Witajcie! Przybywam z nową notą. Ci, którzy śledzą mnie na facebooku wiedzą, że miało się coś pojawić. Oto pierwsza z trzech części czegoś, co w zamierzeniu ma rozbawić, czasem zmusić do rozmyślań, ale w ogólnym rozrachunku nikt najprawdopodobniej nie ucierpi i nie zostanie psychopatą.
__________________
Legenda głosi, że ktoś znalazł koniec internetu, który jest stałym elementem w życiu wielu osób. Kraniec ten jednak zdaje się nie istnieć, będąc szeroki i niezbadany, niczym galaktyka. Poszukiwanie tego punktu docelowego stało się idealną formą rozrywki przed ważnym meczem. Oglądanie w sieci śmiesznych obrazków w czasie podróży na stadion pochłaniało bez reszty, pozwalając choć na chwilę odpocząć od myśli związanych z walką, jaka toczyć się będzie na boisku.
W tym czasie, w niezbadanej części galaktyki inna forma życia, wśród Ziemian nazywana kosmitami, całkowitym przypadkiem odebrała pewien obrazek, który wzbudził wśród nieziemskich istot spore zamieszanie.
Polska reprezentacja zdążyła znaleźć się już na stadionie, gdzie powitały ich radosne, pełne wiary w ich możliwości okrzyki kibiców, które rozległy się z momentem wejścia na murawę. Tradycyjnie został odśpiewany hymn państw obu drużyn, a chwilę później czekali na rozpoczęcie meczu, któremu towarzyszyło odliczanie wielkiego zegara. W końcu do ich uszu dotarł gwizdek rozpoczynający spotkanie. Zaczęli spokojnie, lecz z każdą chwilą na boisku gra stawała się coraz bardziej emocjonująca. Obie drużyny pragnęły zapewnić sobie bezpieczeństwo chociaż jedną bramką. Potrafili też bronić się zaciekle przed jej utratą, całkowicie nie spodziewając się tego, co stanie się w bramce polaków w drugiej połowie meczu. W środku siatki, zaraz za plecami Łukasza Fabiańskiego w powietrzu utworzyła się czarna dziura, która wyglądała na żywcem wyjętą z kreskówki. Wciągnęła ona bramkarza, a zaraz potem zaczęła przyciągać do siebie polskich zawodników, także rezerwowych. Nawet kapitan drużyny nie był w stanie przeciwstawić się sile przyciągania. Spojrzał jeszcze na spanikowane trybuny, zdezorientowanych Niemców, na których dziura nie działała i dał pochłonąć się w nicość. Zamknął oczy, bo i tak wszystko zalewała czerń od momentu wpadnięcia. Zdziwił się, gdy poczuł jak upada na coś twardego. Otworzył oczy, rozglądając się ze zdezorientowaniem. Wyglądało na to, że byli na jakiejś planecie, którą z pewnością nie mógł nazwać Ziemią. Patrzył jak chłopaki powoli zbierają się i starają zrozumieć, co tu właśnie zaszło. Podniósł się do siadu i następnie wstał. Zaskoczył go fakt, że mógł tu normalnie stać i oddychać. Ignorując fakt, iż to miejsce było niczym jeden wielki, szary kamień z kraterami i brakiem oznak życia, pomijając ich drużynę, to nie czuł się tutaj źle, choć znajdował się w nieznanej części kosmosu. Westchnął ciężko i postanowił sprawdzić jak z resztą ekipy, aby móc na chwilę przerwać lawinę pytań, która zalewała mu umysł.
Podszedł do Jędzy, który siedział, wyglądając na przybitego, co zmartwiło Roberta. W końcu nie każdy z nich może dobrze czuć się w takim miejscu. Stanął przy Arturze, kładąc mu dłoń na ramieniu. Obrońca uniósł głowę i spojrzał na niego z posępną miną.
- Myślisz, że Niemcy wygrają mecz, bo nas tam nie ma?
W pierwszym odruchu miał ochotę się zaśmiać, słysząc to pytanie, bo było tak błahe, w porównaniu do obecnej ich sytuacji, ale po chwili jednak się nad tym poważnie zastanowił.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie, bo jakby nie patrzeć nikt nie strzelił gola, zanim zniknęliśmy z boiska i trafiliśmy tutaj.
- Rozumiem - mruknął tylko, kiwając przy tym nieznacznie głową.
Napastnik dopiero teraz patrząc na swojego towarzysza, widział jakieś bardziej zauważalne zmiany nastroju. Wcześniej zwykle jego humory się nie różniły. Zazwyczaj wesoły, lecz i potrafiący zachować powagę, gdy było to potrzebne. Teraz wydawał się mu mocno przygnębiony. A on sam czuł, że nie jest w stanie za wiele z tym zrobić. W końcu ta cała sytuacja była jedną, wielką niewiadomą. Musiał przekazać jednak tym chłopakom swoją wiarę, że jeszcze będzie dobrze, wszystko się ułoży. Dla nich nie mógł oddać się rozpaczy. Musiał być silny, jako ich lider i opiekun. Zacisnął lekko palce na ramieniu Jędrzejczyka, ale zaraz rozluźnił uścisk, klepiąc go przy tym lekko.
- Będzie dobrze. Zobaczysz - uznał z całą swoją wiarą, jaką pokładał w tę myśl i po chwili odszedł od przyjaciela z drużyny, z nadzieją, że te słowa dodały mu otuchy.
"Zdziwił się, gdy poczuł jak upada na coś twardego." ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńTo było tak dziwne...że aż jestem ciekawa co tu zaszło o.o