Witajcie!
Przybywam dziś z drugą częścią ,,Zaświatów''
Są tu jacyś fani Resident Evil?
Bo następna notka będzie shotem z tego uniwersum i na pewno pójdzie mi szybciej niż w przypadku tego shota, bo mam już to napisane na komputerze. Mam nadzieję, że nie będzie tu jakiś rażących błędów, bo trochę się odzwyczaiłam od publikacji i moja klawiatura czasem mnie irytuje.
_____________________________________________________
Tobirama po powrocie do świata umarłych miał nadzieję, że nie zezłościł swojego towarzysza, gdy podczas rozmowy nagle zniknął, zostając wskrzeszonym w świecie żywych. W tamtym momencie myśl, że ktoś używa jego techniki była na samym końcu listy rzeczy, które mogły się dziać. To miejsce nawet dla niego, pomimo długiego pobytu tutaj wciąż pozostawało zagadką. W tym miejscu wydawały się nie istnieć żadne prawa. Na swój sposób było to przerażające. Jego dusza istniała w miejscu zupełnie dzikim i niezrozumiałym. Nie miał tu pewności do niczego. Jedyną sprawdzoną wiedzą o tym miejscu było to, że miał zdolność tworzenia własnego małego raju.
Nie mógł przewidzieć czy jak czegoś by tu nie zrobił złego lub złamał jakąś nieznaną zasadę, to na przykład jego dusza nie zostanie gdzieś przeniesiona lub unicestwiona.
Zastanawiał się nad tym, gdy kierował się do miejsca, gdzie powinien znaleźć osobę, którą wcześniej niespodziewanie opuścił. Nie mylił się. Widział już z daleka sylwetkę postaci siedzącej w ogrodowej altance. W zasadzie rzadko widywał go w innym miejscu niż tutaj.
Otworzył drzwiczki ogrodzenia i podszedł bezszelestnie do właściciela tego miejsca, który wyraźnie go nie usłyszał ani nie zauważył, bo wciąż siedział nieruchomo, wpatrując w jakiś punkt gdzieś w oddali.
- Czego tak wypatrujesz? - zapytał, przerywając ciszę.
Brunet wzdrygnął się lekko zaskoczony, odwracając w kierunku Senju.
- Ty się tak zakradasz, że mnie w końcu wystraszysz na śmierć – rzucił oburzony.
- Nie wiem czy wiesz, ale bardziej niż jesteśmy martwi to chyba być się nie da – zauważył złośliwie.
- Być może. Będąc tu nauczyłem się jednak, że nic nie jest pewne – wzruszył ramionami. - Miałem okazje w końcu mieć nawet znikającego rozmówcę – dodał, patrząc na towarzysza znacząco.
Tobirama westchnął na te słowa. Spodziewał się, że prawdopodobnie będzie o to zły.
- To nie było zależne ode mnie – zaczął, czując się zobowiązany do wyjaśnień otaksowany spojrzeniem, które wyraźnie sugerowało, że brunet nie za bardzo mu w to teraz wierzył.
- Pamiętasz, gdy opowiadałem ci o technice, którą stworzyłem pozwalającej wskrzeszać zmarłych? - zapytał, a dostając w odpowiedzi potaknięcie głową kontynuował: - To właśnie za jej pomoca zostałem wezwany do świata żywych – dodał.
- A w jakim celu? - Izuna uniósł pytająco brew, gdy Senju nagle spochmurniał.
- Zostałem pierwotnie wraz zresztą kage wezwany, aby odpowiedzieć na pytania zagubionego Uchihy, a później skończyło się na dołączeniu do wojny przeciwko Madarze – opowiedział niechętnie w dużym skrócie przebieg wydarzeń.
Żałował tych słów, widząc jak szok i niedowierzanie na twarzy Izuny zastępuje ból w spojrzeniu i niewypowiedziany żal. Był świadomy tego, że odkąd został martwy aż do dziś się z bratem tu nie odnalazł, lecz wciąż miał na to spotkanie nadzieję i czekał, siedząc w tej altanie i wypatrując.
- Czyli on cały czas żyje? Został nieśmiertelny?
- Nie, został powołany do życia na potrzeby tej wojny – powiedział i podszedł do niego, aby go objąć i przyciągnąć do siebie. - Nie wiem, dlaczego przez ten czas nie nawiązywał z tobą kontaktu, ale miejmy nadzieję, że wkrótce to naprawi – stwierdził, gładząc go lekko po ramieniu.
Ironią losu było to, że on co przyczynił się do śmierci Uchihy wcześniej poukładał sobie z nim wszystkie sprawy. Miał dość czasu na to, aby naprawić tą relacje. Tutaj żaden z nich nie musiał już o nic walczyć. Poznali się jako ludzie, a nie wrogowie. Zaczęli się ze sobą dobrze bawić. Sam nie spodziewał się by to wszystko mogło przyjąć taki obrót, gdzie będzie mu na brunecie zależało.
Nie sądził, aby kiedykolwiek nie mógł nie znosić czyjegoś widoku, gdy był smutny. Tak jednak miał z Izuną. Zdecydowanie wolał, gdy ten się uśmiechał.
- Chciałbym, żeby to naprawił. A może o mnie zapomniał? Nic z tego nie rozumiem – przyznał z zawodem, opierając głową o ramię jasnowłosego.
- Na pewno o tobie nie zapomniał. Nawet ja wiem, że wiele dla niego znaczysz – uznał, bo właśnie utrata Izuny była dla starszego z braci ostatnim zapalnikiem, który pogrążył go w gniewie i nienawiści. A on sam po części się do tego przyczynił poważnie raniąc młodszego Uchihę, co doprowadziło do jego późniejszej śmierci.
Pamiętał, że zdziwił go brak Izuny, gdy kolejny raz ich klany się spotkały na polu bitwy. Zapytał Madarę wtedy, gdzie on jest i usłyszał, że go zabił. Zaskoczyło go to, bo mierzyli się ze sobą latami i jakby tak naprawdę chcieli walczyć na śmierć i życie już dawno jeden z nich byłby martwy.
Obaj jednak w tych starciach chyba zbyt dobrze się ze sobą bawili, mając przed sobą godnego przeciwnika. Mierzenie się z kimś, gdzie nie będzie łatwo, a nie należał do rodziny i traktował cię poważnie było dobrą odskocznią od zwykłych sparingów. Mogło bardziej rozwinąć umiejętności.
No i nigdy by tego nie przyznał, ale te wojenne spotkania dawały mu wtedy jakąś namiastkę radości, którą sam sobie odebrał.
- Tobirama? Halo, tu ziemia, a może niebo? Sam nie wiem jak mam określić to miejsce – rzucił Izuna, machając mu dłonią przed twarzą.
- Słucham? - Senju spojrzał na niego, unosząc lekko brwi.
- Odpłynąłeś – powiedział z pretensją, odsuwając się i zakładając ramiona na piersi mierzył go oskarżycielskim spojrzeniem. - No i miałeś znowu ta minę – dodał po chwili.
- Jaką minę? - zainteresował się, przechylając głowę w bok.
- Nie rżnij głupa. Doskonale wiesz, co mam na myśli – oburzył się – Minę stuletniego żałobnika, który nie umie sobie wybaczyć, choć nawet jego ofiara dawno to zrobiła i on to doskonale wie.
- Wcale nie mam takiej miny! - zaprzeczył niemal natychmiast. - Ja sobie to dawno wybaczyłem, więc nie przesadzaj. Nie udawaj, że czytasz mi w myślach, bo ci to nie wychodzi – stwierdził, starając się swoją postawą poddać jego słuszne wnioski w wątpliwość. Nawet jeśli mało prawdopodobne było, że to na niego skutecznie zadziała.
- Oczywiście, ciebie jak zwykle nigdy nic nie gryzie, a nawet jeśli to będę upartym osłem i zaprzeczał – Wywrócił oczami. - Na mnie te numery nie działają. Za dobrze cię znam – stwierdził, patrząc mu w oczy i stuknął go palcem w mostek.
Tobirama miał już mu odpyskować, ale kątem oka zauważył zarys sylwetki z kierunku, z którego wcześniej wypatrywał możliwych gości Izuna.
- Mamy towarzystwo – odezwał się, zwracając swoje spojrzenie w tamtą stronę.
Okazało się, że zamiast jednej osoby zmierzały do nich dwie. Byli na tyle charakterystyczni, że od razu ich poznał. Spojrzał na Izunę, który najwyraźniej też się domyślał kogo niesie.
- To naprawdę? - Uchiha spojrzał na Tobiramę, nie będąc w stanie rozwinąć tego zdania do końca.
Wiedział jednak, ze ten zrozumie co miał na myśli przez te dwa słowa.
- Tak. Doczekałeś się – przyznał i przez moment ledwo zauważalnie uśmiechnął.
Brunet kiwnął lekko głową i znów zwrócił wzrok na dwójkę przybyszów, którzy byli już na tyle blisko, aby był w stanie dojrzeć ich twarze. Czekał na to tyle czasu. Miał ochotę jednocześnie przytulić starszego brata jak i zacząć na niego wrzeszczeć, że przyszedł tak późno. Czuł się przez to nieco rozdarty. Jego emocje były tak ze sobą zmieszane, że nie miał do końca pojęcia jak to wszystko w tym momencie odbiera.
Ruszył jednak w kierunku swojego brata i Hashiramy. W pierwszej chwili przylgnął do starszego z rodzeństwa mocno, upewniając się tym samym, że to nie był żaden sen tylko rzeczywistość. Moment później walnął mu z pięści w brzuch, żeby zaraz wciąż się do niego przytulać, jakby zupełnie nic takiego nie zrobił. Lekkie zgięcie się i tłumiony jęk bólu były jednak wystarczającym dowodem, że odczuł to jak powinien.
- To za ten cały czas oczekiwania – oznajmił to tak lekkim tonem, jakby tłumaczył dziecku, że ptaki latają, a nie biegają po niebie.
Tobirama za to uważał, że taka jego tonacja ma w sobie jakąś złowieszczą nutę.
- Przepraszam i należało mi się – przyznał, spoglądając na Izunę dopiero teraz nabierając odwagi, aby go objąć chociaż i tak w tym geście było wiele niepewności. Teraz dosadnie odczuwał jak bardzo obawiał się tego spotkania. Nie miał nawet pojęcia jak mu to wszystko wyjaśnić. W głowie niejednokrotnie odbywał przemowy, jakie mógłby wygłosić, gdy wreszcie będzie mógł go zobaczyć. Aktualnie słowa jak na złość więzły mu w gardle. Miał wrażenie, jakby nagle został niemową, a jednocześnie chciałby mu przekazać tak wiele. Ubrać w stosowne słowa odczucia, które władały nim teraz i te, których doświadczył dużo wcześniej. Była jednak rzecz, którą był w stanie mu szczerze powiedzieć.
- Tęskniłem za tobą – przyznał cicho.
- Ja też, mimo że jesteś okropny, bo tyle zwlekałeś z odwiedzeniem mnie – stwierdził, robiąc przy tym naburmuszoną minę.
Tobirama przyglądając się tej scenie pokręcił głową, uśmiechając pod nosem. Widział doskonale, że Izuna trochę się złościł na starszego brata, ale jednocześnie przez to wyczekiwane spotkanie był szczęśliwy. On sam patrząc na niego miał wrażenie, jakby dzielił tą radość razem z nim, mimo że z Madarą za sobą nie przepadali.
Hashirama przyglądał się badawczo od dłuższej chwili młodszemu bratu.
- U ciebie oznak radości się nie spodziewałem – zaczepił go, nie dodając, że były to wręcz mikro zmiany w jego mimice, które tylko on był w stanie po wnikliwszej analizie wyłapać. Niech się pomartwi, że stał się bardziej ekspresywny.
Młodszy Senju uraczył brata bardzo wymownym, morderczym spojrzeniem.
- Jakiej radości? Ty chyba nie dowidzisz, lepiej sobie okulary kup – stwierdził, splatając ręce na piersi i wciąż łypiąc na swojego rozmówce złowrogo.
- Oj nie wstydź się tego, bo dobrze widzę – zaśmiał się. - Przyznaj się, że cieszy cię jego szczęście – dodał po chwili z uśmiechem, który wydał się Tobiramie podejrzany.
- Czemu ci na potwierdzeniu twoich urojeń tak bardzo zależy? - zapytał, chcąc wiedzieć jakich możliwie głupich pomysłów z jego strony mógł się spodziewać. Zwykle, gdy ten się na coś upierał z przekonaniem, że mu pomaga i robi to dla jego dobra kończyło się to katastrofą. Wolał mieć świadomość jakiego rodzaju kataklizmu się spodziewać.
- To nie są żadne moje urojenia – oburzył się. - Ja tu chce nauczyć cię, jak być bardziej otwartym. Przyda to się dla ciebie by powiedzieć komuś coś milszego zamiast wiecznego dogryzania, nie uważasz? - zapytał, spoglądając na niego znacząco.
- Nie uważam tak wcale. Daje sobie bardzo dobrze radę, może ty popracuj u siebie nad tym, że jesteś przesadnie ekspresywny – podsunął ze złośliwym uśmiechem.
On był zdecydowanie ostatnia osobą, od której chciałby się w takiej kwestii czegoś uczyć. Miał tylko nadzieję, że nie wpadnie mu później żaden głupi pomysł do głowy.
- Nie jestem w niczym przesadny. Ty za to jesteś wiecznie naburmuszony – wytknął mu, gdy do głowy wpadł mu świetny pomysł, przez co automatycznie stracił chęć do dalszym przekomarzanek z młodszym bratem. - Ej wybaczcie, że pewnie wam przeszkadzam w wyjaśnieniu sobie różnych spraw – zwrócił się do Uchihów, którzy stali przed sobą i do tej pory prowadzili jakąś rozmowę, zanim zwrócił na siebie uwagę. - Może zmienimy miejsce na bardziej rozrywkowe? W końcu mamy co świętować – zaproponował.
- A tu jest źle i nie można świętować? - spytał Izuna spokojnym tonem, ale starszy Senju wyczuwał w nim jakąś nieprzyjemną nutę, którą czuł, że musi załagodzić. - Tu jest w porządku, ale myślę, że ciekawiej będzie pokazać Madarze ten świat. Do tej pory nie wychodził poza swoje cztery kąty.
- Rozumiem. W takim razie chodźmy – stwierdził i skierował się do sporej ozdobnej bramy.
Szatyn poczuł ulgę, bo przestała być między nim atmosfera, jakby prawie doprowadzał do jakiejś urazy pana tego miejsca.
Izuna otworzył bramę dużym, ozdobnym kluczem.
- Nie wygląda to zachęcająco – skomentował Madara, widząc wszechobecną biel po drugiej stronie.
- Przesadzasz – uznał z uśmiechem Izuna, nie dając bratu czasu na zaprzeczenie złapał go za rękę, ciągnąć za sobą w biel.
Hashirama poszedł za nimi, a Tobirama zamykał pochód.
Madara, gdy został podstępnym wciągnięty do mlecznej otchłani nie spodziewał się, że nagle znajdzie się w mieście. Nie było ono jednak zwyczajne, bo wyraźnie było różną przestrzeń wieków.
Od malutkich cudacznie wyglądających straganików po solidne budynki. Ery mieszały się również, gdy przyglądało się wędrującym w swoje strony duszom. Omiótł to miejsce wzrokiem zafascynowany i zszokowany.
- Dlaczego tutaj każdy ma swoją samotnie, a jednocześnie istnieje coś takiego? - zapytał, spoglądając na swoich towarzyszy.
Nie miał za bardzo pojęcia jak miał nazwać miejsce, w którym się znaleźli.
- Witaj w Mieście Dusz – rzucił Izuna, przyglądając się życiu tutaj z uśmiechem. - To akurat z opowieści wiem, że stworzyły same dusze – przyznał, nie kryjąc pewnego podziwu w głosie. - W każdym razie to niesamowite, że tutaj każdy niezależnie od statusu za życia jest sobie równy. Nie ma znaczenia czy byłeś szlachcicem czy chłopem. Szkoda tylko, że do takich zjednoczeń potrzeba śmierci – dodał, przymrużając oczy.
- Poprzednie życie nie mające żadnego znaczenia. Nie każdemu chyba było łatwo się dostosować? - spytał i zamyślił nad tą kwestią.
- Nie jest trudno, jeżeli przez swoje podejście nie chcesz być przez wieczność sam – uznał młodszy Uchiha z promiennym uśmiechem. - Nie każdy mu mieć tu wstęp – dodał.
- A są tacy, co nie mają?
- Według tego co inni mówią, to zapisało się trochę wygnańców – przyznał, wzruszając ramionami. - Koniec jednak tej lekcji historii. Przyszliśmy tu w zupełnie innym celu – zauważył i skierował do knajpy, w której mogli liczyć na spędzenie wspólnie czasu w osobnym pomieszczeniu.
Madara podążał za bratem, a za nim z kolei pozostała dwójka ich towarzyszy. Rozglądał się zaciekawiony tym miejscem, które nawet dla niego miało w sobie coś niesamowitego przez swoją różnorodność. Nie potrafił pojąć jak to wszystko funkcjonuje w takiej harmonii. Nie dostrzegł między mieszkańcami żadnych kłótni, sporów ani bardziej groźnych konfliktów. Dla człowieka urodzonego w okresie ciągłych wojen między shinobi to był raj. Marzenie, które pragnął osiągnąć za życia dostał po śmierci.
W końcu dotarli do lokalu, gdzie zamówili zarówno jedzenie jak i alkohol, po czym udali się do wyznaczonego im prywatnego pomieszczenia, na którego środku stał stolik i cztery wygodne krzesła. Zamówienie swoje dostali też dość szybko.
Madara zastanawiał się jakimi nadprzyrodzonymi możliwościami dysponowali, aby służyć tak błyskawicznie. Przestał się nad tym rozwodzić, gdy Hashirama rozlał im trunek do czarek i postanowił wznieść toast.
- Za przyjaźń i ponowne zjednoczenie! - starał się oznajmić to patetycznie, ale w oczach starszego Uchihy wyglądał jak dzieciak, co stara się wyglądać dumnie celując patykiem w niebo.
Zgodził się jednak na ten toast i stuknęli się czarkami. Wzięli się później do jedzenia rozmawiając na różne tematy. W większości starali się przybliżyć to miejsce Madarze i przekazać rzeczy, które powinien wiedzieć. Izuna tez dyskretnie podsuwał bratu alkohol uzupełniając mu czarkę.
Hashirama zdążył się dostatecznie wstawić sam, snując im z nadmierną ekscytacją opowieści o jakiś głupotach. Drugi z braci Senju wciąż dobrze się trzymał i obserwował upijanie przez swojego ukochanego starszego Uchihy. Nie wiedział co on planuje, ale miał do tego złe przeczucia.
Zwrócił uwagę na obiekt swoich rozmyślań, a gdy ten spojrzał w jego kierunku uniósł pytająco brew. Izuna domyślał się, że Tobirama zorientował się co robił. Posłał mu jedynie iście niewinny uśmiech przesycony słodyczą. Jego prawdopodobnie nie uda mu się rozluźnić procentami, a wtedy byłoby łatwiej. No trudno. Z tą myślą zaczął sam w siebie wlewać rozluźniającą i rozgrzewająca amnestię. Nie miał zamiaru dochodzić do stanu zapomnienia, ale rozluźnić na pewno się potrzebował. Inaczej nie zrobiłby tego co planował. Senju był zdziwiony jego reakcją. Naprzód przybrał maskę uroczego niewiniątka, aby zaraz potem zacząć się upijać. Nic z tego nie rozumiał i czuł się z tym nieswojo.
- Bracie mam ci coś ważnego do przekazania – zaczął Izuna tuż po tym jak opróżnił butelkę.
Madara spojrzał w kierunku swojego rodzeństwa, starając się odsuwać od siebie Hashiramę, któremu wzięło się na rozckliwianie i właśnie próbował go wziąć w swoje ramiona, by rozprawiać nad tym jak bardzo za nim tęsknił.
- Co takiego?
Młodszy Uchiha odetchnął, starając się samego siebie przekonać, że wszystko się ułoży. Zresztą już nie mógł się wycofać, bo podjął temat.
- Chciałem ci przedstawić mojego partnera – oznajmił i wskazał dłonią Tobiramę, do którego boku się po chwili przytulił z uśmiechem na ustach. - Mam nadzieję, że będziecie się starać dogadać – dodał, bo znał ich wzajemne podejście do siebie.
Nie wymagał od nich wzajemnego nagle lubienia się. Liczył tylko na obopólną akceptację.
Madara spojrzał na nich w nieskrywanym szoku.
- Że co? - rzucił, przestając się bronić przed napierającym do tej pory Hashiramą na niego.
Pozwolił zamknąć się mu w objęciach, nie reagując na to w żaden sposób.
- To co powiedziałem. Nie będę się powtarzać – oznajmił chłodno, aby zaraz z uroczym uśmiechem pocałować swojego ukochanego w policzek.
Tobirama spojrzał na niego spięty, bo nie spodziewał się tego przedstawienia. Do tego czuł, że brunet prowokuje swojego starszego brata, a on byłby tym, któremu może się za to oberwać.
- Ten człowiek cię zabił, a teraz mówisz mi, że jesteście parą? - zapytał nadal nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
- Dokładnie tak – potwierdził, odsuwając się od białowłosego i prostując dumnie. - Wybaczyłem mu to. Zresztą sam chciał naprawić swoje winy. Mieliśmy na to bardzo dużo czasu, aż sprawy przywiodły nas do takiego momentu – wyjaśnił, nie wchodząc w zbytnie szczegóły ich historii.
Starszy Uchiha nie czuł się przekonany tym wyjaśnieniem. Wbił uporczywe spojrzenie w jasnowłosego.
- Izuna mówi prawdę. Oboje są szczęśliwi, a to jest dla ciebie ważne, nie? - wtrącił się Hashirama, który do tej pory go wręcz zgniatał w swoich objęciach, co brunet ignorował.
Zastanowił się nad jego sowami. Oczywiście, że pragnął dla niego szczęścia i oglądania jego szczerego uśmiechu kwitnącego na ustach. Z drugiej jednak strony czy ten człowiek, którego tyle czasu nienawidził za odebranie mu ostatniej ukochanej osoby mógł tak bardzo się zmienić?
Nie ufał mu, ale będzie musiał sam się przekonać. A do tego potrzeba było czasu.
- W porządku. Jeśli Tobirama daje ci szczęście, to zaakceptuje go – przyznał i widząc ożywienie młodszego brata gestem nakazał mu milczeć. Jeszcze nie skończył.
- Będę jednak cię obserwował i jeśli go znowu skrzywdzisz, to ci nie daruję – oznajmił młodszemu Senju.
Białowłosy nie spodziewał się takiej decyzji. Szykował się prędzej na jakiś rodzaj armagedonu.
Czuł się jednak z nią dobrze i znanie jego stanowiska odnośnie ich relacji przyniosło mu jakąś ulgę.
- W porządku. Obserwuj, a ja będę pracował nad tym, abyś uwierzył w moje czyste intencje.
Zrozumiał jak bardzo mu na Izunie zależy.
- Dobrze – zgodził się, a w tym momencie do uwieszonego na nim Hashiramy dołączył jego młodszy brat.
- Dziękuje – zaświergotał mu Izuna radośnie do ucha.
Tobirama nie powstrzymał się od lekkiego uśmiechu, widząc zbolałą minę Madary. Teraz zostało im tylko kreować przyszłość, której za życia nie mieli.
Oczami wyobraźni widziałam tę zbolałą minę Madary, która była według mnie bezcenna. Miło było czekać na kontynuację tej historii ^^
OdpowiedzUsuńOj była bezcenna, też sobie potrafiłam wyobrazić jego wyraz twarzy w tamtym momencie :D
Usuń