sobota, 21 grudnia 2013

Paradaise Lost.

Niektóre fragmenty zostały pominięte. Utwór wykonu zespołu Hollywood Undead. Tytuł postu jest tytułem piosenki. Niektóre słowa tłumaczenia zmieniłam albo jakieś linijki pominęłam lub zwrotki, by pasowały do opowiadania.
___________________________________________

Więc patrz jak moja pierś faluje
Gdy ten ostatni oddech mnie opuszcza
Staram się być
Tym, co tak pragniesz ujrzeć.


Walczyłem z własnym bratem. Tak jak planowałem wszystko. Teraz leże, czekając, aż się wykrwawię. Sasuke nawet nie chciał mnie dobić, uznając, że nie jestem tego wart. Więc stał się taki jak reszta klanu. Arogancki, zimny i przepełniony nienawiścią, którą mu wpoiłem, by mnie zabił. Ciekawe czy jesteś zadowolony. Wiedziałeś, że to planowałem, jednak przyśpieszyłem swoją śmierć, bym nie musiał już patrzeć na ciebie. Byłem głupi, stwarzając więź z tobą, chociaż wiedziałem, że tak się to skończy. Jednak więzi są dla mnie przekleństwem. Bo nadal przez nie cierpię. Gorzej niż przez fizyczny ból. 


Czuję się jakbym,
Nie mógł już, kurwa tego znieść
Tego złamanego serca
To życie jest takie niewdzięczne
Jak On mógł mnie tak po prostu porzucić?


Wiedziałem wszystko. To co robił za moimi plecami. Zdradzał mnie, przez jakiś czas starałem się usilnie udawać, że nic nie wiem o tym. Jakim prawem on wciąż mówił do mnie ' kochanie? ' w ten sam sposób, co na początku, gdy jeszcze mu wystarczałem. Nawet nie wiem, czy on kiedykolwiek mnie kochał. Zgubiłem się w tym związku, który z góry był skazany na porażkę. To było chore, byłem tego świadomy. Wiedziałem doskonale, że brnięcie z tą świadomością, że jestem dla niego jak jakaś tania dziwka sprawi, że będę coraz bardziej psychicznie gnił. Jednak ja za bardzo się z nim związałem. Nie potrafiłem wtedy jeszcze tego zakończyć. Byłem głupi myśląc, że jestem dla niego ważny, wyjątkowy. W końcu on był osobą, której nie można uwiązać czy owinąć wokół palca. W końcu jednak nie wytrzymałem. Gdy stawił się w moim pokoju wykrzyczałem do niego wszystko, co o tym jego postępowaniu myślę. Myślałem, że to pomoże i w jakimś stopniu okaże mi, że byłem dla niego chociaż w małym stopniu ważny. Jednak ty jedynie spojrzałeś na mnie tym swoim obojętnym spojrzeniem, a twarz nie wyrażała niczego. Wtedy mogłem patrzeć na twoją nieskazitelnie piękną osobę, oświetlaną nikłym światłem lampki nocnej po raz ostatni. Wtedy ty powiedziałeś słowa, które mnie dogłębnie zraniły, moje już i tak poszarpane serce.
Ah, więc już wiesz. No cóż nie zaprzeczę prawdzie. Dobrze się z Tobą bawiłem, Itachi. Żegnaj. - po wypowiedzeniu tych kilku słów zniknąłeś tak nagle, jak się w moim życiu pojawiłeś. 
Słowa, które wtedy powiedziałeś były jak poprzebijanie mnie tysiącem katan. Siedziałem wtedy na łóżku, nie mogąc się poruszyć.  Nie chcąc uwierzyć w to co się stało. Wtedy do mnie dotarło.
Byłem dla ciebie tylko nic nie znaczącą zabawką.
Jedną z wielu.
by się pobawić i porzucić.
Zwykły śmieć. 
Czy naprawdę taki byłem?
Bezwartościowy, obdarty z jakiejkolwiek godności ?
Prawdopodobnie.

Nienawiść  mi daje
Nic, prócz braku zaufania
A ja jestem taki popieprzony
Więc niech ta broń nas złączy
Schowajmy się za tą żądzą
I kiedy będę tylko prochem
Będzie wiedział, że mnie kochał.


Szok po stracie osoby, którą pokochałem, aż za bardzo niż na to zasługiwała, gdy minął przemienił się w całkiem inne uczucie. Równie destrukcyjne, co ta miłość, która była, a może nie między nami. Stało się nienawiścią. Do wszystkiego. Czułem żal i nienawiść do świata, że wszystko mi odebrał. Bawił się mną jak on. Czy moim przeznaczeniem było bycie zabawką? Wiecznym przegranym? To i tak już nie ma znaczenia. Nic nie ma znaczenia. Bo wtedy miałem zamiar przyspieszyć mój plan walki z Sasuke. Uwolnić jego nienawiść, którą przez lata w sobie magazynował. Pozwolić mu wypełnić obowiązek, który mu narzuciłem. To wszystko jego wina. Bo to przez niego jestem teraz chory z miłości. Dobrze wiedział, że takie będą tego skutki. Nie obchodziłem go. Jednak to już nie jest ważne. Podjąłem decyzję. Nie cofnę się. Chociaż już nie wiem, czy naprawdę istnieję. Nie mam pojęcia czy łóżko, na którym leżę jest prawdziwe. Tak jak i nie wiem, czy te butelki porozrzucane na podłodze istnieją. Wszystko jest takie rozmazane. A ten sufit jest tak dziwnie daleko.

NIECH TO WSZYSTKO PŁONIE
Ja spłonę pierwszy
Boże, próbowałem, czy w Twych oczach jestem stracony?

Po prostu pozwól mi spłonąć, tylko na to zasługuję.
Boże, skłamałem, czy w Twych oczach jestem stracony?


Ten dzień zbliżał się nieubłaganie. Wreszcie będę mógł się wyrwać. Od ciebie, bo chociaż cię unikam jak ognia i ty także nie próbujesz mnie odwiedzać, za co jestem wdzięczny, bo nie chcę bardziej szaleć.  To wciąż o tobie myśląc, prawie nie wychodząc z pokoju w organizacji. Wbrew swojej woli wspominając smak twoich ust, dotyk twoich dłoni, które sunęły po moim ciele, jakby z czcią. Przypominam sobie ton twojego głosu, zarezerwowany tylko dla mnie. Jednak potem te wspomnienia zżera ogień w destrukcyjnym tańcu, a to wszystko okazuje się tylko złudnym snem. Starałem się z tego wyrwać. Jednak na próżno. Wciąż mi się śnisz. Mój umysł jest przepełniony Tobą. Jest tylko jedna droga do wolności. Już niedługo.

Więc weź mnie i zrób mnie
Bezsilnym i uratuj mnie
Ta nienawiść, którą mi dajesz


Powtarza to samo

Kolejny dzień, który spędzam tak samo. To już jutro. Wyrwę się. Nie będę musiał myśleć o Tobie. Nie będę cię oczami wyobraźni wiedzieć, jak mnie dotykasz. Nie będę ciebie potrzebował. Ucieknę tam, gdzie ciebie nie będzie. Wtedy będę wolny. Nie będę za tobą płakał. Wystarczy, że tu tonę w rozpaczy, która jest zmieszana z szaleństwem. Nie będę potrzebował twojej bliskości. Nie będziesz dla mnie niezbędny jak tlen. Sądzę, że będę szczęśliwy, jak to wszystko się skończy.

I teraz na końcu
Na końcu cierpienia
Cały ból nie jest taki sam
Gdy to twoja kolej, by płonąć
Jesteśmy sercem dla nieczułych
Myślami dla bezmyślnych
Kłamstwami dla szczerych
Jesteśmy bogami bezbożnych!


Teraz staję się coraz bardziej słaby, przez utratę krwi. Nie czuję takiego bólu jak wtedy, gdy mnie opuściłeś. Wiem, że teraz mnie obserwujesz. Leżącego, zakrwawionego, ledwo żywego. Zastanawia mnie co teraz czujesz. Satysfakcję, czy może smutek? A może uświadomiłeś sobie, że jednak dla ciebie coś znaczyłem? Jednak widzisz, że dla nas już za późno. Bo ja odchodzę już na zawsze. Oderwany od ciebie, wpół żywy. Teraz twoja kolej byś cierpiał. Może wtedy zrozumiesz, że bawienie się ludźmi może stać się przekleństwem. Popatrz nawet niebo za mną płacze, obmywając moje ciało z krwi. Zamykam oczy, bo nadszedł czas. Nim się on kończy myślę jeszcze.

Cieszę się, że cie poznałem.
Nie żałuje czasu jaki z Tobą spędziłem.
Teraz już nie czuje prawie nic.
Przykre było to, że tak nasze relacje się zakończyły.
Jednak mam nadzieję, że beze mnie będziesz szczęśliwy.
Chociaż nadal cię tak szaleńczo kocham, Madaro.

 Czy w Twych oczach jestem stracony?

2 komentarze:

  1. Ohm... song fic do tej niezwykłej piosenki, szatanie, sama piosenka jest piękna i kiedy ją sobie specjalnie puściłam podczas czytania, nadała ona temu tekstowi taki szczery wydźwięk.
    Mniejsza z moją (nie)znajomością Naruto, te wszystkie przemyślenia, uczucia, które przeżywa Itachi - to wszystko jest niesamowite i smutne. Fic naprawdę mi się spodobał, a szczególnie ta perspektywa. To, że cierpiał, że denerwuje go jego głupota, że z trudem sobie radzi z tym wszystkim, ale mimo wszystko nie żałuje niczego. Niezależnie od całości, jest szczęśliwy, że go poznał - piękne. I ostatnie zdanie, które tak ładnie podkreśla cały tekst.
    Generalnie, tak jeszcze nawiasem ci powiem, że lubię, jak piszesz w 1 osobie. Jest wtedy więcej takich żywych emocji i wydaje mi się, że wychodzi lepiej niż 3.
    Bardzo mi się podobało, choć smutne to było ;c
    Pozdraawiam

    OdpowiedzUsuń