piątek, 3 marca 2017

Cienisty Obserwator.

Witajcie! Dzisiaj Dzień Pisarza, więc postanowiłam go uczcić, wrzuceniem tu krótkiego tekstu. Poniższy utwór, to po części gdybanie nad tym, co by było, jeśli Moran w ukryciu widziałby więcej niż Napoleon Zbrodni przypuszczał.
___________________________________________

Mowa ciała genialnego przestępcy-konsultanta dla wielu mogła wydawać się chaotyczna, gwałtowna, a w  niektórych sytuacjach nawet zbędna. Tak rzeczy nie postrzegał jego snajper i od niedawna ochroniarz, dzięki czemu mógł lepiej się przyjrzeć swojemu przełożonemu. Poznać jego codzienność, której został częścią, mając chronić go przed światem, o każdej porze dnia i nocy. Był niczym jego cień, niepozorny, nie zwracał na siebie większej uwagi, czujny. Bycie w epicentrum pozostawił swemu szefowi. On w spokoju mu się przyglądał.Analizował szeregi gestykulacji, jakie wykonywał, gdy żywo coś tłumaczył. Zapamiętywał jego mimikę, w każdym możliwym nastroju. Rozbierał go na części podczas, gdy wszyscy wokół byli na to ślepi. Mieli Napoleona za niezrównoważonego zbrodniarza, na tyle pozbawionego uczuć, aby nie cofnął się przed najbardziej szalonymi zleceniami, jeżeli by mu się podobały. A tymczasem nie wiedzieli o nim niczego. W przeciwieństwie do zabójcy, który w najmniejszych geście dawał radę doszukać się przekazu. W najmniejszym ruchu dłoni, zauważał ukryte znaczenie, a czasem potrafił odnajdywać uczucia, jakie nim kierowały. Lubił czytać poezję jego ciała, bo wydawał mu się jeszcze bardziej wyjątkowym człowiekiem. Dowiadywał się o nim wiele, poprzez manewr jego ciała, będąc w ukryciu, szarym, zwyczajnym pracownikiem dla Moriarty'ego. Przy geniuszu tego mężczyzny pewnie był głupi, jak większość otoczenia, co nie raz opiniował na głos. Nie przeszkadzało mu to, dopóki mógł dla niego pracować i patrzeć na te wszystkie pozory, jakim zaprzeczało jego ciało. Był dla niego fascynujący na swój sposób. Przy nim, jego osoba była zwykłym, nic nie znaczącym tłem, mogącym tylko obserwować prawdziwą gwiazdę. Nie zależało mu na wyróżnianiu się, dopóki Jim, po jednej z trudniejszych misji, gdy wrócił do domu pochwalił go na samym wstępie i uśmiechu, jaki ujrzał na jego twarzy. Widział szczere zadowolenie swego szefa. To tego dnia postanowił rozłożyć dla niego skrzydła i usprawniać swoje możliwości. Chciał się wyróżnić, ale tylko dla Jima, bo wszyscy inni nie mieli prawa go znać od tej bardziej tygrysiej, zabójczo skutecznej strony.

1 komentarz: