Witajcie!
Trochę naczekaliście się na nowy ,,Obiekt''. To już przedostatni rozdział tej historii. Życzę Wam już teraz Szczęśliwego Nowego Roku, bo nie wiem kiedy wrzucę następna notkę ^^''
_____________________________________________________
Madara obserwował Tobiramę, który postanowił wykonać jakieś telefony. Od czasu do czasu podczas takich rozmów zdarzyło mu się zadać jakieś pytanie, ale zazwyczaj brunet nie był w stanie mu pomóc. Nie miał kontaktu z porywaczami, więc nie mógł przydać się w ustaleniu, z kim mieli do czynienia. Touka wróciła i przyglądała się im chwilę w milczeniu.
- Znalazłeś go? - spytała, gdy skończył rozmowę.
- Nie, a on nawet ich nie widział – mruknął, zerkając krótko w kierunku obiektu.
Nie rozumiał, dlaczego jego głupi brat postanowił się tak dla niego poświęcać.
Madara za to zastanawiał się intensywnie nad tym, jak mógłby poznać tożsamość osób, które go ścigają. Był na tym tak skupiony, że praktycznie nie zarejestrował krótkiej wymiany zdań tamtej dwójki.
- Wiem – rzucił nagle, otrząsając się z zamyślenia.
- Co takiego niby wiesz? - rzucił sceptycznie Tobirama.
- Jak możemy dowiedzieć się kto to był – wyjaśnił.
- W takim razie co wymyśliłeś? - zapytała zaskoczona Touka.
- Myślę, że zarządzająca w bazie sztuczna inteligencja musi mieć ich nagranych i pewnie o tym nie wiedzą – dodał i przez chwilę poczuł szczęśliwy.
To był duży krok do odzyskania profesora.
- Sztuczna inteligencja? Skoro byli w stanie się do was włamać, to naprawdę myślisz, że o niej nie wiedzieli? - zapytał niezbyt przekonany Senju.
- Naprawdę nie doceniasz umiejętności swojego brata – skomentował z lekko złośliwym uśmiechem. - Nie mieliby skąd się o niej dowiedzieć i jestem pewny, że nie byli w stanie do niej dotrzeć.
- Skąd ta pewność? - białowłosy zmrużył lekko oczy.
- Po prostu wiem. Chodźmy tam. Chcesz mi pomóc czy nie? - spytał nieco zniecierpliwiony.
- A jeśli twoja pewność będzie stratą czasu?
- Masz lepsze opcje?
- Sprawdźmy to zwyczajnie. Nic na tym nie stracimy – wtrąciła się Touka, zanim Tobirama zacząłby kłócić się dalej.
Madara rzucił jasnowłosemu triumfalny uśmiech, choć ten go zignorował. Touka pokręciła głową widząc reakcję Uchihy.
- Niech wam będzie – Tobirama westchnął z rezygnacją, podnosząc się. - Jedziesz z nami? - dodał, zerkając na swoją przyjaciółkę.
- A co, chcesz się mnie pozbyć? To nie dzisiaj, bo nie zostawię was samych – uznała, wychodząc z gabinetu.
Wyszli obaj za nią i skierowali do windy, zjeżdżając na podziemny parking. Tobirama zaprowadził ich do swojego samochodu. Zajął miejsce za kierownicą, a Touka pasażera obok. Madara usiadł za nią z tyłu. Senju odpalił samochód i ruszył w kierunku laboratorium.
- Będziemy musieli uważać. Nie ma pewności czy kogoś tam nie zastaniemy.
- Jak tam ostatnio byłem, to było pusto.
- Bo zabrali Hashiramę, a tak może mają tam kogoś na wypadek, gdybyś wrócił.
- To by było głupie.
- W twoim przypadku nie niemożliwe. W ich oczach możesz nie mieć się gdzie podziać – zauważył, widząc w odpowiedzi w lusterku wściekłe spojrzenie ciemnych oczu.
Tobirama zaparkował w lesie, aby nie zwracać przedwcześnie na nich uwagi i wyjął z bagażnika dwie sztuki broni, gdzie jedną z nich podał przyjaciółce.
- Zawsze jesteś tak dobrze przygotowany? - rzucił kąśliwie Madara.
- Żyjąc z Hashiramą trzeba – uznał, kierując się do ich celu.
Jasnowłosy użył kodu i po cichu weszli do środka. Nie było tutaj wbrew ich oczekiwaniu nikogo innego.
- Wygląda na to, że nie obchodzi ich to miejsce za bardzo – skomentowała Touka, rozglądając się dookoła. Pierwszy raz miała okazję być w tym miejscu.
Madara udał się do głównej części laboratorium. Spojrzał na wysoko zawieszony ekran i dołączone do tego robotyczne dłonie, które czasem podawały coś Hashiramie, gdy on obserwował go z komory.
- Jesteś tutaj? - zapytał, patrząc jak wyłączony sprzęt się zapala.
- Jestem, Madara. Czego potrzebujesz?
- Musisz pomóc znaleźć nam ludzi, którzy zabrali doktora. Masz jakieś materiały z nimi? - zapytał, siadając na fotelu, który zwykle zajmował jego stwórca, gdy się do niej zwracał.
Nie wiedział czemu, ale poczuł się ciężko, gdy powiedział te słowa na tyle, że musiał usiąść, choć te dziwne uczucie nie zniknęło. Doszło do tego jeszcze ciepło. Zacisnął dłoń na podłokietniku, starając się nie poddać temu osłabieniu.
- Udało mi się zrobić swoje kopie nagrań, zanim je usunęli. Pokaże wam je – po tych słowach na głównym ekranie pojawiły się fragmenty nagrań, na których zostali uchwyceni intruzi.
W tym wszystkim była uwzględniona scena, gdy znaleźli grającego Hashiramę, aż do chwili zabrania go stąd. Madara nigdy wcześniej tych ludzi nie widział.
Tobirama obserwował uważnie przedstawiony im materiał, analizując go.
- Możesz puścić jeszcze raz? - poprosił, czując, że coś mu umykało.
- Myślisz, że coś zauważyłeś? - zainteresowała się Touka.
- Jeszcze nie wiem, ale może coś znajdę – przyznał.
Sztuczna inteligencja spełniła prośbę i puściła nagranie im kolejny raz.
- Zatrzymaj i cofnij lekko – rzucił w pewnym momencie Senju. - Stój i przybliż mi to – nakazał.
Rzecz, która zwróciła jego uwagę okazała się czerwoną chmurą. Senju uśmiechnął się zwycięsko pod nosem.
- Znam ten symbol. Wiem, która organizacja przestępcza jest za to odpowiedzialna. Akatsuki.
- Wiesz jak ich znaleźć? - zapytał Madara.
- Jeszcze nie, ale wiem kto może mi w tym pomóc – przyznał i wyciągnął telefon, aby wysłać wiadomość. Później zerknął, w stronę ekranu, który wcześniej wyświetlał im nagrania.
- Dziękuję. Bardzo nam pomogłaś.
Madara odszedł od nich, gdy usłyszał znajome skrzeczenie. Podszedł do zasłoniętej klatki i ją odsłonił. Papużka uczepiła się krat i wsadziła między nie dziób.
- Idiota! Idiota! - zaskrzeczała na dzień dobry.
Tobirama spojrzał w tamtym kierunku i się skrzywił.
- Chyba nie tak powinno brzmieć powitanie – skomentowała zaskoczona Touka.
- Powitanie! Powitanie! - powtórzyła papuga.
Madara pokręcił głową i poszedł dać jej świeżej wody i jedzenia. Touka się roześmiała i przywitała z ptakiem. W tym czasie Senju dostał jakąś wiadomość.
- Nie jest to jeszcze to, o czym myślicie. Dostałem jednak informacje o członkach organizacji.
Uchiha spojrzał na niego, kończąc uzupełniać braki w karmie swojego pierzastego przyjaciela.
- Będziesz jeszcze musiał tu trochę poczekać, Izuna – rzucił do swojego pupila, który wyraźnie był bardziej zainteresowany jedzeniem.
Podszedł do Tobiramy.
- To co? Przedstawisz nam ich? - zapytał, unosząc przy tym lekko brwi.
- Chętnie. Mógłbym się podpiąć i wyświetlić to na większym ekranie? - zapytał, aby chwilę później mieć obok siebie podany odpowiedni kabel, który podpiął do swojego telefonu.
Na ekranie wyświetliły się zdjęcia kilku osób z garścią informacji na ich temat. Nie było tego za wiele, ale nic dziwnego. Cud, że dało się dotrzeć do czegokolwiek. Takie organizację strzegą swoich tajemnic.
- Hidan. Fanatyk religijny, który uważa, że jest nieśmiertelny.
- Myślisz, że naprawdę może taki być? - rzuciła zmartwiona Touka, a przecież to był dopiero pierwszy z nich.
- Niewykluczone. Trudno dociec co za eksperymenty dzieją się za drzwiami sekty. Itachi to zdolny zabójca. Kakuzu łowca głów, mający umiejętność szycia – rzucił, kontynuując prezentację.
- To nie wszyscy, a nie brzmią na łatwych przeciwników – uznała Touka.
- To zbiór niebezpiecznych dziwadeł – przyznał jej rację. - Kolejny to Deidara. W wojsku był dawnym liderem Korpusu Eksplozji. Jego partner to Sasori, który używa marionetek jako broni i ma rozległą wiedzę o truciznach. Orochimaru to naukowiec. Konan jest zastępczynią ich szefa. Pain to ich lider, ale o nich tak naprawdę nic nie wiadomo. Można czasem usłyszeć jakieś niezweryfikowane pogłoski. Osób w tej organizacji może być więcej, ale tylko o nich mamy informację – zakończył wywód, spoglądając na swoich towarzyszy.
Madara, który przez ten cały czas w milczeniu słuchał o tych ludziach uśmiechnął się pod nosem.
- To są nasi wrogowie? - zapytał, zerkając na Senju.
- Na to wygląda – odparł zdezorientowany Tobirama.
- W porządku – rzucił spokojnie, podchodząc do klatki Izuny, aby ją na powrót zakryć. - W takim razie chodźmy się nimi zająć – dodał i skierował do wyjścia, nie czekając na reakcję tamtej dwójki.
Hidan siedział zirytowany na pryczy.
- Kakuzu! Zamierzasz tu tak po prostu siedzieć i czekać? - zapytał jashinista, wwiercając spojrzenie fiołkowych tęczówek w mężczyznę opartego przy ścianie obok krat celi.
- A co nam innego zostało? Nie zamierzam skomleć jak ty teraz i użalać nad całą sytuacją.
- No nie wiem, może wymyślenie planu jak się stąd wydostać? - rzucił opryskliwie.
- W takim razie go wymyśl, bo z tego miejsca ja tego nie widzę – wzruszył ramionami.
- Ja? To ty nas dwóch robisz za tego mądrego – zauważył.
- No i jesteś pewny, że chciałbyś używać moich rozwiązań?
- W końcu jestem tym mądrzejszym, choć przy tobie to nawet Tobi czasem wydaje się inteligentniejszy – skomentował, słysząc skrzypnięcie pryczy, które zignorował. - Jestem pewny, bo nic lepszego nie wymyślisz. Nie da się – dodał, zostając w tym samym momencie pociągniętym za przód płaszcza.
Jego spojrzenie skrzyżowało się ze znajomymi fiołkowymi tęczówkami, które lśniły irytacją. Kakuzu uśmiechnął się pod maską.
- Cofnij to – zawarczał, zaciskając mocniej palce na jego płaszczu.
- Co takiego? Czyżby coś ci się nie podobało? - spytał z kpiącym uśmiechem.
- Myślę, że ty dobrze wiesz co. Nie porównuj mnie do tego zdziecinniałego kretyna. Jestem od niego lepszy!
- Oh, czyli twój problem to urażona duma – skomentował z nutą rozbawienia w tonie – A co, jeśli dla mnie nie jesteś?
- To ci to udowodnię – odparł z determinacją.
- Jak? - skarbnik przechylił głowę w bok zainteresowany.
Hidan miał już udzielić odpowiedzi, gdy usłyszał chrząknięcie.
Obaj spojrzeli w kierunku krat, gdzie przed celą stał Zetsu. Nie wiedzieli kiedy się tam zakradł, niczym jakiś duch.
- Możecie odłożyć swoje kłótnie małżeńskie na później? - zapytał, unosząc dłoń, w której trzymał pęk kluczy. - Jesteśmy potrzebni w bazie.
Hidan puścił Kakuzu i się odsunął bez słowa. Szpieg znalazł odpowiedni klucz i otworzył celę.
- Jak ci się udało nie zostać złapanym? - zainteresował się jashinista.
- W przeciwieństwie do was nie miałem zamiaru dać się złapać – wzruszył jedynie ramionami, nie mając zamiaru tłumaczyć się mu ze swoich sztuczek. - Teraz jednak trzeba się skupić na wydostaniu się stąd, a to nie będzie proste – oznajmił i po tych słowach wyszli z części więziennej.
Madara siedział na kanapie w domu swojego Stwórcy, obserwując jak Tobirama kończy jedną z wielu rozmów telefonicznych jakie w ostatnim czasie odbył. Touka zniknęła jakiś czas temu, aby zebrać ludzi mających im w tym wszystkim pomóc. Jemu pozostało tylko czekać. Nie miał nawet w czym zaoferować swojej pomocy. Nie posiadał żadnych przydatnych znajomości ani rozwiązań mogących przyśpieszyć proces przygotowania całej akcji. W końcu niedawno zaczął poznawać ten świat. Jego kontakty ograniczały się do Hashiramy i sztucznej inteligencji. Teraz nie miał już tego pierwszego. Musiał im pozwolić przygotować do misji ratunkowej.
Tobirama podszedł do niego i zmierzył spojrzeniem.
- Zlokalizowaliśmy ich kryjówkę. Zbieraj się – rzucił, kierując od razu do wyjścia z pomieszczenia.
Madara ożywił się i zerwał z miejsca, szybko doganiając jasnowłosego.
- A co z Touką? - zapytał, gdy opuścili już mieszkanie, kierując się do samochodu.
- Dołączy do nas na własną rękę – zapewnił, zajmując miejsce od strony kierowcy.
Madara usiadł po drugiej stronie i niedługo po ustawieniu nawigacji ruszyli.
- Dlaczego staliśmy się celem? Kto ich wynajął? - zapytał, mając dość tej ciszy i kłębiących się w jego głowie myśli.
- Bo jesteś wynikiem technologii dającej dużo możliwości, a mój brat jest jedyną osobą, która potrafi jej użyć.
- Właśnie dlatego trzeba posuwać się do tego wszystkiego?
- Nie, ale Fugaku Uchiha jest najwyraźniej bardzo zdeterminowany, żeby was dostać – przyznał.
- Kim on jest? - Spojrzał na Senju uważnie.
- Biznesmenem. Dużym graczem, który posiada między innymi laboratoria, gdzie testują roboty, oprócz tego ma fabrykę broni i sprzętu zbrojnego. Obstawiam, że wizja tworzenia ludzi, aby zasilać wojsko mogła go skusić.
Brunet zamilkł, patrząc na swoje dłonie. Zaczął zastanawiać się nad tym kim albo czym tak naprawdę jest. Jakie jest jego przeznaczenie? Jego istnienie sprowadziło na doktora kłopoty. Dlaczego z całą świadomością podjął to ryzyko? Chciałby to zrozumieć, ale odpowiedzi musiał znaleźć w sobie. Wykuć je poprzez swoje wybory i decyzje. Tylko ta droga mogła mu pomóc zrozumieć wszystko. Resztę jazdy przebyli w całkowitej ciszy. Madara skupiał się na widoku za oknem, dopóki nie zaparkowali w środku lasu.
- Dalej będziemy musieli przejść pieszo. Reszta już na nas czeka – oznajmił Tobirama, wyjmując kluczyki ze stacyjki i opuszczając pojazd.
Zaskoczony brunet wyszedł szybko i podszedł do niego, gdy Senju zamknął samochód i ruszył naprzód.
- Kto na nas czeka i gdzie? - spytał zdezorientowany.
- W lesie. Nieopodal kryjówki porywaczy. Myślałeś, że te małe przydrożne parkingi przy lesie są tak oblegane przez grzybiarzy czy co? To wozy tych, co nam pomogą – wyjaśnił, kierując się na umówione miejsce spotkania.
Gdy dotarli niemal natychmiast podeszła do nich Touka. Uchiha nie zwrócił na nią zbytniej uwagi, bo tą przykuła ilość osób tu będących. Nie spodziewał się tego. Wszyscy ci ludzie mieli pomóc im odzyskać doktora. Ucieszyło go to i poczuł się dodatkowo w tym wszystkim mniej samotny.
- Idziemy dalej – usłyszał za sobą głos Tobiramy, zostając lekko popchnięty przy tym do przodu.
Madara patrzył za nim lekko zdezorientowany, ale wznowił wędrówkę. Niedługo później stanęli przed jaskinią.
- W głębi jest wejście do kryjówki – oznajmiła Touka, wyciągając latarkę, którą włączyła i weszła do środka.
Grota z zewnątrz wydawała się mała, ale szukając wejścia do bazy wroga wyglądało na to, że jest odwrotnie. Znaleźli wreszcie metalowe, mocne i elektroniczne drzwi. Jeden z towarzyszących im mężczyzn wyszedł przed szereg i zaczął coś przy nich robić. Połączył się z nimi jakimś urządzeniem własnej roboty, robiąc coś na nim w skupieniu. Wszyscy czekali cierpliwie w ciszy, aż wreszcie drzwi otworzyły się w towarzystwie alarmu. Ludzie, z którymi tu przybyli zaczęli wchodzić do środka.
Tobi podskoczył na krześle, gdy nagły dźwięk syreny alarmowej wyrwał go ze snu. Zerknął w kierunku monitora, pokazującego nagrania z kamer i zamarł na kilka sekund. Zerwał się jednak zaraz z miejsca i pognał korytarzami bazy.
Konan siedziała w salonie z Painem, pijąc herbatę i rozmawiając z nim o przyszłości organizacji. Nie byli przejęci alarmem myśląc, że to sprawka Tobiego. Gdy ten pojawił się zziajany w wejściu zrozumiała, że tym razem to nie była jego robota.
- Intruzi! Cała masa wrogów! - wykrzyknął zamaskowany informatyk, wymachując energicznie rękami.
Pain z Konan wymienili porozumiewawcze spojrzenia, wstając niemal równocześnie z miejsca.
- Tobi poinformuj pozostałych o sytuacji – polecił Lider.
Mężczyzna w pomarańczowej masce zapewnił, że już pędzi i wybiegł z pomieszczenia przejęty zadaniem.
Deidara spojrzał w kierunku wyjścia, gdy rozległ się alarm. Akasuna zostawił aż narzędzia, którymi starał się wydobyć informację od naukowca.
- Myślisz, że powinniśmy sprawdzić co się dzieje?
- Nie, zostaniemy tutaj. Jeśli ktoś z zewnątrz uruchomił alarm, to tym bardziej trzeba pilnować tego tu – ruchem głowy wskazał na zakrwawionego szatyna, który wpatrywał się w podłogę, zakrywając twarz włosami.
- W sumie racja i tak na kogoś by to spadło – blondyn westchnął, zerkając na stół z narzędziami.
- Nie ma tu jednak dobrego arsenału – skomentował.
- Jakoś sobie poradzimy. A przynajmniej ja na pewno – stwierdził i uśmiechnął złośliwie.
- Ja też umiem dać sobie radę bez swoich zabawek – zapewnił oburzony Deidara, podchodząc do stołu z rozłożonymi rzeczami. Nie miał pojęcia, jakby miał się tym posłużyć w walce, więc teraz coś wymyśli. Udowodni tym samym rudemu złośliwcowi, że jest w stanie używać czegoś innego poza najróżniejszymi bombami.
Orochimaru zaraz po tym, jak został poinformowany o sytuacji i Tobi zniknął mu z oczu zaczął planować ucieczkę. Nie miał zamiaru im pomagać i stracić swoje cenne naukowe prace. Najlepiej będzie skorzystać z powstałego zamieszania i zniknąć, by znaleźć dla siebie lepsze miejsce. Nie widząc dla siebie żadnych korzyści z nadstawiania karku zaczął się w pośpiechu pakować.
Itachi słysząc o tym co się dzieje rzucił, że się tym zajmie i poszedł uzbroić.
Tobi wciąż zdjęty paniką wrócił do pomieszczenia z kamerami, aby zobaczyć jak ma się cała sprawa.
Intruzi zdążyli zetrzeć się już z liderem i resztą jego ciał, których działania im nigdy nie wyjaśnił. Towarzyszyła mu jak zawsze Konan. Itachi zgodnie z deklaracją szedł im pomóc. Na jednym z obrazów zobaczył przemierzającą zupełnie inną część korytarzy samotną jednostkę. Rozpoznał tą osobę i uśmiechnął się pod maską.
Madara podczas początkowej podróży z grupą ustalił, że się rozdzielą i zostawią mu poszukiwanie Hashiramy. Dostał też od Touki komunikator, który dzielił z Tobiramą. Obecnie przemierzał samotnie bliźniaczo podobne korytarze, odsuwając od siebie pozbawione nadziei myśli. Znajdzie go. Nie było innej możliwości. Z pustych korytarzy dotarł do części, gdzie zdarzało się napotkać jakieś drzwi. Niektóre pomieszczenia były puste, inne zamknięte, ale nie wyglądało na to, aby to było miejsce pobytu profesora. Zdarzyło mu się też trafić do czyjegoś pokoju. Na ścianie był wyglądało na to, że krwią namalowany jakiś znak. Samo miejsce miało w sobie coś na tyle niepokojącego, aby zamknął szybko drzwi i ruszył w dalszą drogę. Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ale czuł się, jakby błądził w tym labiryncie wieczność. Zatrzymał się, gdy znalazł zejście prowadzące niżej. Z nadzieją, że będzie dolne piętro bliźniaczych korytarzy zszedł na dół. Miejsce różniło się od tego na górze. Było tu zdecydowanie ciemniej, a widok otaczających go z obu stron więzień podwyższył jego ostrożność. Prawdopodobieństwo, że znajdzie tu doktora były bardzo wysokie. Przemieszczał się do przodu szybko, a jednocześnie bezszelestnie i rozglądał uważnie.
Czuł, że był blisko. Dotarł do końca, który był bardziej oświetlony niż wcześniejsze części tych podziemi. Przylgnął bardziej do ściany plecami i ostrożnie wyjrzał. Widok, który zastał sprawił, że zrobiło mu się gorąco i poczuł narastającą w nim furię. Schował się, ale widok zakrwawionego, poranionego i opadniętego z sił Hashiramy nim wstrząsnął. W końcu to był ten sam człowiek, który jeszcze nie tak dawno się do niego promiennie uśmiechał. Teraz wyglądał jak wrak samego siebie.
Wiedział kto za tym stał, bo w pomieszczeniu były jeszcze dwie osoby. Jeden blondyn i jego czerwonowłosy kompan. Ten drugi był głównym winowajcą. Dostrzegł ślady krwi na jego ubraniach. Zacisnął dłoń w pięść, czując nagłe przeszywające ukłucie bólu w głowie, a zaraz potem świat przed oczami mu zawirował. Przytrzymał się bardziej ściany i lekko zachwiał, ale utrzymał pion. Po chwili poczuł się lepiej, ale wszystko stało się czarno-czerwone. Miał też wrażenie, że coś jeszcze uległo zmianie. Nie miał pojęcia co się z nim stało, ale to nie było teraz najważniejsze. Musiał uratować doktora. Rozejrzał się za czymś mogącym posłużyć za broń.
W kącie zobaczył pozostawione jakieś rzeczy, a wśród nich znajdowała się kosa z jednym ostrzem w kształcie półksiężyca. Był wdzięczny temu kto postanowił ją tu zostawić, gdy przemknął do tych rzeczy i ją wziął.
Sasori uniósł głowę, gdy usłyszał zgrzyt metalu o kamienną podłogę. Jego towarzysz też spojrzał, w stronę źródła dźwięku. Hashirama uniósł z trudem głowę, będąc pewnym, że nadchodzi jego koniec. Sylwetka, która wyłoniła się zza zakrętu była mu jednak zbyt dobrze znana. Wyglądał faktycznie nieco jak uosobienie śmierci, gdy ciągnął za sobą kosę, patrząc w dół. Gdy zatrzymał się i odwrócił do nich przodem, to Senju widząc szkarłat w jego oczach wiedział, że śmierć w tym miejscu nie jest zarezerwowana dla niego.
- Madara – odezwał się słabym, zachrypniętym głosem.
Uchiha na dźwięk swojego imienia spojrzał prosto na niego. Posłał mu delikatny uśmiech.
- Jestem tu. Wszystko będzie dobrze. Zabiorę cię do domu, Hashirama – obiecał z pewnością i spokojem w głosie.
Wrócił spojrzeniem do czerwonowłosego mężczyzny. Zacisnął mocniej dłonie na kosie i złapał broń pewniej, po czym ruszył na niego. Moment później słychać już było brzdęk metalu uderzającego o metal. Kosa Madary została zatrzymana przez maczetę. Cofnął swoją broń i znowu ruszył do ataku, czując dziwną ekscytację jaką mu to dawało. Zaczynał też się dostosowywać i przyzwyczajać do swego oponenta. Korzystne było tez to, że drugi z nich tylko obserwował i się nie wtrącał. Do tej broni też zaczął się przyzwyczajać i posługiwać nią coraz sprawniej. Musiał skończyć to szybko i spełnić swoją obietnicę. Udało mu się zaatakować z większym impetem, wytrącając lekko przeciwnika z równowagi. Skorzystał z tego natychmiast i ciął go przez klatkę piersiową. Drobinki krwi przybrudziły mu twarz, ale rana nie była bardzo głęboka, lecz zapewne zostawi ślad. Chciał już zamachnąć się drugi raz, korzystając z szoku przeciwnika, ale tym razem doskoczył jego towarzysz blokując atak za pomocą noża. Czyżby uznał, że jego kolega ma kłopoty? - zastanawiał się Uchiha.
- Deidara, nie wtrącaj się – Akasuna spojrzał na blondyna zirytowany.
- W takim razie nie obrywaj – rzucił opryskliwie, odpychając od siebie Madarę.
- Będę obrywał, jeśli taką mam ochotę. To nie twoje zmartwienie – stwierdził i rzucił do ataku.
Blondyn spojrzał za nim, wzdychając ciężko, gdy znowu skrzyżował broń z brunetem. Nie wtrącił się znowu. Nie miał najlepszej broni do takiego pojedynku. Do tego lepiej, by był na siłach jak najdłużej. Sasori się uparł, więc da mu przeprowadzić ten pojedynek. Dźwięk metalu nie milkł nawet na moment. Dawno nie widział swojego partnera walczącego z taką pasją i determinacją.
Hashirama nie czuł się najlepiej, ale walczył z chęcią zamknięcia oczu. Obserwował ten pojedynek, bo Madara walczył dla niego. Przyjmował te wszystkie ataki i rany od ostrza, by go sprowadzić do domu. Nie mógł w tej chwili zrobić wiele, oprócz patrzenia na swojego bohatera.
- Sasori! - krzyknął Deidara, gdy ostrze kosy wbiło się w brzuch lalkarza.
Akasuna złapał dłońmi ostrze, wcześniej upuszczając własną broń, aby nie weszło głębiej. Zacisnął usta w wąską linię, a krew spłynęła z kącika jego ust.
Madara zaatakowany przez Deidarę był zmuszony wyszarpać kosę i odskoczyć od niego.
Akasuna zachwiał się i opadł na kolana.
- Ty cholerny kretynie – odezwał się blondyn, zerkając na niego z furią w tych swoich pięknych błękitnych oczach.
Sasori pomyślał, że to dość rzadki widok. Fakt, że jego stan był tego powodem w jakiś pokręcony sposób sprawił, że to było miłe. Nie był przyzwyczajony, aby komuś zależało na jego życiu. Była jednak jedyna taka osoba tuż przed nim. Sięgnął ręką do kieszeni i rzucił senbon w naukowca. Jedna z zatrutych igieł sięgnęła celu i wbiła się w jego ramię. Może nie było to zgodne z życzeniem klienta, ale pieprzył to. Chciał spróbować przeżyć, bo miał dla kogo.
Deidara złapał Sasoriego, który stracił nagle przytomność. Zerknął w kierunku Madary, który obecnie stracił nimi zainteresowanie, skupiając się na swoim Stwórcy. Postanowił to wykorzystać.
- Tylko nie próbuj mi tu umierać – rzucił, biorąc lalkarza na ręce i rzucając do ucieczki.
Uchiha wbił przerażone spojrzenie w Hashiramę, pozbywając się igły z jego ramienia. Tamta dwójka uciekła, ale to nie miało dla niego znaczenia. Rozciął więzy Senju i pomógł mu wstać.
- Dasz radę trochę przejść? - zapytał, dostając w odpowiedzi niemrawe skinięcie głową.
Zarzucił sobie jego rękę na ramię i podtrzymując go ruszył do wyjścia.
- Tobirama, znalazłem go. Musimy się stąd jak najszybciej wydostać i pojechać do szpitala – odezwał się do komunikatora, który włączył za pomocą komendy głosowej.
- Pójdź do miejsca, gdzie się rozdzieliliśmy. Będę czekał – otrzymał nieco niewyraźną odpowiedź na tle szumu walki.
- Zrozumiałem – odparł i po dłuższej chwili namysłu postanowił spróbować wziąć doktora na ręce i ruszyć truchtem korytarzami, które miał nadzieję, że jakoś spamiętał.
Jego wizja zaczęła wracać do normalności. Świat znów był w kolorach. Zacisnął lekko palce na ubraniu naukowca i przyśpieszył jeszcze bardziej.
Tobiramie z trudem, ale udało się wyrwać ze szponów przeciwnika i wtopić w tłum swoich ludzi i umknąć z pola bitwy. Stał w korytarzu, gdy w pewnej chwili zaczął słyszeć truchtanie. Ktoś tutaj biegł. Mógł to być jego towarzysz, ale też i wróg. Dłoń powędrowała w okolice broni i zamarła, gdy Madara wyszedł zza zakrętu. Jego wzrok skupił się na osobie, którą trzymał w ramionach. Młodszy Senju po raz pierwszy w życiu poczuł się sparaliżowany przerażeniem.
- Musimy iść zawieźć go do szpitala. Nie czas na to – Uchiha sprowadził go na ziemię i wyminął, kierując biegiem do wyjścia.
Tobirama poszedł w jego ślady. Przebiegli tak cała drogę do samochodu, gdzie Madara z Hashiramą zajęli tył samochodu. Jasnowłosy za kierownicą ruszył z piskiem opon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz