Atsushi po południu, gdy zjawił się na właściwym piętrze szpitalnym, zdążył zacząć kwestionować swoje nocne postanowienie. Obawy i wątpliwości na powrót zakradły się do jego umysłu. Zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami i potrząsnął głową, starając wziąć w garść. Powinien zrobić to, co postanowił w nocy. Było to wobec niej uczciwe. W końcu byli drużyną.
Zapukał i wszedł po chwili nieco niepewnie. Spojrzał, w stronę łóżka gdzie leżała jego przyjaciółka.
- Cześć, Kyouka. Przyniosłem ci coś do czytania i telefon – oznajmił, podchodząc do krzesła przy jej łóżku i zdejmując plecak.
- Dziękuje – odezwała się, spoglądając jak przetrząsał zawartość torby.
Przykuło jej uwagę to, że wyciągnął reklamówkę z figurówkami.
- Będziesz jeździć? - spytała, wskazując w kierunku łyżew.
Nakajima uniósł głowę, wyciągając jednocześnie rzeczy, o których jej wcześniej wspomniał.
- Nie wypakowałem ich, a wziąłem je wczoraj ze sobą z szatni – przyznał, podając jej książkę i telefon wraz z całym zestawem. - Kupiłem ci też od razu starter z kartą – dodał.
- Rozumiem, czyli zostawiasz je w domu – stwierdziła, biorąc od niego rzeczy. - Doceniam, że o tym pomyślałeś. Ja zapomniałam – przyznała, bo nie wpadło jej to głowy, że jej numer i karta przecież zostały zmiażdżone razem z telefonem podczas wypadku.
- Właściwie, to nie jestem tego pewien. Wczoraj, gdy wyszliśmy z trenerem okazało się, że dostaliśmy pewną ofertę – zaczął, zastanawiając się jak powinien jej to przedstawić.
Nie chciał zabrzmieć, jakby od razu szukał zamiast niej zastępczej opcji. W zasadzie to ona znalazła jego, ale i tak nie chciał by mogło to tak wyglądać w jej oczach.
Izumi oderwała wzrok od okładki książki, w którą się intensywnie wpatrywała. Wyglądało na to, że się jej spodobała.
- Jaką? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem i lekko przechyliła głowę w bok.
- Pewna osoba chce wrócić do łyżwiarstwa. Słyszał o tym, co ci się przydarzyło i uznał, że mógłby przez ten sezon jeździć ze mną, jako twoje zastępstwo. On wróci do formy, a nasze treningi i cały wysiłek nie pójdą na marne – wyjaśnił, czując ucisk na gardle i spuścił wzrok.
Obawiał się na nią spojrzeć, aby ujrzeć jej wyraz twarzy. Czuł się podle, gdy sam siebie słyszał.
- To brzmi jak dobra nowina – zaczęła, przyglądając mu się uważnie. - Ty jednak nie wydajesz się tym zachwycony. Dlaczego?
Atsushi poderwał głowę, wpatrując się w nią wyraźnie zdziwiony tymi słowami.
- Nie jesteś zła? - zapytał ostrożnie, nieco zbity z tropu jej reakcją. - Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem i brzmi zbyt pięknie – przyznał.
- Nie, dlaczego miałabym być? – rzuciła zaintrygowana. - Czemu tak sądzisz? I kto złożył wam tą propozycję?
- Bo to ty powinnaś być na miejscu tego człowieka? - zauważył nieco skonsternowany i zamilkł.
Wahał się czy powinien jej to mówić, bo to wtedy już będzie droga bez powrotu.
- A jednak nie mogę, lecz cenię też czas i wysiłek jaki włożyłeś w to również ty – przyznała z lekkim uśmiechem. - Dlatego nie mam powodu czuć złości.
- Jak tak stawiasz sprawę, to faktycznie – przyznał, czując się nieco zażenowany samym sobą.
Widział swoimi oczami tylko wersję egoistycznego podejścia. Izumi taka nie była, w przeciwieństwie do jego samego najwyraźniej. Było mu aż z tego powodu głupio.
- Zdradzisz mi teraz, kto ma mnie zastąpić i powód swojej wątpliwości?
- Akutagawa – wyrzucił z siebie po dłuższej chwili wręcz szeptem.
- Gin przecież jeździ z Tachiharą – zauważyła, marszcząc brwi z zagubioną miną.
