piątek, 25 grudnia 2020

Krucza Miłość XX

   Itachi nie zaznał długiego snu. Zerwał się z łóżka dość wcześnie, aby zabrać się za spisanie całej operacji, którą miał zaprezentować Hokage zgodnie z ich umową. Będzie musiał też przedstawić zadanie Sasuke. No i trzeba pomyśleć, jak miałby to dobrze rozegrać. Musiało wszystko pójść idealnie. Wiedział, że nie zostało mu wiele czasu. Przelewał całą wizję akcji ze swojej głowy na papier, tworzył schemat pozycji i analizował wszystko, co bezpośrednie obejmowało jego w tym wszystkim. Myśl o najbardziej trudnej części dla niego dręczyła go uporczywie. Nie mógł jednak postąpić inaczej. To, co musiał zrobić było konieczne dla lepszej przyszłości. Miał już dać się pochłonąć tej kwestii, gdy poczuł ciężar na swoim ramieniu. Odwrócił nieco głowę, w kierunku towarzysza, wręcz machinalnie zwijając zwój, na którym dotychczas pisał. Zdecydowanie robienie takich rzeczy weszło mu w nawyk, nawet jeśli nie było tam nic szczególnego do ukrywania.

- Dzień dobry - przywitał się z widocznie zaspanym jeszcze bratem. Wyglądało na to, że przyszedł tu, gdy tylko wstał z łóżka. Urocze.

- Cześć - przywitał się i zwrócił uwagę na zamknięty zwój. - Co robisz? - zapytał, lekko marszcząc przy tym brwi.

- Piszę plan misji dla Hokage, bo muszę dziś go oddać. Nic szczególnego – stwierdził.

- Rozumiem. Znowu wysyłają cię na jakieś misje - mruknął, nie ukrywając nawet swojego niezadowolenia. Nie chciał, aby rzucano mu brata znowu w wir obowiązków.

Nienawidził tego. Wkurzał się na samą myśl, że mogła go czekać powtórka z rozrywki, gdzie przez zadania nie miałby jak zmienić ich relacji. Wieczny brak czasu i odkładanie rzeczy na później. Poczucie oddalania się. Z tym właśnie wiązało się wrzucenie w wir pracy jego starszego brata. On nie chciał wrócić do czasów z dzieciństwa.

- Tak. Ty też będziesz miał w tym swój bardzo ważny udział, ale o tym opowiem ci później - stwierdził, bo na tą kwestię miał jeszcze czas.

Sasuke był nieco zaskoczony, że obejmował go ten plan. Nigdy raczej mu w żadnych zadaniach nie pomagał. Zresztą był ostatnią osobą, jeśli chodzi o bycie wsparciem na liście, jaką miałby wybrać. Do tego był typem, który raczej wolał wykonywać pracę samotnie. Coś mu się tutaj instynktownie przestało podobać.

- Rozumiem - uznał, porzucając drążenie tej kwestii skoro mieli wrócić później do tematu.

- Właśnie - przypomniał sobie, po co tak naprawdę go tutaj przywiało. Uśmiechnął się pod nosem. - Wciąż oczekuję od ciebie odpowiedzi na wczoraj poruszony temat - wymruczał mu do ucha, obserwując jak w pierwszym odruchu spiął całe swoje ciało.

 Itachi po chwili się rozluźnił jednak i chwilę milczał. Wpadł mu do głowy pewien pomysł.

- Oczywiście, pamiętam o tym - przyznał. - Odmawiam. Jak widać mam w sobie jeszcze trochę moralności - stwierdził beznamiętnie.

Sasuke zbaraniał. Zamrugał nieco odsuwając od brata, po którego postawie nie mógł nic wywnioskować. Wyglądało na to, że go ośmieszył. To wszystko było absurdalne. Zacisnął dłoń w pięść, czując wrzący w nim gniew.

- W takim razie to był jakiś twój żart z Kakashim ze mnie?! Kpisz sobie?! - rzucił wściekły, czując się upokorzony i dotknięty.

Odwrócił się i zaczął kierować do wyjścia. Nie chciał wdawać się w dyskusję z nim. Obecnie nawet nie miał ochoty na niego patrzeć. Czuł się jak idiota, który dał się naiwnie wykorzystać i ośmieszyć. Nie rozumiał jednak jaki był cel tego. Chociaż obecnie wolał nieświadomość. Miał już złapać klamkę od drzwi, gdy został złapany za rękę i pociągnięty do tyłu. Po chwili stanął twarzą w twarz z Itachim, któremu w pierwszym momencie spróbował się wyrwać.

- Nic z tych rzeczy. To był żart, a właściwą odpowiedzią jest zgoda - stwierdził, patrząc jak młodszy przestaje się szamotać w wyniku usłyszanych słów.

 Dał sobie chwilę, aby te wszystkie wydarzenia przetrawić i ułożyć w głowie. Spojrzał na niego zdezorientowany.

 - Więc po co było to wcześniejsze zagranie?

- Cóż - pochylił się nieco, aby spojrzeć bratu w twarz z bliska. - To był mały żart - stwierdził z perfidnym uśmiechem na twarzy.

Sasuke zmarszczył brwi niezbyt zachwycony.

- To nie było zabawne - uznał wyraźnie niezadowolony. - Twoje poczucie humoru jest bardziej beznadziejne niż Młotka – skwitował.

- Niewykluczone, raczej nie przywykłem żartować. No, ale to było całkiem pouczające - stwierdził z dość zagadkowym wyrazem twarzy. Nie byłby zdecydowanie sobą, aby jego działania nie miały jeszcze drugiego dna.

- Pouczające? - powtórzył, unosząc pytająco brew do góry. - W jakim niby sensie? - dodał. On osobiście nie widział żadnej nauki, która mogłaby płynąć z całej wcześniejszej sytuacji.

 - Sprawdzałem po prostu czy wiesz, czego chcesz - mruknął mu do ucha, obejmując go i przytulając do siebie. Był też inny powód, lecz tamten nie był na tyle istotny, aby musiał cokolwiek na ten temat wiedzieć. Zresztą jeszcze mógłby się chcieć na niego obrazić. 

Sasuke westchnął cicho, opierając czoło o jego pierś z pobłażliwym uśmiechem na ustach. Uniósł po chwili głowę, aby na niego spojrzeć. - Naprawdę, za kogo ty mnie masz? - rzucił, nieco rozbawiony.

- Za mojego niezdecydowanego kochanego braciszka - powiedział, unosząc lekko kąciki ust ku górze w imitacji uśmiechu.

- Ja jestem bardzo zdecydowany - prychnął, kładąc akcent na przedostatnie słowo. - Tego prędzej nie można powiedzieć o tobie – dodał.

- Cóż za okropne oszczerstwo. Jestem najbardziej zdecydowanym człowiekiem na ziemi - podjął tą przekomarzankę, kręcąc lekko głową. Wiedział, że brat nie odpuści i będzie chciał mieć tutaj ostatnie słowo.

- Naprawdę? W takim razie, ja musiałbym być baletnicą - stwierdził z satysfakcją. - A nie jestem - zauważył, marszcząc lekko brwi, gdy ujrzał rozbawienie na twarzy Itachiego, który odwrócił głowę w jego kierunku i nad nim pochylił, przez co stykali się lekko nosami.

- Wygląda na to, że będziesz musiał się przekwalifikować - uznał zadowolony z siebie. Sasuke rozchylił wargi, zaskoczony taką kontrą tej słownej przekomarzanki.

- Tą fantazję możesz zostawić w sferze marzeń - zapewnił i prychnął robiąc obrażoną minę. Wizja samego siebie w damskich ciuchach napadł go, niczym złodziej w biały dzień i pozostawiając traumatyczne przeżycia.

- No nie wiem, może je kiedyś spełnię - stwierdził z bardzo podejrzanym uśmiechem.

Mina jego młodszego braciszka była jednak tego wszystkiego najlepsza, choć wyglądał, jakby przed nim właśnie kosmita wylądował. Ten żart był warty zachodu, nawet jak miał być przez to zaliczany do istot pozaziemskich. Dla tego wyrazu twarzy można było podjąć ryzyko. Zresztą podobało mu się, że trochę zerwał z niego tej wyuczonej maski i mógł chłonąć jego emocje, które zdołał obnażyć.

- Po moim trupie - zapewnił, odsuwając się od niego. - Nie preferuję takich sztywnych obiektów - stwierdził, uśmiechając się krzywo. - Lepiej, żebyś nie preferował żadnych takich rzeczy - stwierdził i ruszył do wyjścia. - Pójdę zrobić śniadanie - dodał, oglądając się na niego krótko. Inaczej ta osobliwa dawka humoru mogłaby posunąć się za daleko.

Itachi skinął krótko głową, odprowadzając go spojrzeniem. Chwila radości i nieco czarnego humoru mu minęła i wrócił do pracy nad przelewaniem całej strategii akcji na papier. Miał nadzieję, że przywódczyni wioski nie będzie drążyć nocnego tematu i zgodzi się bez większych poprawek na stworzonym rozwiązaniu. Całkowitego odrzucenia nawet wolał nie chcieć brać pod uwagę. Zadbał jak najlepiej mógł o korzystne i bezpieczne pozycje dla osób, które do danego obszaru wyznaczył. Oczywiście w rzeczywistości wszystko mogło legnąć w gruzach. On nie zamierzał jednak na to w żadnym wypadku pozwolić. Udało mu się to wszystko skończyć i przeczytać kilkanaście razy, wręcz maniakalnie w myślach zastanawiał się czy zawarł wszystko. Musiało być to dopięte idealnie na ostatni guzik. W końcu szykował się na bardzo poważne i wyjątkowo niebezpieczne starcie.

- Itachi! Śniadanie gotowe! - usłyszał z dołu.

- Już idę! - odkrzyknął i schował zwoje, udając do brata. Był niesamowicie ciekaw co dla niego przygotował. W połowie schodów na dół wiódł go do celu bardzo przyjemny zapach. - Co tak ładnie pachnie? - rzucił od progu.

- Jajecznica - odpowiedział Sasuke, który zdążył już nałożyć jedzenie na talerze.

- Wygląda smacznie - stwierdził, obrzucając stół spojrzeniem. - Widzę, że kanapki to wciąż tylko z pomidorem do wszystkiego - dodał z rozbawionym uśmiechem.

Sasuke wyglądał, jakby sam miał na twarzy przybrać kolor pomidora. Zabawne. Nie rozumiał, dlaczego w ten sposób młodszy braciszek reagował na wzmiankę o ulubionym warzywie. W końcu to tylko było jedzenie.

- Nawet jeśli, to co? - burknął, czując się nieco zażenowany. Chociaż sam nie rozumiał, czemu czuł się jak dziecko, któremu wypominano jakąś niezręczną lub zwiększającą sytuację.

- Nic takiego. Po prostu zauważyłem, że pod tym względem się nie zmieniłeś – stwierdził.

Sasuke skinął głową i zainteresował się swoim śniadaniem. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego czuł się w tej sytuacji, jakby był małym dzieckiem. Zawstydzało go to w pewien sposób, a jednocześnie było mu miło. Czuł, jakby coś takiego po prostu nieco przebudziło tą więź, która ich łączyła dawniej. Zaczynali na nowo móc ze sobą żyć w zgodzie. Nawet jak nie mógł wymazać masakry, której dopuścił się brat i tego wybaczyć - to była szansa, że na nowo będą dzielić ze sobą pozytywne emocje, a krwawa historia nie będzie mogła ich aż tak dzielić. Uganiając się za nim nie tylko dawał mu szansę by odpokutował, lecz także i sobie. Chciał pogodzić się z tym w jakimś stopniu. Do tego złączyć się z tą namiastką tego, co było mu bliskie i wyprzeć tą nienawiść, którą starszy mu do siebie latami wpajał, dopóki nie odkrył co naprawdę kryło się za tą tragedią. Uśmiechnął się jak głupi do jajecznicy, gdy doszedł do wniosku, że jest na spełnienie tego duża nadzieja dla nich obu, aby się oczyścić. Itachi zauważył ten krótki cień radości, jaki przemknął po twarzy młodszego brata, samemu przez chwilę czując pewien rodzaj szczęścia. Jego uśmiech był bardzo cenną rzeczą, jaką mógł zauważyć. Zasługiwał na to, aby zaznać w życiu radości, którą on mu niegdyś odebrał, rzucając w sidła nienawiści.

Itachi po skończonym posiłku pozmywał naczynia i poinformował Sasuke, że idzie porozmawiać z Hokage. Wyszedł z domu, jakby nigdy nic, lecz jednocześnie starał się wyczuć możliwą obecność Zetsu w pobliżu. Nie trudno było, aby cały plan przy jego obecności wyszedł na jaw. Jego umiejętności szpiegowskie zdecydowanie były utrapieniem. Wyglądało jednak na to, że nie było go w pobliżu. Zaskoczyło go to, lecz nie miał zamiaru porzucić środków ostrożności. Wysłał jednego z kruków, przyczepiając mu do nogi wiadomość. Pójście bezpośrednio do biura głowy wioski byłoby, niczym oczywiste przyznanie się do tworzenia jakiegoś spisku.

  Tsunade w tym czasie przeglądała i podpisywała kolejne papiery, które podsuwała jej z uporem Shizune, przypominając o obowiązkach jakie musi wypełniać, będąc liderką wioski. W taki sposób bezwzględnie zniszczyła już dzisiaj kilkanaście planów związanych z możliwością urwania się z gabinetu. Okazja spłynęła na nią, niczym manna z nieba, gdy rozległo się pukanie w szybę okna. Jej współpracowniczka w pierwszym odruchu chciała przepędzić upierdliwe ptaszysko, nie zauważając przypiętej do jego nóżki wiadomości.

- Nie przepędzaj go! - powstrzymała brunetkę, która spojrzała na nią z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.

- Przecież to tylko uporczywy kruk, takie to tylko mogą przynieść nieszczęście - stwierdziła, bo przecież nie kojarzyła tego rodzaju ptaków z przynoszeniem poselstw.

- Przyjrzyj się. Ma przyczepioną wiadomość - wskazała na nogę zwierzęcia, które wyraźnie cierpliwie czekało na dalszy rozwój wydarzeń.

- Faktycznie, nie zauważyłam. Przepraszam, pani Tsunade - odparła z pokorą jej asystentka. Niechętnie wyciągnęła rękę, pozwalając krukowi na nią wskoczyć. Cofnęła się i zamknęła okno, a ptak zwinnie sfrunął na biurko Hokage lądując w takim miejscu, jakby dawał jej znak, aby na nim skupiła całą swoją uwagę. Obecnie nawet nie wydawało jej się, że doszukiwanie się takiego przekazu jest błędne.

Tsunade sięgnęła do sznurka, który trzymał wiadomość przytwierdzoną i rozłożyła papier. W środku znajdował się adres lokalu i prośba, aby weszła tylnym wejściem. Adresat się nie podpisał, lecz stworzenie, które dostarczyło wiadomość było wystarczające, aby się zorientować. Zresztą nie było brania pod uwagę innej osoby. Uśmiechnęła się i przeciągnęła w fotelu. Na taką okazję czekała.

- Shizune, wypuść naszego opierzonego gościa - poleciła, podnosząc się z fotela i spoglądając na zegarek. - Sądzę, że to dobry czas, abym wrzuciła coś na ząb. Dango na przykład - stwierdziła, gdy kruk został wypuszczony z pomieszczenia.

- Ale jak to? Jest tu jeszcze dużo pracy!

- Tak, tak. Zajmij się tutaj wszystkim do mojego powrotu - poprosiła i skierowała do wyjścia.

- Obiecuję, że dziś na pewno wrócę i będziemy kończyć - dodała, zerkając na nią przez ramię, zanim wyszła z gabinetu.

Shizune patrzyła chwilę osłupiała na drzwi. - Ale przecież ona nie lubi aż tak dango - rzuciła w przestrzeń, a w odpowiedzi usłyszała chrumkanie Tonton, która opuściła jakąś stertę papieru, gdzie dotychczas się ukrywała.

   Wyczucie Uchihy, że szpiega Akatsuki nie było w pobliżu było jak najbardziej trafne. Dostał za zadanie zinfiltrować Wioskę Chmury i pilnować pobytu ich kolejnego celu, którym był Killer Bee. Dość osobliwa kombinacja, lecz lider organizacji przestępczej nie widział potrzeby, aby Hoshigaki musiał mieć pomoc. Zdecydowanie był to typ, z którym powinno mu pójść wszystko dobrze, pomimo liczby ogonów bestii. Sam były z mistrzów miecza zdecydowanie wołał towarzystwo szpiega niż jak ostatnio Hidana, z którym miał wybrać się po zakupy, bo Konan się źle czuła. Dobrą godzinę starał się zakończyć spór religijny i światopoglądowy między jashinistą, a jakąś staruszką. Wolał odkąd odszedł jego partner działać zdecydowanie sam. Potrafił się dogadać z nimi, lecz samotność obecnie w zadaniach była dla niego najlepsza. Nikt mu pod tym względem nie wchodził w drogę. Zetsu już na starcie zapowiedział mu, że będzie trzymał się z daleka i jedynie obserwował rozwój całej sytuacji. Idealnie. W tym czasie Pain szykował plan inwazji na Wioskę Liścia wraz z Konan, której właśnie wyznaczał część, gdzie będzie poszukiwała ich celu. W końcu nadszedł czas na jego spłatę długu, jaki zaciągnął u Madary dawno temu.

  Tsunade dotarła pod wskazany w wiadomości adres. Prześlizgnęła się do części, gdzie przyjmowano gości i zlokalizowała siedzącego Uchihę, przy jednym z najbardziej wciśniętym i oddalonym w kąt stolików. Dosiadła się do niego, zwracając na siebie jego uwagę niemal natychmiast.

- Wybacz, ale trochę zajęło mi dotarcie tutaj - oznajmiła, postanawiając pomijać historie o tym, jak przekradała się najmniej uczęszczanymi uliczkami wioski, aby nie zwracać na siebie uwagi prostych ludzi. Często wtedy lubili otaczać ją wianuszkiem i zasypywać różnymi pytaniami lub komplementować. W tym wypadku taka sytuacja nie byłaby jej na rękę, więc zadbała, aby takie wydarzenie nie mogło mieć miejsca.

- Bo kompletowałaś przebranie? - rzucił, spoglądając na jej okulary i czapkę.

- Między innymi - przyznała, chcąc uciąć temat. Miała wrażenie, że inaczej skończy umierając z zażenowania. Wolała nie dać mu szansy komentować. - To jednak nie czas, aby zastanawiać się nad moim ubiorem – dodała.

- Masz rację - przyznał, wyciągając jeden ze zwojów i podając kobiecie.

Tsunade rozwinęła podany przedmiot i zaczęła na początek zapoznawać z szczegółowym opisem planu całej akcji. Później przeszła do rozrysowanego schematu, gdzie zaznaczone było dokładnie jak rozmieszczone powinny być siły oddziałów ANBU.

 Odłożyła przedmioty i spojrzała na swojego towarzysza.

- To zaplanowane jest dość osobliwe. Dlaczego? - spytała, nie rozumiejąc niektórych decyzji odnośnie rozmieszczenia drużyn. Na planie były w miejscach, gdzie w wyniku konfrontacji z ewentualnym wrogiem otoczenie mogło nie sprzyjać, patrząc na ich umiejętności. Naszły ją wątpliwości czy on naprawdę miał zamiar robić to na korzyść wioski. Nie wyglądało jednak na to, żeby było inaczej. Gdyby tak było zapewne Danzou już dawno by jej o tym doniósł. Nie wierzyła, aby nie był pod jego stałą obserwacją, odkąd pojawił się w wiosce. Znając Shimure był priorytetem wraz z bratem, jeśli chodziło o nadzór. Nie miało to znaczenia, że sam swego czasu zlecił mu to zadanie.

- Ze względu na to, jaka osoba ma się tu pojawić - odparł, niekoniecznie mając zamiar opowiadać o tym, co wiedział na temat przywódcy. Zresztą nawet on nie znał pełni jego możliwości, a nie mógł pozwolić jej na panikę. Obecna opcja była najbezpieczniejsza.

- To znaczy kto? - spytała, marszcząc brwi.

- Jest to najważniejszy dla organizacji demon. Lider osobiście ma zamiar się tym zająć - stwierdził dość beznamiętnie.

- Kim on jest? I jakie posiada umiejętności?

- Jest osobą dość tajemniczą, ale na pewno wyjątkową. Sądzę, że żaden z członków organizacji nie poznał pełni jego możliwości - przyznał, spoglądając na kobietę uważnie.

- To nie ma jednak znaczenia. Zajmę się tym - dodał po chwili, jakby zapewniając, że nie powinna się tym specjalnie martwić.

Przyjrzała mu się, zastanawiając nad tym czy to był odpowiedni człowiek, aby dać mu taki kredyt zaufania.

- A jakie są twoje motywy, że to wszystko robisz? Te, które ukrywasz - zapytała ostrożnie.

Uchiha skrzywił się, bo wciąż dociekała.

- Nie są one istotne. Chronię to, co dla mnie ważne. To powinno tobie wystarczyć - uznał.

Naprawdę miał dużą motywację, aby nie pozwolić tej inwazji Akatsuki się powieść. Miało to znaczenie i dla teraźniejszości oraz przyszłości, bo na pewno wrócą, lecz wioska zyska trochę cennego czasu. Obecnie nie byli gotowi na nagłe natarcie ze strony Paina. Skończyło by się to ogromem niewinnych ofiar. Mógł do tego nie dopuścić i zamierzał działać. Dość naoglądał się ludzkiego cierpienia podczas wojny. Nie chciał, aby coś takiego miało znowu miejsce, a było to niewykluczone. Tsunade ta odpowiedź wystarczyła. Widziała ten nagły przebłysk motywacji w jego onyksowych oczach. Nie było to spojrzenie człowieka, który knułby jak ich pogrzebać. Faktycznie miał zamiar działać dla dobra wioski. W zasadzie przez chwilę nawet poczuła wstyd za swoją podejrzliwość, mimo że ta była całkowicie uzasadniona. Zebrała przyniesione jej dokumenty i wstała.

- W porządku. Wcielimy twoje plany w życie. Poinformuje biorące w tym udział drużyny - odparła i skierowała na powrót do tylnego wyjścia, aby wrócić do swojej pracy.

Itachi przez chwilę był osłupiały, bo nie spodziewał się tak nagle podjętej decyzji. Z drugiej strony go to ucieszyło, bo wyglądało na to, że, został przez Senju obdarzony jakimś zaufaniem. Zamówił sobie jeszcze jedno dango, nim zdecydował się powoli na powrót do domu. Został mu jeszcze Sasuke na dziś. 

  W czasie nieobecności brata Sasuke nie robił nic szczególnego. Był w pobliskim lesie, aby potrenować i niedawno wrócił do domu, gdzie wziął prysznic i sie przebrał. W swoim pokoju jego spojrzenie padło na leżącą na nocnej szafce kopertę, której zawartość sobie przypomniał. Uśmiechnął się pod nosem i opuścił pomieszczenie. Zszedł właśnie na dół, gdy usłyszał szczęk zamka i otwieranie drzwi. Instynkt w pierwszym odruchu kazał mu spodziewać się intruza, lecz był to tylko Itachi.

- Trochę się chyba naopowiadałeś - skomentował, spoglądając na zegar w kuchni.

- Tak, ale to jeszcze nie koniec - stwierdził.

- Rozumiem - odparł, domyślając się co miał na myśli mówiąc te słowa. - Zanim jednak do tego przejdziemy, nie chciałbyś zobaczyć ze mną, jak wypadły nasze zdjęcia? - zaproponował.

- Bardzo chętnie - przyznał, patrząc jak młodszy brat wraca się na górę po schodach.

On sam przeszedł do salonu i usiadł na kanapie, czekając aż wróci ze zdjęciami. Sasuke po chwili wrócił z nie otwieraną dotychczas kopertą, siadając obok.

- Jestem ciekawy czy wyszły. Nie sprawdzałem nawet tego - przyznał, czując wtedy, że nie da rady spoglądać na nie, patrząc na to jaka zaszła między nimi sytuacja.

- Zaraz się okaże - rzucił, przyglądając się jak otwiera kopertę i wyciąga jej zawartość.

 Zaczęli przeglądać ich wspólne zdjęcia. Itachi mimowolnie się uśmiechał, patrząc na to jak wyszły. Byli na nich pozbawieni masek, pozwolili sobie na okazywanie radości. Byli sobą z pełną gamą ludzkich emocji, a nie niewzruszeni, niczym marmurowe posągi jak zostali wychowani. Ostatni raz widział tak prawdziwe szczęście na obliczu młodszego brata, zanim wypełnił swoją misję na klanie.

- Bardzo ładnie wyszły - stwierdził, spoglądając na ich dwójkę robiąca wyjątkowo głupie miny.

- Swoją drogą, całkiem niezły z ciebie fotograf - dodał, bo zdecydowanie zdjęcia Sasuke wydawały mu się lepsze. On nie miał do tego ręki i artystycznej wizji, aby wyglądały dobrze.

- Przesadzasz. Nie są jakoś szczególnie wyróżniające się. Twoje są równie dobre.

- Niech ci będzie, choć ja tam widzę różnice. Jest ze mnie zdecydowanie większy amator - stwierdził, przedstawiając dwa zdjęcia robione przez nich obok siebie.

- Widać różnicę – podzielił jego zdanie, mając na myśli wprawę lub też talent do znajdywania ładnych kadrów i zrobienia dobrych ujęć.

- Więc przyznajesz się, że jesteś w czymś ode mnie gorszy? - rzucił młodszy z przekąsem. - Wygląda na to, że tak. Ty za to wykorzystujesz szansę, aby mi wytknąć takie rzeczy - pokręcił lekko głową rozbawiony. - Nie ciesz się jednak za bardzo. Do mnie ci jeszcze daleko i to nie w fotografii - dodał po chwili.

- No wiesz ty co? Nawet nacieszyć mi się nie dasz takim przyznaniem się - prychnął urażony.

- Nie mogę ci na to pozwalać, bo jeszcze będziesz miał za duże ego od tego – skwitował.

- O mnie się nie martw, moja samoocena ma się bardzo dobrze - burknął, wracając do przeglądania fotografii dalej, nieco naburmuszony. Starszy z braci tylko pokręcił głową. Trwali dłuższy moment w ciszy, aż obejrzeli wszystkie zrobione zdjęcia.

- Wspominałem wcześniej, że będziesz miał swój udział w przydzielonym mi zadaniu - zaczął, poważniejąc i skupiając na bracie całą swoją uwagę. Zastanawiał się przy tym, jak może udać mu się go przekonać do tego, o co zamierzał go za chwilę poprosić.

- Pamiętam. W takim razie, co to za robota?

- Jesteś mi potrzebny, aby zabrać Naruto poza wioskę - zaczął, widząc jego zdziwienie.

- Mam być niańką młota? Nigdy w życiu!

- Wysłuchaj mnie może do końca, co? - zwrócił mu uwagę, mrużąc oczy.

- Jesteś jedyną osobą, która może go trzymać z daleka. Dostaniecie misję zebrania ziół, które macie dostarczyć do szpitala w Piasku. Musisz wziąć go po nie w jak najdalsze miejsce i przeciągnąć to wszystko – oznajmił.

- Niby czemu ja? Dajcie mu Sakurę, będzie chciał zbierać z nią chwasty nawet wieczność - skwitował wciąż niechętny do tego zadania.

- Masz rację, jeśli w grę nie wchodziłoby jego bezpieczeństwo to pewnie tak by było – uznał.

- Do tego jeszcze mam być ochroniarzem? Ja wiem, że Uzumaki wygląda na głupka i w sumie na swój sposób nim jest, ale walczyć potrafi - zapewnił, chcąc się wykręcić od tego.

Cała ta sytuacja i rola, którą mu przypisano była absurdalna. Nie rozumiał motywacji brata. Sam też nie był chętny do całej tej szopki. Itachi westchnął ciężko, kręcąc głową. Spodziewał się, że tak z nim to się odbędzie.

 - Nie wątpię, lecz to nie jest zwykła sytuacja, Sasuke - zauważył, bo inaczej by go w to nie angażował.

- To co w niej takiego wyjątkowego. Powiedz mi w końcu - powiedział z wyrzutem w głosie.

- Fakt, że jest celem najeźdźcy. Akatsuki zostały do zebrania ostatnie dwie bestie. Potrzebuję ciebie do tego zadania, bo jako jedyny będziesz w stanie go zabezpieczyć. Moc Lisa nie może wpaść w ręce organizacji. Naruto za to nie jest gotowy, aby się mierzyć z takim wrogiem - stwierdził, patrząc na niego.

Młodszy z braci wydawał się w pewien sposób wstrząśnięty. Wyglądało na to, że nie wiedział jak daleko Brzask jest posunięty w planach.

- Od ciebie zależy czy pomożesz i go nie dostaną. Inaczej po wyciągnięciu demona twój przyjaciel będzie martwy - dodał, choć nie chciał się do tego typu chwytu emocjonalnego posuwać wcześniej, lecz nie dawał mu wyboru.

Rola, którą wybrał gwarantowała też mu bezpieczeństwo. One było dla niego bardzo ważną kwestią. Pamiętał, że obiecał sprawować opiekę nad nim rodzicom dawniej. Sasuke dłuższą chwilę milczał, czując jak rozwydrzone dziecko swoim zachowaniem. Blondyn wprawdzie był mu często upierdliwym wrzodem na tyłku to nie życzył mu śmierci. Chyba, że miała ona być z jego ręki.

- W porządku. Zajmę się tym - zgodził się w końcu. Czuł, że i tak nie miał wyboru. - A co z Tobą? - dodał, bo jednak chciał wiedzieć jaką odgrywał rolę. Zwłaszcza, że wszystko było jego planem. Chociaż nie wątpił, że działał dla dobra ich osady. Nie rozumiał tego podejścia. Jego motywację pod tym względem były poza zasięgiem. On nie zrobiłby tyle dla dobra ogółu.

- Kierować naszymi siłami - odparł bez zająknięcia. - Jestem osobą, która ma najwięcej informacji na temat wroga - dodał.

Nie było to w zasadzie kłamstwem, lecz to nie było wszystko, co się za tym naprawdę kryło. Sasuke miał niejasne wrażenie, jakby coś było nie tak, lecz nie wiedział jeszcze do czego to uczucie miało się odnosić. W słowach Itachiego nie było w prawdzie nic niepokojącego. Działanie tego typu miało sens i swoje uzasadnienie. Kiwnął w efekcie głową na objaśnienia na znak, że zrozumiał.

- W takim razie ostatnie pytanie, kiedy to wszystko się stanie?

- Atak powinien być przeprowadzony jutro wieczorem, gdy rozpocznie się festiwal.

- Mogłeś powiedzieć wcześniej. Wygląda na to, że cały ranek będę musiał przekonywać młotka - westchnął męczeńsko na samą myśl.

Zebrał rozwalone ma stoliku zdjęcia i schował do koperty, podnosząc się i przeciągając. Nie uszło jego uwadze to, że brat mu się przygląda. Uśmiechnął się pod nosem.

- Idę pod prysznic - oznajmił, kierując się do wyjścia z pokoju. W progu zerknął na niego przez ramię. - Jeśli chcesz, możesz dołączyć - dodał z łobuzerskim uśmiechem i opuścił pomieszczenie, zostawiając starszego z oszołomieniem wypisanym na twarzy.

Nie spodziewał się po nim tego. Itachi walczył dłuższy moment ze sobą w myślach, aż nagle wstał i poszedł na górę, gdzie słychać było szum odkręconej wody.

 

  

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz