sobota, 3 maja 2025

Rozdział 4

  Atsushi nie mógł sobie znaleźć miejsca od ostatniej rozmowy z Akutagawą. Odtwarzał i mielił w głowie nieustannie wszystko, co od niego wtedy usłyszał. Porównywał to ze swoim punktem widzenia z przeszłości. Zaczął wątpić w swoje decyzje, im dłużej o tym myślał. Zakrawało to o szaleństwo. Nie powinien wahać się, że jego reakcja na tamte wydarzenia była słuszna.

Echo słów; ,,Naprawdę? Takim mnie widziałeś? Nawet pomimo ilości telefonów, jakie wykonywałem?’’ nie pozwalało mu jednak na uznanie swojego zachowania.

Przekręcił się z lewego boku na prawy z sfrustrowanym westchnięciem. Chciałby móc znaleźć w sobie siłę, aby zadać mu wiele pytań. Wiedział jednak, że nie miał do tego wystarczającej odwagi i siły. Ledwo by zaczął zdanie, a jego głos uwiązłby mu w gardle. On miał rację. Był tchórzem.

Uciekał, będąc niezdolnym do czegokolwiek innego. Wiał ile sił w nogach, aby odsunąć się od bolesnej przeszłości. Ta jednak nieugięcie go tropiła i wróciła o sobie przypomnieć, wywracając mu przy tym całe dotychczasowe życie do góry nogami. Wplótł dłoń w swoje włosy i zacisnął na nich palce. Przygryzł nieświadomie dość mocno dolną wargę, aż poczuł w ustach metaliczny posmak. Miał ochotę zniknąć, żeby nie musieć się z tym wszystkim mierzyć.

Wiedział co ostatecznie będzie trzeba zrobić. Zagrać w jego grę i dowiedzieć jaki ma cel.

  Zerwał się nagle na równe nogi, gdy przypomniał sobie, że może miał przy sobie coś, co pozwoli mu zrozumieć własne odczucia. Miał przynajmniej na to nadzieję, jeśli to znajdzie.

Zaczął wręcz gorączkowo przeszukiwać całe pomieszczenie, jakby od tego miało zależeć jego życie. Wywrócił do góry nogami całą szafę, pootwierał wszystkie szuflady, które skrupulatnie przekopał. Jego pokój wkrótce wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado. Zatrzymał się i westchnął, siadając na środku pomieszczenia. Napływ energii, jaki mu moment wcześniej towarzyszył się wyczerpał. Rozejrzał się dookoła, zastanawiając gdzie jeszcze nie zaglądał.

Chociaż na myśl o tym, że będzie musiał to wszystko sprzątać już mniej miał na to chęci.

Sam już przestawał mieć pewność czy poszukiwane przez niego rzeczy mogły tu być.

Podniósł się i postanowił świecąc sobie latarką z telefonu zajrzeć w ostatnie możliwe miejsce, czyli pod łóżko. Skrzywił się na widok ilości zebranego kurzu, ale była też ukryta tam metalowa skrzynka. Wyciągnął w jej kierunku rękę i przyciągnął bliżej, ostatecznie wyciągając ją spod mebla.

Usiadł i wpatrywał się w nią chwilę, kładąc ją sobie na kolanach. Kojarzył co w środku się znajduje. Przesunął dłonią po chłodnej, metalowej powierzchni. Miał wątpliwości czy chciał to otworzyć. Były tam resztki cennych dla niego przedmiotów i wspomnień z poprzedniego życia, zanim tu przybył. Zebrał się wreszcie na odwagę i otworzył pudełko. Na pierwszy rzut oka była to zbieranina różnych, niezbyt ciekawych szpargałów. Sięgnął po pierwszą rzecz, jaką była broszka w kształcie małego białego tygryska. Jego wzrok powędrował odruchowo do tego typu maskotki, która stała na półce z książkami. Ta zabawka przypominała mu o pierwszym z ich szczęśliwych dni. Czuł do niej nawet teraz przywiązanie, więc nie miał serca tego pluszaka wyrzucić.

  Broszka za to była pierwszym, drobnym upominkiem, który podczas wspólnie spędzanego czasu od niego dostał. Uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie i odłożył ją na bok. Kolejnymi przedmiotami były dwa złote medale. Ich wspólne pierwsze zwycięstwo. Pamiętał, gdy Akutagawa starał się zmusić go, aby wziął też jego odznaczenie. Atsushi ugiął się zawstydzony, gdy Ryuunosuke uklęknął przed nim i wyciągnął swoją część nagrody na otwartej dłoni w jego stronę.
,,To za to, że postanowiłeś wystąpić, pomimo kontuzji jakiej się nabawiłeś podczas treningu. Ty swoją siłą wypracowałeś nam to zwycięstwo, mimo bólu. Dziękuję.”

Pierwszy raz został wtedy przez niego tak doceniony. Zawiesił sobie je na nadgarstku i sięgnął po ich wspólne zdjęcie. Zrobili je, gdy ich wagonik był na samej górze Diabelskiego Młyna wieczorem, a w tle widać było oświetlone miasto. Patrzył na samego siebie na fotografii, który cały aż promieniał szczęściem. Obecny on nie kojarzył, aby chociaż w małym procencie emanował w tym mieście taką radością, odkąd tu się przeniósł. Włożył zdjęcie na powrót do pudełka.
Została mu jedynie koperta, którą podniósł lekko drżącymi dłońmi. Otworzył i wyciągnął z niej list, który czytał dawniej wielokrotnie. Znał go na pamięć, a mimo to jego spojrzenie znów skupiło się na tekście. Poczuł coś chłodnego sunącego mu po policzku. Odruchowo sięgnął do tego miejsca dłonią i zamrugał zaskoczony, czując wilgoć. Nie zorientował się nawet, kiedy podczas lektury zaczął płakać.

  Akutagawa nie widział się z Nakajimą od tamtego momentu. Minęło już kilka dni. Nie martwił się tylko dlatego, że Yukichi miał z nim kontakt. Postanowił nie marnować tego czasu i poświęcał go na trening. Starał się na tym skupiać, ale powracała do niego, niczym bumerang ich ostatnia rozmowa i to jak cała ta sytuacja się potoczyła. Nie chciał, żeby to poszło w takim kierunku.

Jego złość wzięła jednak nad nim górę i zaprzepaścił swoją szansę, aby mu pokazać, że nie miał złych zamiarów. Musiał na nowo pracować na wszystko, co kiedyś posiadał. Było to dla niego trudne i frustrujące, choć jednocześnie rozumiał go. Zadręczał się myślami, jakby mógł odbudować najmniejsze fundamenty. Musiał sprawić, aby atmosfera między nimi zapanowała taka, żeby mógł mu wszystko wyjaśnić. Chciał chociaż móc spróbować. Wiedział doskonale, że nie będzie to proste, ale nie potrafił przewidywać jego reakcji. Gdy wydawało mu się, że w najgorszym scenariuszu minimalnie się rozzłości to mierzył się z wściekłością, na którą zdecydowanie nie był gotowy.

Starał się zachowywać zwyczajnie, ale z każdym kolejnym dniem miał wrażenie, jakby jego młodsza siostra rzucała mu coraz bardziej podejrzliwe spojrzenia. Na szczęście o nic nie pytała.

Z drugiej strony nie miał pojęcia, co wpadnie jej do głowy, więc było to nieco niepokojące.

Mógł mieć jedynie nadzieję, że nie będzie to nic nadzwyczaj głupiego lub niebezpiecznego, bo jej zabawy w detektywa mogły się skończyć różnie.

Spojrzał na zegarek i wstał, aby się ubrać po cichu do wyjścia. Musiał się zebrać na trening. 

  Gin wychyliła się ze swojego pokoju po odczekaniu chwili, gdy usłyszała jak jej brat wyszedł. Ostatnio wydawał się jej jakiś przygnębiony i nieobecny. Myślał, że tego nie widzi, gdy odwracała wzrok. Cokolwiek go gryzło, to zdecydowanie nie planował jej się z tego zwierzać. Musiała dowiedzieć się tego sama, więc postanowiła udać się za nim. Ubrana w bluzę z zarzuconym na głowę kapturem i czapkę z daszkiem poszła w ślad za bratem, bo zdążyła opuścić mieszkanie, by widzieć jego nieśpiesznie oddalającą się sylwetkę. No i widziała też, że znów brał ze sobą łyżwy.

Szła z lekko opuszczoną głową, zerkając co jakiś czas na będąca w pewnym oddaleniu sylwetkę Ryuu. Nie wydawał się do tej pory niczego podejrzewać. Wszystko szło dobrze.

Ukryła się za drzewem, gdy zatrzymał się na pasach.

- Gin? To ty? – usłyszała i odwróciła głowę, odrywając spojrzenie od czekającego na światło brata.

W jej stronę zmierzała ostatnia osoba, którą chciała by w tym momencie spotkać. Widząc, że chciał wykrzykiwać coś dalej gestem kazała mu milczeć, bo go inaczej zamorduje.

Mina Michizou przez moment zrzedła, gdy odebrał ten przekaz, lecz zaraz znowu się rozpogodził.

Przyśpieszył zdecydowanie kroku i zatrzymał się przed nią.

- Czemu mi grozisz? Co tu robisz? – spytał w ramach powitania i zmierzył ją spojrzeniem. – Co to za przebranie? – dodał po chwili wyraźnie skonsternowany.

Gin w pierwszej chwili zignorowała go, zerkając za siebie i patrząc jak jej brat znikał właśnie za rogiem.

Wróciła spojrzeniem do Tachihary. Jej misja z nim na drodze skazana była z góry na porażkę.

Wiedział, że jak już na siebie wpadli, to się tak łatwo nie odczepi.

- Chcesz iść do kawiarni? – zapytała, zsuwając kaptur z głowy.

- Co to ma wspólnego z moimi pytaniami? Z drugiej strony, skoro proponujesz rand – nie dokończył, bo został uderzony pięścią po głowie.

- Auu! – zawył i złapał za obolałe miejsce, rzucając jej spojrzenie zranionego kotka.

- To żadna randka idioto! Nawet dinozaury prędzej zaczną znowu chodzić po ziemi, zanim coś takiego się wydarzy – fuknęła na niego zirytowana i westchnęła. – Chce jak już zepsułeś mi wszystkie plany chociaż usiąść gdzieś, zanim ci co trzeba wyjaśnię – dodała.

Po tych słowach odsunęła się od pnia drzewa, o który się do tej pory opierała i ruszyła w kierunku najbliższej kawiarni. Zastanawiała się przy tym, co powinna mu faktycznie powiedzieć, żeby w przyszłości jakieś jedno nieprzyjemne spojrzenie jej brata nie wystarczyło, aby wszystko wypaplał. Wiedziała doskonale, że starszy Akutagawa go przerażał do poziomu, gdzie ten przyznałby się nawet do zbrodni popełnionych przez swoich nieistniejących przodków z Grenlandii. To był w tym przypadku problem. Do tego ona sama poza wspólnymi treningami i jazdą, to miała zdecydowanie mniej cierpliwości do niego.

Tachihara patrzył za nią chwilę, masując się po głowie, zanim postanowił ją dogonić. 

  Akutagawa w tym czasie zdążył dotrzeć na lodowisko. Wszedł na pustą taflę, bo szkoły w tym dniu przychodziły na późniejszą godzinę. Przejrzał listę utworów, którą miał zapisaną do jazdy. Wybrał ostatecznie losową piosenkę, która okazała się pierwszym utworem, do którego tworzyli choreografię z Nakajimą. Rozważał przez moment chęć, aby zmienić utwór, ale ostatecznie zrezygnował. Pamiętał swoją część układu i uznał, że w sumie mógłby go w pewnym stopniu odtworzyć. Wyjechał na środek tafli i spojrzał pewnie przed siebie. Miał już zacząć jeździć, gdy jego telefon rozdzwonił się wściekle, że aż drgnął zaskoczony. Zapomniał go wcześniej wyciszyć.

Wyciągnął zirytowany urządzenie z kieszeni, będąc gotów odrzucić połączenie, dopóki nie zobaczył kto dzwonił.

- Halo? – rzucił, przykładając telefon do ucha.

- Gdzie jesteś?

- Ćwiczę na tafli.

- Świetnie, poczekaj tam na mnie.

- A – zaczął, ale wtedy rozległ się sygnał przerwanego połączenia.

Odsunął komórkę od ucha i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w wyświetlacz z niedowierzaniem.

- Poważnie? Czasem cię nienawidzę – westchnął, chowając urządzenie do kieszeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz