sobota, 11 stycznia 2014

Jak dwie połówki księżyca.

Witam, witam. Już niedługo będą dwa lata, jak prowadzę tego bloga C: To najdłużej prowadzony przeze mnie blog i miejmy nadzieję, że dalej będzie się mi go tak przyjemnie prowadziło.
Akcja opowiadania dzieje się w przyszłości, a postacie pochodzą z anime Katekyo Hitman Reborn. Shot napisany został dawno, ale jakoś nie chciało mi się go przepisywać. Na koniec notki dodam parę ogłoszeń jeszcze.
___________________________________
    Siedziała w zniszczonym budynku przy oknie, a raczej ramie pozbawionej szyby. Księżyc na niebie był w pełni, oświetlając nocny nieboskłon wraz z gwiazdami. Po raz pierwszy przyglądała się bardziej dokładnie temu pozornie zwyczajnemu zjawisku, które już przecież tyle razy widziała. Jednak nigdy nie zauważała tego piękna, co teraz. W końcu jak inni ludzie na świecie, uważała je za naturalne, nie poświęcając czasu, żeby dogłębniej się temu przyjrzeć.
   Obecnie księżyc, który widniał na nocnym niebie, skojarzył się jej z jej rozterką, którą od kilku dni próbowała rozwiązać. Rozum podpowiadał, by nie iść za sercem. Za to serce, by podjąć próbę, mimo że niepowodzenie było wręcz pewne.
Dwie połówki księżyca. 
Dwie osoby.
Dwa różne światy.
Rozwidlenie dróg. 
Nie ma osoby, która w wyborze pomoże.
A jej modłów nie słucha Bóg. 
    Westchnęła cicho i przymknęła oczy. Zamyśliła się przez krótką chwilę. Podjęła decyzję. Naprzód spróbuje pójść za sercem, a jak ono zawiedzie, to pójdzie za rozumem. Zgrabnie zsunęła się z parapetu i udała do zniszczonego pomieszczenia, które zamieszkiwała. Podeszła do kanapy i się na niej położyła. Zamknęła oczy, rozmyślając nad jutrzejszym spotkaniem, które prawdopodobnie się odbędzie. Mogła mieć tylko nadzieję, że nagle nie stchórzy. Rozmyślanie, snucie planów oraz analizowanie sytuacji, które mogły mieć miejsce szybko sprawiły, że zmorzył ją sen.
    Rankiem promienie słońca przedarły się przez stare, podziurawione zasłony, padając na twarz Chrome. Dziewczyna powoli otworzyła oczy, które jeszcze były senne. Usiadła i rozejrzała się. Zakryła usta ręką, ziewając, po czym wstała. Jej senny nastrój nie trwał długo, gdyż przypomniała sobie, że chce wyznać swoje uczucia pewnej osobie. Poszła się przygotować, wcześniej komunikując się z osobą, z którą chciała się spotkać. Gdy była już gotowa do spotkania była jeszcze godzina. Z braku innego zajęcia usiadła na trochę poniszczonej zielonej kanapie. Czuła się nieco zdenerwowana. Zaczęła bawić się palcami. W międzyczasie kilka razy jeszcze przeglądała się w popękanym lustrze u dołu. Spojrzała na zegarek. Czas wychodzić. Chwyciła torebkę, po raz ostatni sprawdzając w lustrze jak wygląda i opuściła Kokuyo Land. Szła spokojnie, ale ciągle była zdenerwowana. Starała się zachowywać swobodnie, w pewnym stopniu jej się to udawało.
   Niedługo potem dotarła na polanę, na której środku rosło jedno drzewo. Podeszła do drzewa i oparła o jego pień plecami, ściskając czarną torebkę w rękach. Chwilę później dostrzegła dobrze znaną jej sylwetkę, która zmierzała w jej stronę. Zatrzymał się dopiero przed nią. Teraz mogła z bliska patrzeć na jego przystojną twarz.
- Co to za ważna rzecz, którą chciałaś mi przekazać? - zapytał, przełamując ciszę, panującą między nimi, która wcześniej jedynie mieszała się z szumem liści, poruszanych wiatrem. Dziewczyna mocniej zacisnęła palce na materiale torebki. Odważyła się powiedzieć.
- Mukuro-sama ja-a, ja -  zaczęła i nieco się jąkała, zaczynając się rumienić delikatnie, prawdopodobnie przez zawstydzenie.
On przyglądał się jej w milczeniu z zaciekawieniem, które widoczne było w jego oczach. Jednak nie pośpieszał jej. Nie widział wprawdzie, co chciał mu powiedzieć, ale był świadomy, że jest to dla niej trudne. Chrome odetchnęła głębiej. Nie może się teraz wycofać, nawet jeśli miała ochotę uciec.
- Ja cię kocham - powiedziała, a dwa ostatnie słowa ledwo dało się usłyszeć. Jednak on stał na tyle blisko, że mógł ją usłyszeć. Jej twarz była cała czerwona, przypominając kolorem dojrzałą wiśnię.
Rokudo westchnął w myślach, gorączkowo myśląc jak w miarę delikatnie uświadomić ją, że niestety nie czuje tego samego względem niej.
- Nagi - zaczął, ale widząc nadzieję w jej oczach, poczuł nutkę niepewności. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi, by chwilę potem porzucić te myśli. Musi być z nią szczery. Kłamstwo w tej sytuacji nie ma sensu. Musiał jedynie oznajmić to tak, żeby go nie znienawidziła. W końcu nie chciał stracić cennego pojemnika jakim była ta dziewczyna. Jednak widząc jej wzrok i nadzieję, która w jej oczach widniała, było to trudniejsze niż sądził. Spojrzał w niebo i odetchnął. Zaczął mówić, nie odrywając wzroku od nieboskłonu.
- Nagi, nie znienawidź mnie za to, co zaraz powiem. - zaczął, nie patrząc na nią chociaż wiedział, że w takiej sytuacji to niegrzeczne z jego strony, jednak nie mógł nic na to poradzić, bo nie był w stanie teraz spojrzeć jej w oczy.
- Bo widzisz ja niestety - kontynuował, a ona mu nie przerywała, nawet jeśli była świadoma słów, które miały za chwilę paść z jego ust.
- Niestety nie odwzajemniam twoich uczuć. - skończył i spojrzał na nią.                       
  Nadzieję, którą wcześniej widział w jej oczach wraz z ich blaskiem zniknęły. Wydawały się być smutne, przygaszone. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem, nie chcąc mu pokazać, jak bardzo ją zranił. Nie pozwoli mu widzieć swoich łez. Nie da mu satysfakcji, mimo że to wyznanie z góry było skazane na całkowite niepowodzenie. Była tego świadoma. Jednak jakaś część jej samej wierzyła, że może zaakceptuje te uczucia. Na chwilę przymknęła oczy. Nie mogła dłużej w tej chwili z nim być.
- Przepraszam - wyszeptała i ruszyła biegiem przed siebie. Mukuro patrzył za nią, ale nie miał zamiaru ruszyć za jej śladem. Uszanował to, że teraz może potrzebować samotności.  Patrzył jedynie chwilę w kierunku, w którym odbiegła i odszedł.
   Nie sądziła, że to będzie tak bolało. Jak odbiegła stamtąd poczuła ogromny smutek, zawód, żal, ból, tyle emocji naraz, które nie były do zniesienia. Nawet jeżeli spodziewała się takiego zakończenia, to część jej, mająca nadzieję na szczęśliwy koniec sprawiła, że te wszystkie uczucia nią targały? Było to nawet prawdopodobne. Przymknęła oczy  na krótką chwilę. Kilka kropel łez wydostało się spod powiek i porwał je wiatr. Nadal biegła, jednak teraz wiedziała dokąd się uda. Ruszyła, w kierunku świątyni Namimori.
   Po jakimś czasie szaleńczego biegu zatrzymała się na miejscu. Pochyliła się do przodu, opierając dłonie na kolanach i dysząc ze zmęczenia. Nie zauważyła osoby, która siedziała na schodach świątyni i przyglądała się jej w milczeniu. Nic dziwnego, że tego nie zauważyła, bo jak tu przybiegła nie zwróciła większej uwagi na otoczenie. Gdy jej oddech się unormował, wyprostowała się i wtedy zobaczyła osobę na schodach. Szybkich ruchem dłoni starła resztki łez, które były w kącikach jej oczu. Jednak zostały zauważone przez bruneta. Spojrzała na niego, czując, że znowu zbiera jej się na płacz. Siedząca na schodach postać, która wlepiała w nią wzrok ciemnych oczu podniosła się. Osobnik wyjął z kieszeni pierścień i założył na palec. Po chwili usłyszała;
- Chodź - polecenie wypowiedziane tonem, który nie znosił sprzeciwu. Ona też nie miała zamiaru wyrażać jakiejkolwiek dezaprobaty. Postąpiła kilka kroków w przód, gdy zdawało się, że mężczyzna wniknął w budynek świątyni. Jednak ona nie została zmylona, ale to nie przez to, że była tu kilka razy. Prawdziwy powód to był fakt, że pomimo iż iluzja, która ukrywała wejście była na poziomie bardzo zaawansowanym, to przez te 10 lat podszkoliła się w iluzji. Nie była taka słaba jak kiedyś i utrzymywała swoje organy kompletne za pomocą własnej mocy. Na tę myśl przez jej usta, na krótką chwilę przebił się cień uśmiechu.
    Chwilę potem wkroczyła do bazy Strażnika Chmury dziesiątego pokolenia Vongoli, który może nawet nie do końca świadomi podążał śladami pierwszej chmury. A czy on  podąży ścieżką pierwszego strażnika Mgły? - mimowolnie takie pytanie przeniknęło przez jej głowę. W końcu pierwsze z dziesiąty pokoleniem, są pod pewnymi względami do siebie podobni. Jednak Mukuro-sama nie jest jak jego przodek - zapewniła się w myślach. Przez nagły natłok myśli nawet nie spostrzegła, że właściciel bazy od dłuższego czasu bacznie się jej przypatruje. Dopiero, gdy położył jej dłoń na ramieniu wróciła do rzeczywistości i niekontrolowanie jej ciało lekko się wzdrygnęło. Do tego powrócił ból wcześniejszego wydarzenia, który dawał uczucie, jakby miał rozsadzić jej klatkę piersiową od środka. Jak taka bardzo delikatna, tykająca bomba, jednak o dużej i niszczycielskiej sile wybuchu, niszcząca wszystko w promieniu kilku kilometrów. Na dodatek znów musiała powstrzymywać łzy, co też było przyczyną dodatkowego ciężaru i bólu dla jej duszy. Uważała, że jest sobie winna, bo o nim pomyślała, przysparzając sobie więcej cierpienia. Zwróciła swoją uwagę na bruneta i uśmiechnęła z lekkim zakłopotaniem. Uśmiech ten na sobie wymusiła. On w milczeniu zabrał rękę z jej ramienia. Po chwili bez słowa poszedł dalej korytarzem. Podążyła za nim, mając nadzieję iż nie spostrzegł, że coś jest nie tak. Mimo to nie łudziła się za bardzo, że tak jest. Jego nie da się łatwo oszukać. A ona tym bardziej miałaby z tym problem. Samo to, co zobaczył przed świątynią zapewne przesądziło jej los, gdyż on już wiedział, że coś się stało. Będzie chciał wiedzieć. To nieuniknione.
   Zatrzymał się przy drzwiach, które otworzył i wszedł do pokoju. Pomieszczenie było urządzone w typowo japońskim stylu. Dziewczyna rozejrzała się, bo jedyne miejsce, które dobrze znała to był jego gabinet. Jej wzrok padł na japoński ogród, który podejrzewała, że był z myślą dla Hibirda robiony, gdy był w tej bazie. W końcu wiedziała jak to zwierze sobie ceni. Jakaś część jej cieszyła się, że mogła na chwilę przestać myśleć o Mukuro. Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Hibari usiadł, a ona obok niego. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Jednak nie była ona przyjemna. Dla Nagi była bardzo napięta, a nawet stresująca. Znów czuła się jakby była tak nieśmiała i małomówna jak dziesięć lat temu. Nie lubiła tamtej siebie. Myślała, że ta cisza między nimi będzie trwała wiecznie, ale ku jej zaskoczeniu została przerwana.
- Chrome powiesz mi co się stało? - z zamyślenia wyrwał ją głos bruneta, który od chwili przyglądał się jej badawczo. Spojrzała na niego i po chwili zwiesiła głowę w dół. Nie umiała opowiedzieć tego, patrząc na Kyoye. Jednak on chyba zrozumiał. Zaczęła mu opowiadać to wszystko. Mimowolnie łzy spływać zaczęły po jej policzkach, ale nie przerywała. Jak skończyła brunet zrobił coś, czego się po nim nie spodziewała. Objął ją i przytulił do siebie. Wtuliła się w niego, wciąż płacząc. Po opowiedzeniu mu wszystkiego z pominięciem faktu, że była rozdarta między nim, a Mukuro. Nie musi o tym wiedzieć. Może kiedyś razem będą, ale na pewno nie teraz. Długo nie umiała przestać płakać, ale on przy niej cały czas był. Dodawało jej to otuchy. Mogła na niego liczyć, cieszyło ją to. Gdy łzy przestały płynąć, zamknęła oczy i uśmiechnęła delikatnie, zasypiając w ramionach chmurnego strażnika.
___________________
Nareszcie. A co do informacji;
Jako iż za tydzień mam ferie, to będę starała się zrealizować zamówienia i poprzepisywać opowiadania z kartek i dalej pisać rozdziały. Może się także pojawić ItaSasu, które obecnie piszę i ma już 3 rozdziały i moja wena nadal na nie mnie trzyma i ogólnie mam cały pomysł zarysowany. No to tyle dla wytrwałych.
      
 

1 komentarz:

  1. hmm...dziwne...ostatnio też dostałam wenę...może taki dziwny okres teraz jest? ta pogoda czy co xd

    OdpowiedzUsuń