- Mówię o drugim z rodzeństwa – przyznał, patrząc jak przez jej twarz przemyka cień zrozumienia.
- Wrócił. Rozumiem, dlaczego może być to dla ciebie ciężkie – przyznała, bo sama poznała Nakajimę po tym, jak jego drogi z Ryuunosuke się rozeszły. - Co chciałbyś z tym zrobić?
- Chce wiedzieć co ty uważasz. Ja nie umiem ocenić tej sytuacji dobrze. Układ brzmi w porządku, ale wbrew wszystkiemu doszukuje się w tym haczyka. Właśnie z tego powodu nie jestem przekonany do tego pomysłu – przyznał.
Pokiwała głową i zamilkła na dłuższy moment. Zamyśliła się nad tym wszystkim, bo odkrycie kto za tą propozycją stał nieco sprawy komplikowało. Przeanalizowała to, co wiedziała od samego Atsushiego na temat ich relacji. Musiała ubrać swoje słowa tak, żeby chciał się w razie czego wycofać, jeśli współpraca z nim, to jednak będzie dla niego za wiele. Doskonale pamiętała, jaki przygnębiony był na początku ich znajomości i ile czasu zajęło, aby się przed nią otworzył i opowiedział swoją historię. Nie chciała widzieć go kolejny raz tak posępnego.
- Dobra, odsuwając wasze prywatne problemy na bok, to uważam, że powinieneś spróbować. Jak będziesz na siłach z nim pracować, aby wystąpić to zrób to. Patrz na to czysto biznesowo. Jest jedyną szansą, aby twoje treningi nie poszły na marne w tym roku. Wycofaj się, jeśli będzie to dla ciebie za dużo. A jak twoje przeczucia się sprawdzą i będzie coś kombinować, to daj mi znać. Pomogę ci wtedy, dobrze? - powiedziała, przyglądając mu uważnie.
Atsushi zastanawiał się nad usłyszanymi słowami. Jakaś jego część jego żałowała, że nie kazała mu się po prostu wycofać. Mógłby trwać wtedy w swojej odmowie z czystym sumieniem.
- W porządku, dam mu szansę – zgodził się.
Wiedział, że będzie to dla niego wyzwanie, lecz obiecał samemu sobie, aby postąpić za jej radą.
Mogła mieć rację i wtedy nie próbując zrezygnowałby z czysto profesjonalnej relacji, dzięki której miałby okazję do występów podczas trwania leczenia jego stałej partnerki.
Uśmiechnął się do niej lekko i ukrywając wciąż drzemiącą w nim niepewność pogadał z nią o tym, jak się czuje, ogarnął jej telefon i zapisał swój numer oraz opowiadał o tym jak minął mu dzień.
Gdy czas odwiedzin zbliżał się do końca pożegnał się i pomachał mówiąc, że są w kontakcie.
Wracając autobusem, wpatrywał się w mijający krajobraz i starał wewnętrznie zebrać w sobie odwagę. Starając się też podnieść na duchu, odtwarzał na słuchawkach sobie pozytywne piosenki.
Niewiele to dawało, ale podtrzymywało chociaż jego wewnętrzny upór i odganiało tchórzostwo.
Wysiadł kilka przystanków wcześniej niż planował, aby udać się do okolicznego parku.
Spacerował po nim, chcąc ogarnąć się do kupy. A przede wszystkim nie myśleć o przeszłości.
Przystanął przy oczku wodnym, gdzie pływały kaczki. Zdjął swój plecak i wyciągnął woreczek z bułką, którą pokruszył i zaczął im rzucać. Pozwolił na dłuższy moment tej prostej czynności pochłonąć się bez reszty. Obserwował jak ptaki ścigają się o kawałek chleba. Jedna z nich rzucała się dość agresywnie, kwacząc wściekle na pozostałe, które zazwyczaj schodziły jej z drogi.
Była waleczna. Uśmiechnął się pod nosem. Podobnie było ze sportowcami. Wojowali między sobą jednak o medale, a nie kawałek bułki. Gdy nie miał już czego im rzucać otrzepał ręce i wyjął komórkę. Wystukał krótką wiadomość na numer, do którego nie pisał kilka ładnych lat.
Udało mu się nawet nie ujrzeć ostatniej otrzymanej wiadomości. Po naciśnięciu wyślij, schował urządzenie do kieszeni i ruszył powoli, w kierunku wytypowanego przez siebie miejsca spotkania.
Szturchnął łokciem siostrę, zmuszając do tego, żeby jej pojazd zjechał z drogi.
- Ryuu! To było nie fair! - krzyknęła na brata oburzona, popychając go ręką na bok.
Grali właśnie o to, kto będzie dzisiaj robić kolację i po niej sprzątać. Obydwu dziś za bardzo się z tym użerać nie chciało, więc byli zmotywowani, aby starać się w grze wideo zmusić do przegrania siebie nawzajem.
- A to teraz niby było?! - odezwał się zirytowany, bo faktycznie prawie przez nią wyleciał z mapy.
- Ja tylko ci oddałam, trzeba było nie zaczynać nieczystych sztuczek!
Chciał już jej coś odpowiedzieć, ale przerwał to dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i odczytał wiadomość. Odłożył po chwili pada na podłogę, wstając.
- Wygrałaś, Gin. Muszę lecieć na razie, wymyśl nam jakąś kolację i napisz to zrobię.
- Gdzie idziesz? - zapytała, wyraźnie zaskoczona tą nagłą zmianą planów brata.
- Muszę coś załatwić, dam znać jak będę wracał – obiecał i wyszedł z pokoju.
Patrzyła przez dłuższy moment za nim zdezorientowana. Ostatecznie wyłączyła konsolę i schowała kontrolery. Słyszała w międzyczasie jak jej starszy brat zamyka za sobą drzwi. Skierowała się do kuchni, gdy posprzątała po ich grze, a w oczy rzuciło się jej, że torba z łyżwami Ryuunosuke, która leżała w przedpokoju zniknęła. Zmarszczyła lekko brwi, bo nie rozumiała czemu nie chciałby jej powiedzieć, że idzie jeździć. Martwiło ją to, bo nie widziała po co miałby to przed nią ukrywać.
Gdy wszedł na trybuny Nakajima był już na lodzie. Schodząc, patrzył jak jeździł. Wyglądało na to, że jeszcze go nie zauważył. Usiadł na krzesełku na widowni, w rzędzie tych najbliżej balustrady i zaczął zakładać swoje łyżwy. Zerkał przy okazji wciąż na niego i dostrzegał jak bardzo rozwinął się od czasów, gdy jeszcze jeździli razem. Uśmiechnął się na tą myśl ledwo widocznie.
Przejechał na drugą stronę lodowiska gdzie był jego towarzysz, kiedy już znalazł się na tafli.
- Zmieniłeś zdanie? - odezwał się, stojąc kawałek za nim.
Atsushi odwrócił się w jego kierunku nieco spłoszony.
- Nie słyszałem, że jesteś – przyznał, będąc dotychczas pogrążony w swoich myślach. - To nie do końca tak. Postanowiłem spróbować z tobą pojeździć.
- I to niby nie jest zmiana zdania?
- Nie, nie jest. Nie powiedziałem, że wracam do jazdy z tobą oficjalnie.
- Ah, więc to tak – skomentował, unosząc jeden kącik ust ku górze. - W takim razie zapraszam – dodał, wyciągając rękę w jego stronę wciąż z tym bezczelnym uśmieszkiem.
- A ty dalej zapominasz o ubieraniu rękawiczek – skomentował, gdy dłuższy moment się wahał, zanim ostatecznie złączył ich dłonie.
Wyciągnął ich na środek lodowiska i się zatrzymał.
- Skoro to próba, to sugeruję, żebyśmy zaczęli od jakiegoś naszego starego repertuaru. Pamiętasz coś z nich jeszcze?
Atsushi kiwnął lekko głową.
Jak mógłbym zapomnieć. Pamiętam je bardzo dobrze. Wszystkie. - pomyślał, gdy usłyszał jego pytanie.
- Tak, całkiem je kojarzę. Wybierz co chcesz – odparł, wzruszając przy tym ramionami.
Miał nadzieję, że wydawał się wystarczająco obojętny, mimo że wewnątrz odczuwał całą gamę emocji, a przecież jeszcze nic nie zaczęli robić.
Ryuunosuke posłał mu jedynie pełen zadowolenia uśmieszek, zanim przejechał za niego i dłonią zakrył mu oczy, a drugą ręką wykonał gest, jakby poderżnął mu gardło. Odsunął się zaraz po tym, a jego partner odwrócił się w jego stronę. Jechali w równym tempie dość blisko siebie, aby wykonać razem serię skoków. Nie potrzebowali muzyki, aby być idealnie zsynchronizowani.
Atsushi przez moment miał nawet wrażenie, jakby wcale od ostatniego razu nie dzieliła ich kilkuletnia przerwa. Wątpliwości zaczął odczuwać, gdy zbliżali się do momentu, w którym musiał skoczyć w jego ramiona robiąc jednocześnie trzy obroty w powietrzu.
Zaufał mu, wmawiając sobie, że przecież jego obawy są niedorzeczne i będzie dobrze.
Został złapany i wzięty na ręce przez starszego chłopaka, który trzymając go robił szybkie obroty.
Akutagawa zwalniał stopniowo, aby ostrożnie postawić go z powrotem na tafli lodu.
Stał jednak wciąż bardzo blisko z lekko pochyloną głową w dół, spoglądając mu prosto w oczy.
Dłonie trzymał na jego bokach.
Miał wrażenie, jakby ktoś wpuścił truciznę w jego żyły, która wypalała go od środka, gdy lekko zetknął się z jego czołem. Wyczuł zapach perfum, które pamiętał, że wybrał mu dawno temu. Uważał, że do niego pasowały. Nie spodziewał się, aby jeszcze ich używał.
Ta jazda po tylu latach bolała, niczym nowo otwarta rana. Jego dotyk palił do żywego, niczym żrący kwas. A może po prostu tak sobie wmawiał, nie dopuszczając do siebie myśli, że faktycznie mógł za tym tęsknić.
Odsunął się od partnera lekko, a później całkowicie, aż plecami natrafił na balustradę. Przytrzymał się jej, oddychając głęboko i wpatrując w stojącego kawałek dalej Ryuunosuke.
Czuł się, jakby został czymś oszołomiony. Nie da rady. Nie będzie w stanie z nim jeździć.
- Coś się stało? - Akutagawa zmierzył go uważnym spojrzeniem.
- Nic z tego nie będzie.
- O czym ty mówisz?
- O nas. Występie. Nie mogę z tobą jeździć.
- Nie możesz? - powtórzył, a w jego tonie było słychać drwinę. - A może raczej uciekasz jak zwykle? Co? - dodał, nie kryjąc nawet swojej urazy.
- Nie uciekałem. Widziałem przecież wszystko na własne oczy – Nakajima starał się z całych sił, żeby jego głos się nie załamał.
- Uciekłeś i nie dałeś mi żadnej szansy na cokolwiek.
- Nie miałeś już nic do zrobienia, dostałem swoją lekcję.
- Naprawdę? Takim mnie widziałeś? Nawet pomimo ilości telefonów, które wykonywałem? - odparł, wyraźnie unosząc swój głos.
- Dosyć. Moja obecna decyzja nie ma z tym nic wspólnego. Koniec tej rozmowy – Atsushi wydusił z trudem, odbijając się agresywnie od balustrady i przejeżdżając obok.
Poczuł uścisk na nadgarstku.
- Przestań zachowywać się jak tchórz i porozmawiaj ze mną!
Wyrwał mu się bez słowa i rozpędził by jak najszybciej dojechać do wyjścia. Ruszył szybkim krokiem do szatni.
Akutagawa patrzył za jego oddalającą się sylwetką. Chciał krzyczeć, ale ucisk w klatce piersiowej mu na to nie pozwalał.
Atsushi z całych sił powstrzymywał łzy, które cisnęły mu się do oczu, choć z trudem dał radę wiązać buty. Zabrał swoje rzeczy i opuścił teren lodowiska, a wtedy chłodny wieczorny wiatr nie pozwolił mu już wstrzymywać płaczu.
Ryuunosuke oparł się plecami o balustradę, gdy Nakajima już zniknął. Oddychał głęboko, chcąc jakoś rozluźnić ten ścisk w klatce piersiowej. Na próżno, bo ten zmienił się w atak kaszlu. Przytknął z nawyku dłoń do ust. Gdy kaszel ustał i ją odsunął była na niej krew. Westchnął i zsunął bezwiednie siadając na lodzie. Patrzył otępiałym wzrokiem przed siebie, czując narastające w nim uczucie bezsilności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz