niedziela, 8 maja 2016

Okrutne przeznaczenie

Witajcie, po dość długiej, niezapowiedzianej przerwie! Wracam jednak z pełnią sił i sądzę, że raczej nie zniknę na taki okres. Do tego mam dla Was zadanie, którego szczegóły znajdziecie na moim fanpage'u, do którego link macie po prawej. Możecie mi udzielić na to pytanie, które stamtąd do was kieruje tutaj w komentarz czy też bezpośrednio pod postem na facebooku. Nie przedłużając już, zapraszam do czytania!
__________________________

    Każdy z nas ma w swoim życiu rzecz lub osobę, która wiele dla nas znaczy. Można też przywołać dość powszechne powiedzenie, że jest dla nas całym światem.
   Lucyfer został obdarowany takim małym światem, gdy Ojciec powierzył mu pod opiekę najmłodszego archanioła, którego miał wychować. Z początku nie był zachwycony tym zadaniem, zwłaszcza, że brakowało mu cierpliwości do rozwrzeszczanego brata. Z czasem jednak się przyzwyczaił. Opiekował się nim najlepiej jak potrafił, a obserwowanie jak z biegiem czasu rośnie i nabiera własnego charakteru napawało go dumą. Można uznać, że to był czas, gdy anielski ulubieniec Boga był szczęśliwy. Zmieniło się to diametralnie w dniu, w którym poznał swe przeznaczenie. Miał się zbuntować. Planowany dla niego był Upadek. Jego przeznaczeniem miało być stanie się uosobieniem zła. Obwiniany za wszystko, co niepoprawne, skąpany w pogardzie. Nie mógł w to uwierzyć. Czym zasłużył sobie na taki los? Przecież był ulubieńcem. Usiadł pod rajskim drzewem, którego rozłożysta korona skąpała go w cieniu. Otulił się wszystkimi sześcioma śnieżnobiałymi skrzydłami. Ukazywały jeszcze jego czystość, którą nie wiedział ile jeszcze będzie mógł się chełpić. Zwiesił głowę w dół, nieznacznie się przy tym kuląc. Choć z zewnętrznej strony udało mu się zachować pozór spokoju, to wewnątrz niego szalała prawdziwa burza najróżniejszych emocji, które zlewały się w jedno i rozszczepiały w najmniej odpowiednim momencie. Tak było co chwilę. Nie mógł po raz pierwszy poradzić sobie z chaosem. Poczuł delikatny dotyk na jednym ze skrzydeł. Rozchylił swoją upierzoną fortecę, unosząc przy tym głowę. Zlustrował uważnie spojrzeniem niewielką sylwetkę, którą doskonale znał. Przed nim stał jego podopieczny.
- Luci, stało się coś? - po dłuższej chwili milczenia, najmłodszy archanioł postanowił, w końcu o to zapytać.
Lucyfer wiedział, że przed nim nawet najlepszym kłamstwem się nie wywinie. Do tego doskonale zdawał sobie sprawę, że to pytanie było zadane z czystej grzeczności. W odpowiedzi ograniczył się do lekkiego skinięcia głową. Jego młodszy brat dłuższy moment przypatrywał mu się krytycznie, aż w końcu zmarszczył na dłuższą chwilę brwi. Zaraz jednak rysy jego chłopięcej twarzy wygładziły się. Wtedy Gabriel podszedł do brata i przytulił bez słowa, czym zaskoczył archanioła. Czuł jak Lucyfer, w niekontrolowanym odruchu spiął swoje ciało. Uśmiechnął się lekko z nutą rozbawienia, czując to. Nie zdziwiła go ta reakcja. Żaden z archaniołów nie był przyzwyczajony do jakiejś większej bliskości, bo nie okazywali sobie w taki sposób emocji. Najmłodszy archanioł podłapał to, patrząc na ludzi, gdy Lucyfer zabrał go w tajemnicy do przyszłości. Świetnie się tam bawił.
- Nie ważne co się stało, jestem z tobą - wyszeptał cicho swemu mentorowi do ucha, nieco wzmacniając uścisk, w jakim go trzymał. Te słowa, które były w zamierzeniu młodszego brata formą pocieszenia, sprawiły, że Lucyfer sobie coś postanowił. Objął Gabriela i przytulił do siebie. Po chwili złożył delikatny pocałunek na jego głowie, lekko opatulając ich dwójkę skrzydłami. Siedzieli tak razem w ciszy, w które unosiło się niewypowiedziane przyrzeczenie.
  Czas biegł nieubłaganie, usłany niepewnością jutra dla boskiego ulubieńca, który nie wiedząc nawet kiedy, zaczął działać tak, jak zakładał przygotowany dla niego plan. W jego umyśle rodziły się buntownicze myśli, starał się początkowo od nich odganiać, lecz było to daremne. Pozwolił, aby stały się częścią jego. Nadszedł, w końcu ten dzień, gdy tatuś ubzdurał sobie, aby jego perfekcyjne anioły pokłoniły się przed marnym kawałkiem gliny, który mógł pstryknięciem palców zetrzeć w drobny mak. Nie miał zamiaru kłaniać się czemuś tak słabemu. Gdy była jego kolej na oddanie pokłonu, podzielił się ze wszystkimi swoimi wątpliwościami, przyglądając przy tym twarzą pozostałych zebranych aniołów. Czytał z nich, niczym z otwartej księgi. Wiedział, kto ma wątpliwości i jaka część się z nim zgadza. Całe przedstawienie przerwał Michał, który zagrał według wyznaczonej mu roli. Nawet to samo wykrzyknął, występując przed szereg. Takim sposobem rozgrzała się walka, której los był od dawna przesądzony. W momencie, gdy rozwarły się bramy Piekła, a sam Lucyfer był o krok od zostania strąconym, usłyszeli okrzyk Gabriela. Krótkie ''nie'', które przykuło na moment uwagę walczących archaniołów. Najmłodszy archanioł, teraz już dorosły, starał się do nich dopchać, lecz utrudniały mu to walczące ze sobą anioły. Widział jego przerażenie. Lucyfer zdobył się na lekki, smutny uśmiech, nim pozwolił się strącić w otchłań piekielną. Gdy spadał, patrzył w stronę, gdzie widział wcześniej Gabriela. Przypomniał sobie, co przysiągł sobie kiedyś w duchu. Przyrzekł wtedy, że dopilnuje, aby najmłodszy archanioł był szczęśliwy, aż do dnia jego upadku. Teraz leciał w dół, z nadzieją, że mu się to udało.

4 komentarze:

  1. Pod koniec zrobiło się strasznie smutno ;-;
    Ogólnie podobało mi się, wyjątkowo nawet nie przeszkadza mi że takie to krótkie :3

    Mogłabyś teraz napisać coś związanego z najnowszym odcinkiem (20 odc 11 sezonu) bo tyle się tam działo o.o nie powiem nic konkretnego bo nie chciałabym spoilerować komuś kto może czytać ten kom i nie być na bieżąco, ale kurczę, to było takie przełomowe że czekam na wysyp opek *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w planie stworzenie czegoś, dzięki temu odcinkowi, ale jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie.

      Usuń
  2. przeczytałam jak tylko do mnie napisałaś, ale obie wiemy, że jestem leniem zapominalskim i tak oto znów późno komentuję. eaach.

    a ja i tak będę narzekać na długość. bo wciągasz, wciągasz. człowiek chce więcej, więcej, więcej, a tu nagle bum, koniec.
    poruszyło moje serduszko. w sumie to nawet zachciało mi się ryczeć, nawet jak czytałam drugi raz. bo czytałam dwa razy, each. :c
    znasz się na smuteczkach, znasz, znasz.
    tekst ogólnie mocno mi się spodobał, więc czekam aż napiszesz coś więcej.
    i więcej.
    i dużo więcej.

    OdpowiedzUsuń