czwartek, 21 sierpnia 2014

Krucza Miłość VII

Witajcie (: Wakacje, wakacje i prawie po wakacjach. W te wakacje moja wena całkowicie się zbuntowała i nie chciała przyjść, ale się znalazła i oto powstał kolejny rozdział! Nie wiem czy coś wstawię jeszcze w tym miesiącu, jednak wątpię w to.
________________________________________________

    Uchylił wolno powieki, zaś nie widząc nic oprócz otaczającej go ciemności, wyciągnął rękę, w stronę szafki nocnej, po omacku szukając włącznika lampki. Minęło kilka sekund, nim znalazł włącznik, by po chwili światło rozjaśniło trochę mroki pokoju. Zabrał rękę z szafki i wlepił swe spojrzenie w sufit. Chwila wczorajszego zapomnienia minęła. Teraz usilnie próbował nie wracać myślami do wczorajszego dnia. Westchnął cicho, przymykając oczy. Czuł się dziwnie zmęczony, mimo wcześniej zaznanego snu. Miał wrażenie, że mógłby przespać cały dzień lub go przeleżeć w łóżku. To było by całkiem dobre, ale w tej organizacji nie ma możliwości wylegiwania się całymi dniami w łóżku. Zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiał z niego wyjść, ale teraz postanowił się delektować słodkim lenistwem. Przez chwilę kąciki jego ust uniosły się ku górze, ale po chwili ta imitacja uśmiechu zniknęła. Leżał z zamkniętymi oczami w absolutnej ciszy, aż przypomniał sobie pewne zdarzenie, które miało rozpocząć wodospad rozmyślań.
   Patrzył na biegnącego przed nim małego Sasuke. Po chwili usłyszał jak młodszy go pogania, zatrzymując się na chwilę i obracając w jego stronę. Przyglądał się uważnie, jak jego twarz rozjaśnia szeroki, radosny, niewinny dziecięcy uśmiech. Itachiego na ten widok zawsze ogarniało dziwne ciepło na sercu i wewnętrzna radość. Napełniało go szczęściem to, że jego braciszek mógł mieć spokojne i przepełnione beztroską zabawą dzieciństwo. Nie musiał oglądać krajobrazu wojny, gdzie wszędzie panoszyły się ciała poległych wojowników i wszechobecne zniszczenie. Ruszył w dalszą drogę, za coraz bardziej oddalającym się Sasuke, którego niebawem dogonił. Szli jeszcze przez jakiś czas, aż dotarli do celu. Ich oczom ukazała się bardzo duża łąka, gdzie były najróżniejsze rodzaje kwiatów, dzięki temu wiele barwnych, ładnych, pachnących roślin, które mieszały się ze sobą wyglądały naprawdę pięknie podczas zachodu słońca. Itachi wtedy uważał, że to miejsce wyzwala swoją magię. Spojrzał na swojego młodszego brata, który zaczął biec wgłąb łąki. Starszy ruszył za nim, mimowolnie lekko uśmiechając. Sasuke zatrzymał się mniej więcej na środku łąki i rozejrzał, by po chwili zacząć zbierać kwiaty. Jego starszy brat chwilę patrzył na to co on robi, by po chwili też zacząć jakieś zrywać. Zbierali je przez jakiś czas, aż usiedli razem naprzeciwko siebie uśmiechnięci i zaczęli splatać przyniesione kwiaty ze sobą. Starszy Uchiha co jakiś czas ukradkiem spoglądał na swego brata, który wydawał się czerpać z tak prostej czynności wiele radości. Jednak po chwili spuszczał wzrok, zajmując się swoją pracą. Gdy ukończyli obaj swe twory, młodszy z szerokim uśmiechem podszedł do brata i założył mu upleciony przez siebie wianek z różnych kwiatów. Itachi podziękował mu z uśmiechem na ustach, po czym nałożył mu na głowę swój wianek, który został utworzony z jednego rodzaju kwiatów. Sasuke nagrodził go radośniejszym uśmiechem. Zaraz potem rozpoczęli zabawę w chowanego. Nie zdejmując ani na chwilę z głów uplecionych przez siebie wianków. Gra trwała tak długo, aż Itachi po raz któryś z rzędu nie znalazł brata ukrytego w kwiatach. Oboje byli przemoczeni, bo podczas poszukiwań młodszego się rozpadało. Sasuke złapał brata za rękę i ruszyli obaj wolno, w stronę domu. Nie dbali o to, że mogą się rozchorować. Itachi na myśl, że by zachorował nawet się ucieszył w duchu, bo mógłby spędzić więcej czasu z Sasuke. Już wtedy przeczuwał, że ich relacja jest w jakiś sposób wyjątkowa. 
  Otworzył oczy nagle, jakby co najmniej wyrwał się z jakiegoś koszmaru, może nie było to nim, ale i tak wywołało to u Itachiego wiele emocji. Nie dość, że odżyły w nim te uczucia, które tamtego dnia nim targały, to zaraz potem przygniotła go bolesna prawda, że jak tak dalej pójdzie to już nigdy nie będzie mógł przywrócić tych czasów, gdy mógł być jego starszym bratem. W jednej chwili zapragnął to wszystko naprawić. Wrócić do Sasuke, być dla niego choć namiastką rodziny. Jednak zdawał sobie sprawę, że nie będzie to takie proste. Musiałby opuścić wtedy szeregi Akatsuki, powiedzieć bratu prawdę i przekonać Hokage, żeby przywróciła mu obywatelstwo. To były niektóre z rzeczy, z którymi po podjęciu takiej decyzji musiałby się zmierzyć. Do tego wizja powrotu wyobraziła mu się dość optymistycznie i łatwo, mimo że wiedział iż wcale taka zapewne nie będzie, nawet jeśli jego umysł marzył sobie o tym, by jego młodszy brat powitał go z otwartymi ramionami czy przytulił w progu na powitanie, jak robił to,  gdy był młodszy. Domyślał się też, że będzie musiał w jakimś stopniu zmierzyć się z jego nienawiścią czy też gniewem, za te wszystkie wmawiane mu kłamstwa. Wiedział także, że będzie im potrzebny czas, by chociaż w małym stopniu odnowić ich dawną więź. Jego chęć powrotu jeszcze się przez te myśli wzmogła, co nieco zaskoczyło Itachiego. Westchnął cicho, śmiejąc się w duchu, że serce nie sługa, swoim prawem się rządzi. Przez te lata zdążył się domyślić, że kocha Sasuke bardziej niż powinien. Analizując niektóre momenty z przeszłości mógł wręcz wysnuć wniosek, że jego braciszek jest dla niego sensem życia. W obecnej sytuacji nie miał już nikogo oprócz młodszego brata. Bo to przecież on sam wymordował swoją rodzinę, w pewnym stopniu. Nawet jeśli z jego klanu oprócz Sasuke żył jeszcze Madara, z którym mimo iż się z nim przespał nie łączyły go żadne bliższe relacje. Do tego najstarszy żyjący z jego klanu nie utrzymywał z nikim bliższych relacji. On jedynie wykorzystywał ludzi do własnych celów, jakby to były pionki czy też marionetki, które muszą odegrać swoją rolę, a później niech się dzieje z nimi co chce. On sam zresztą był kukiełką podstępnego Madary. Każdy członek Akatsuki nią był. Włączając w to osobę tak dziwną i dziecinną jak Tobi, który według Itachiego był strasznie irytujący. Choć najgorzej z całej ekipy miał Nagato, gdyż najstarszy Uchiha w tym przypadku zabawiał się uczuciami chłopaka. Jeśli Itachi kiedykolwiek myślał, że ten człowiek miał, choć krztę empatii w sobie to obecnie był pewny, że Uchiha Madara jest jej całkowicie pozbawiony. W końcu zdradził Uzumakiego z nim bez żadnego żalu, nawet jeśli Nagato by się o tym dowiedział to podejrzewał, że na jego przodku nie zrobiło by to najmniejszego wrażenia, może nawet by go to rozbawiło. Jednak ten cwany lis zdawał sobie sprawę, że Itachi nie jest, aż tak okrutny by chwalić się spędzoną z nim nocą. Przynajmniej mieli z tego wydarzenia obopólne korzyści, mimo że młodszy był trochę obolały, ale nie miał zamiaru narzekać na to. Choć w duchu bawiło go to, że wczorajsze zdarzenia z nocy wydawały dla niego takie, jakby to było na porządku dziennym albo nocnym ( jak kto woli). Nie czuł nawet wyrzutów sumienia, że uległ wczorajszej pokusie. Takie podejście do tego uważał za nader wygodne dla siebie. A Madara nadal wydawał mu się osobą, która nie jest empatyczna. Chociaż trudniejszym wyczynem było sobie go wyobrazić, jako osobę miłą i troskliwą. Uznał tą wizję za nierealną, choć pogratulowałby śmiałkowi, który umiałby to sobie wyobrazić. Bo on sam nie był w stanie. Westchnął cicho, zastanawiając się przez chwilę nad czym właściwie się rozwodzi. Zaraz jego myśli powróciły na poważniejszy tor. Znów zaczął myśleć nad powrotem do brata. Ciągle się wahał, ale uznał iż naprzód powinien użyć sposobu, który miałby mu dać jednoznaczną odpowiedź czy warto będzie walczyć mu o powrót do rodzinnej wioski, a co najważniejsze do Sasuke, za którym bardzo tęsknił. Do jego głowy wpadł tylko jeden pomysł. Zamierzał go dziś wieczorem wprowadzić w życie. Teraz nie dbał o to, że jeśli ziści się optymistyczna wersja tego planu jedną z przeszkód na jego drodze to będzie Uchiha Madara. Uznał, że pomyśli o tym później. Jedyną rzeczą, o jakiej w związku z nim pomyślał to jak się wymknąć z organizacji, by o tym nie wiedział, ani o jego planach. Zawsze to, że Madara potrafił posiąść wiedzę, do której dostępu mieć nie powinien jednocześnie go intrygowała i przerażała zarazem, bo wtedy on zawsze był o krok przed tobą. Itachi wiedział, że ta sztuczka musi mieć jakiś słaby punkt. Zamierzał go odkryć i wykorzystać. Ewentualnie podstępem załatwić ten problem. Wtedy też do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Stwierdził, że osobiście nie wypełni swego planu, lecz zrobi to jego klon. On zaś zostanie w kryjówce organizacji, starając się nie spotkać Madary, a jak już do tego dojdzie, będzie się zachowywał tak jak zwykle, wtedy też nie powinien niczego podejrzewać. Teraz musi tylko doczekać do wieczora i przestać myśleć o swoich planach.
   Wieczorem klon Itachiego opuścił organizację Akatsuki i udał się w pewne miejsce, by poznać odpowiedź.                    

2 komentarze:

  1. Z nieznanych przyczyn nie skomentowałam :< Nie wiem dlaczego, pewnie byłam za leniwa, aby się logować. Wciąż śmieszy mnie motyw Madary z Nagato. Ale rozdział i tak mi się podobał~~
    Mam nadzieję, że nagłówek jak i wygląd bloga się podoba :>

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu mam czas i zaczynam komentować, ożywiać swojego bloga i ogólnie wrócić do tej cudownej społeczności. wybacz, że tyle mnie nie było. Miesiąc? Dwa? Więcej? ; - ;
    Wygląd bloga jest śliczny, ojeju. strasznie mi się podoba xd
    Zaczytałam się. I to strasznie. Rozdział mnie wciągnął, a tu... koniec. :c
    czekam na dalsze wpisy. Pisz :c

    OdpowiedzUsuń