archanioł, zaś jak wcześniej czuł się szczęśliwy i poczuł spokój, to teraz wiedział jedno - już nigdy nie będzie bawić się w chowanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz