sobota, 25 sierpnia 2018

Strefa Skażenia.

Budzę się w popiele i pyle
Wycieram brwi i pocę się rdzą
Wdycham chemikalia
Łamię się, kształtuje się
Odłączam się od więziennego autobusu
To jest to, apokalipsa

Wielki wybuch.
Huk.
Płomień w oddali.
Śmiercionośny dym.
Ból.
Ciemność.

Budzę się, czuję to w mych kościach
To wystarczy by rozwalić moje systemy
Witaj w nowej erze, nowej erze
Witaj w nowej erze, nowej erze
Jestem radioaktywny, radioaktywny
Jestem radioaktywny, radioaktywny

Powietrze. Czuł zapach chemii. Uchylił powieki, a zaraz jasne światło uderzyło go w oczy.
Sala operacyjna. Zaraz... co?
Nie miał pojęcia co się stało. Nie pamiętał.
- Doktorze, obudził się - dobiegł go głos kobiety.
Odwrócił powoli głowę, patrząc na dobrze znaną sobie osobę. To był jego przyjaciel.
Tylko co tu się u licha dzieje i czemu na wszystkich medyków świata, właśnie on mu się trafił?
Znoszenie go w wersji medyka było okropne.
- Hashirama, powiedz mi co się właściwie wydarzyło? - spytał, choć jakimś cudem jego głos był niesamowicie cichy.
- Elektrownia atomowa wybuchła i uległeś skażeniu radiologicznemu. Do tego uderzył cię jakiś odłamek gruzu, w który zmieniły się pobliskie budynki.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Poczuł się, jakby ktoś mu bardzo mocno strzelił w twarz mówiąc, że świat, gdzie żył nigdy nie istniał.

Wznoszę swe flagi, farbuję ubrania
To rewolucja, chyba tak
Pomalujemy to na czerwono, aby się dopasować
Łamię się, kształtuje się,
Odłączam się od więziennego autobusu
To jest to, apokalipsa

Po szoku jaki przeżył, gdy dowiedział się co się stało, minęły dwa tygodnie. Czuł się wtedy dosyć dobrze. Dawał się badać, miał nadzieję, że może to wszystko nie będzie miało takiego złego skutku. Nawet żył nadzieją, iż jest na to co się wydarzyło odporny w jakiś pokręcony sposób. Senju doglądał go, lecz zwykle gdy pytał o cokolwiek związanego z badaniami szatyn kazał mu się tym nie zadręczać i najczęściej wychodził. To wcale mu nie pomagało.
Skurcz w żołądku, który podszedł mu do gardła alarmująco sprawił, że zdołał tylko zerwać się do siadu i wychylić nieco zza progi łóżka. Poczuł metaliczny posmak w ustach, a karmazynowa ciecz buchnęła z jego ust, brocząc białe kafelki.
Urządzenia monitorujące jego stan zawyły przeraźliwie, a chwilę później zjawił się cały oddział medyczny.

Wszystko gotowe, słońce nie umarło
Głęboko w kościach, prosto z wnętrza

Były dni, gdzie miał nadzieję, że się poprawi. Były czasy, gdy wręcz czuł nadciągający koniec.
Zawsze, gdy miał już dać się pochłonąć ciemności, oddać w niebyt słyszał głos najbliższej mu w przechodzeniu tej katorgi osoby. Zawsze mówił to samo;
Hej, Madara. Trzymaj się, nie zostawiaj mnie.
Obiecałem ci, że cię z tego wyciągnę. Ty też nie możesz się poddawać.
Dzięki temu odnajdywał w sobie siłę, aby walczyć.

Pogrzebcie mnie żywcem, pogrzebcie mnie z dumą
Pogrzebcie mnie z jagodami, tym zakazanym owocem i wiśniowym winem
Bardzo ci dziękuję, lecz dziś jest moja noc.

Słabł. Czuł to wyraźnie. Jak jego ciało z każdą godziną coraz bardziej opada z sił. Do tej pory nigdy tego aż tak nie odczuwał. To był chyba najgorszy z dni, jaki mu się przydarzył. Praktycznie większość możliwych funkcji, jakie można podtrzymywać dzięki technologii - walczyły za niego.
On miał wrażenie, jakby zaczął się unosić. A jego ciało zaczynało być niesamowicie lekkie. Usłyszał otwieranie drzwi i skierował w kierunku źródła dźwięku swój wzrok. Nie poruszył się na łóżku nawet o milimetr. Nie miał na to siły.
Piąty raz w tym dniu.
Musi być już wieczór.
- Cześć, Madaro - usłyszał i zaraz dojrzał obok swego łóżka Senju.
Szatyn usiadł na krzesełku przy nim. Uchiha w odpowiedzi uniósł delikatnie kąciki ust. Wolał nie mówić bez potrzeby. Zachować może te resztkę energii, jaką posiadał na jakiś ważny moment. Ten nawet nie oczekiwał słownej odpowiedzi, może nawet był troszkę zadowolony, że tym razem nie próbuje się przemęczać. Wcześniej wiele razy, gdy było o wiele lepiej go w tej prośbie nie usłuchał. Nie żałował jednak tego. Jego przyjaciel miał zawsze wieczorną rutynę - opowiadał mu dniu, jak go spędził poza zajmowaniem się pacjentami. Opowiadał mu, co się dzieje na zewnątrz, poza bunkrem, w którym się znajdowali. Nie były to zbyt kolorowe historię, lecz lubił ich słuchać. Zdarzały się nawet czasem weselsze elementy w tej dramatycznej sytuacji świata, w którym przyszło im żyć.
Wsłuchiwał się w jego głos, usiłując się skupić. Zaczął się czuć coraz bardziej, tak jakby miał odpłynąć. Usnąć, otulony ukochanym głosem. Zamrugał nieci gwałtownie, starając się odsunąć senność, ale czuł się coraz ciężej. Głos towarzysza zaczął być coraz bardziej zniekształcony. Wprawiało go to w swoiste przerażenie. Działo się z nim coś bardzo złego. Czuł to całym sobą. Słowa przestały być zrozumiałe. Czuł rozpacz, pragnął je wychwycić. Nie było istotne o czym traktowały. Dla niego sam fakt, że były skierowane do niego był bardzo niesamowicie ważny w tym momencie. Nie słyszał jednak.
- Hashiramo - odezwał się, czując jakby właśnie pożarł zaczął trawić jego gardło. Czuł jak porusza ustami, ale nie był pewny czy te słowa wypowiada. Postanowił jednak spróbować. nie miał już nic do stracenia.
- Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za twoją walkę, jaką w ostatnim czasie dla mnie toczyłeś. Jesteś osobą najbliższą memu se... - wtedy ogień z krtani rozprzestrzenił się na całe ciało, niczym podczas wielkiego wybuchu. Ostatnią rzeczą, jaką szatyn usłyszał było nabrane po raz ostatni powietrze.

Kurwa, popatrz mi w oczy, powiedz że umarłem, powiedz że próbowałem, zawrzeć ugodę
Powiedz, że mnie kochasz, powiedz że ja, mam wyjebane i ledwo podejmuję decyzję

Senju był naprawdę szczęśliwy w chwili, gdy po całym dniu ciężkiej pracy mógł wreszcie odwiedzić Madarę. Nie sądził jednak, że opowiadając jak zawsze o swoim dniu stanie się jawą jego największy koszmar. Był świadomy złego stanu, w jakim znajdował się jego przyjaciel. Zdecydowanie znajdował się w nowej, bardzo niebezpiecznej fazie. Szatyn jednak się nie zamierzał się poddawać. Obiecał sobie, że go z tego wyciągnie. Nie miał zamiaru odpuścić. Zwłaszcza jego. Nigdy w życiu.
Mówił właśnie o tym, jak jego dwie koleżanki po fachu pokłóciły się o określenie koloru ścian budynku. Żadna z nich nie miała w tym swoich racji. Właśnie się jej przypatrywał w tamtej chwili, gdy usłyszał słabe jakby w bólu wycharczane swoje imię. Na widok długowłosego serce mu podeszło do gardła, a żołądek zwinął się w supeł. Jego blada cera nabrała odcienia szarości, a usta zaczęły sinieć. Czuł się, jakby czas zwolnił, a on sam nie był w stanie się ruszyć. Wiedział. Obydwoje doskonale wiedzieli. To już koniec. Mógł tylko siedzieć nieruchomo i wsłuchiwać się w wydźwięk najważniejszych słów, jakie chciał mu przekazać. Miał wrażenie, że się dusi. Może nawet nie był świadomy, ale zaczął wstrzymywać oddech. Słowa urwały się, a szok przebijał się dalej przez jego ciało. A później przemienił się w rozpacz, gdy do jego umysłu wszystko doszło z siłą rozpędzonego pociągu.
Z jego gardła wyrwało się, wręcz nieludzko brzmiące zawodzenie przepełnione bólem. On sam zaś po prostu położył głowę na jego klatce piersiowej, pozwalając sobie na płacz. Sięgnął dłoni Uchihy, przykrywając swoją.
Przed oczami przeleciały mu praktycznie wszystkie ich wspólnie spędzone chwile.
- Miałeś zawsze rację w jednym. Jestem naiwny i głupi, ale cholernie cię kocham - powiedział drżącym, przerywanym przez niekontrolowany szloch głosem.
Cóż, dla Uchihy zawsze był optymistycznym, naiwnym idiotą.
Koniec końców, w pewnym sensie miał dużo racji.

2 komentarze:

  1. Ktoś tu lubi Imagine Dragons :P
    Szczerze mówiąc nie skapnęłam się do refrenu gdzie słowa zaczęły się powtarzać xD Ale jak na mój ogar to i tak nieźle xD
    "Do tej pory nigdy tego, aż tak nie odczuwał." tam nie powinno być przecinka :P
    (jakbym się do czegoś nie przyczepiła, nie byłabym sobą xD)
    "Zaczął się czuć coraz bardziej, jakby miał odpłynąć." bardziej logicznie byłoby z "tak" przed przecinkiem.
    "Sięgnął dłoni tej Uchihy, przykrywając swoją. " ktoś tu zmienił płeć w międzyczasie? xD O czymś nie wiem? xD

    Generalnie bardzo dobrze wyszły ci opisy, da się wczuć w sytuację. Jak chodzi o postacie z Naruto to...ciężko mi cokolwiek powiedzieć bo ostatni raz jak widziałam jakiś odcinek to było z... 5 lat temu?
    W każdym razie, wracasz do formy. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No lubi, lubi. Ciekawe kto xD
      Dzięki za te uwagi, przyznam, że naprawdę pisanie tego shota w jakiś sposób wiele emocji mi przysporzyło, więc mogłam nie zauważyć tych drobnych błędów. W każdym razie zostały poprawione.
      Cieszy mnie niezmiernie, że opisy i całą tą post-apokaliptyczną otoczkę dało się wyczuć. Pierwszy raz się porwałam na te klimaty, więc zbyt pewna jak to wyjdzie nie byłam. Co do postaci - jak dla mnie, patrząc na uniwersum, w które ich wrzuciłam za bardzo istotne nie było, jeśli chodzi o kanoniczność czegokolwiek.Jedynie co po oryginałach w tym pozostało według mnie, to po prostu imiona i dla kogoś kto zna uniwersum to wygląd. No i u Hashiramy medyczne zdolności, cóż.

      Usuń