piątek, 30 maja 2014

Mordercza Miłość.

Słowa z 2 openingu Mirai Nikki.
__________________________________

Chłopaku z ostrym kolcem w swym ciele
Spotkałem cię w tej historii.
Między nienawiścią leży mordercza miłość.


 Zawsze byłem od ciebie lepszy. Mimo tego, że nasz ojciec władał potężną mocą, ty urodziłeś się nieudacznikiem. Gdy byliśmy młodsi, zawsze cię pocieszałem. Bo wtedy dla mnie byłeś moim małym, uroczym, niezdarnym braciszkiem. Wtedy jeszcze byliśmy dziećmi, które nie wiedziały jak życie może być okrutne. Ja się o tym przekonałem, gdy byliśmy starsi. Ja miałem być następcą ojca, lecz na łożu śmierci wybrał ciebie. Byłem wściekły. Cały ten czas,  gdy starałem się być we wszystkim najlepszy, przez co przypisano mi miano geniusza po prostu przepadł. A ty, będąc przez większość czasu gorzej niż beznadziejny nagle urosłeś w siłę i zabrałeś to, na co pracowałem od najwcześniejszych lat. Uważałem cię za mojego przyjaciela, a nawet kogoś więcej niż brata. Jednak wtedy nie myślałem o tym. Byłem zbyt wściekły.


Czy gotów jesteś zabić przyjaciół swych, by spełnić swe marzenie?
Czy jesteś gotów za kogoś umrzeć?
To równoznaczne pytania
Życie to gra, to przetrwanie. To fakt, więc jak ją zaczniesz?
Czas i przestrzeń, to skrzyżowanie do bramy. Gdzie pójdziesz?


Rozpętałem krąg nienawiści między nami. Ty zawsze byłeś miłym, grzecznym i dobrym chłopcem. Zawsze umiałeś się uśmiechnąć, mimo że większość osób uznawało cię praktycznie za nic nie wartego śmiecia, który jest zwykłą ujmą dla honoru mędrca sześciu ścieżek. Nawet dla ojca mogę stwierdzić, że byłeś beznadziejny i po jakimś czasie uznał, że jesteś całkowicie bezużyteczny. Tylko nigdy tego na głos nie wymówił. Był zwykłym tchórzem, za maską kochającego ojca, który nagle doznał oświecenia i docenił swego młodszego syna. Tak więc, Ashuro ile jesteś bliskich ci osób z klanu poświęcić, by spełnić swoje marzenie, żeby świat był lepszy?


Poszukujesz wiecznego oddechu.
Dlaczego tak bardzo chcesz żyć?
Nie wiemy, kiedy ten świat powstał.
To pętla czasowa.

Nic się na tym świecie nie zmieni.
Wszystko zostało już zdecydowane.
Podróżujemy przeszłością i przyszłością przez miłość.


Walki między nami trwają dzień w dzień, bez ustanku. To jest pętla, którą rozpętałem i zacisnąłem. Nie sądzę, że kiedykolwiek mi to wybaczysz. Bo widzę ten ból w twych oczach, gdy tracisz kompanów, którzy zapewne jeszcze niedawno uznawali cię za nic nie wartego człowieka. A teraz, gdy zyskałeś siłę z fałszywymi twarzami stali się twoimi przyjaciółmi. Mógłbym cię zabić braciszku, jednak tego nie zrobię. Bo moja miłość do ciebie nie jest taka zwyczajna. Ona jest szalona. To uczucie jest jak zakazany owoc. Wiem to. Nie jest do zaakceptowania przez społeczeństwo i zapewne ty też byś go nie akceptował. Sprawia, że podejmuję szalone decyzje. Tak, ta wojna między nami jest tego wynikiem. Staram się ciebie nienawidzić, jednak nie przynosi to pożądanego skutku. Bo nie darzę nienawiścią ciebie, a siebie. Walczę z tylko z tobą, bo chcę cię chronić, przed śmiercią z czyjeś ręki. Sam nie jestem w stanie tego zrobić. Gdy raz wyobraziłem sobie twoje martwe ciało, ogarnęła mnie panika i rozpacz oraz po chwili gniew. Nawet członkowie mojego klanu się wtedy przerazili. Nie jestem zdolny do zabicia ciebie, a moje uczucie jest jak trucizna. Co za beznadziejna sytuacja.


Chłopiec z samotnością u jego boku.
Chcę kontrolować twoją duszę.
Za nienawiścią leży plądrująca miłość.




Patrzę codziennie w twoje orzechowe tęczówki, napawając ich blaskiem. Od lat niezmienne. Zawsze je podziwiałem i uważałem, że są piękne. Takie żywe, radosne. W przeciwieństwie do moich, które niegdyś były niekończącą się czernią, pozbawioną życiowego blasku. Teraz codziennie widzę tylko spiralę, która tonie w złowieszczym szkarłacie. Przypomina mi to czas, gdy byłem mały i zawsze ci zazdrościłem tego, że mimo wszystko umiałeś łatwo nawiązywać kontakty i mimo swej nieudolności miałeś chociaż chwilowe towarzystwo. Ja zwykle byłem samotny. Ludzie bali się moich oczu, gdy je przebudziłem. Gdy się urodziłeś, byłem szczęśliwy, że będę mieć młodszego brata. Bo nie będę aż tak samotny, chociaż wpadło mi w nawyk izolowanie się od ludzi. Jednak każdy potrzebuje w końcu czyjegoś towarzystwa. Nie byłem wyjątkiem od tej reguły. Zawsze nie lubiłem, gdy płakałeś. Nie raz w nocy, gdy zaczynałeś płakać nim któreś z rodziców przyszło, brałem cię na ręce i uspokajałem. Często nim ponownie zasnąłeś łapałeś mnie swoją małą, niemowlęcą rączką za palec, jakbyś chciał mi przekazać w ten sposób, bym cię nigdy nie opuszczał. Zawsze wydawało mi się to zabawne. Byłeś taki uroczy i wciąż jesteś. Nie da się ciebie nie kochać.


Przyszłość się kończy
Ale jesteśmy przygotowani na to.
Przyszłość jest jeszcze przed nami.
Tak! Są w tym samym czasie.

Śmierć jest ramą, to spirala. To wszystko. Co myślisz?
Bóg i diabeł, to kozioł ofiarny przez serce. Co wiesz? 





Niby kolejne z starć naszych klanów. Jednak czułem, że tym razem będzie inaczej. Coś się w tej rutynie zmieni. Tylko nie wiadomo, czy na dobre. Moja dusza jak zwykle uradowana, gdy tylko cię zobaczyła. Na zewnątrz miałem kamienny wyraz twarzy, taki jak zawsze. Nie mogłem okazywać ci moich uczuć, byłem tego świadom. Ponownie moją rolą było granie drania, który był rządny władzy i chciał zgładzić rodzonego brata. A tak naprawdę po prostu popełniłem błąd w gniewie. Wiedziałem, że za niego słono zapłacę. To nie miało dla mnie takiego znaczenia, dopóki mogę być przy tobie. Jesteś dla mnie jak jakiś środek narkotyzujący, a ja jestem uzależnionym. Nie mogę istnieć bez ciebie, chociaż obrałem ścieżkę mroku, a ty światła. Ta zależność jest obustronna, ciekawe czy ty też to czujesz. Moje myśli mnie rozkojarzyły, jednak z zamyślenia wyrwały mnie coraz głośniejsze odgłosy walki. Okrzyki bojowe, jęki rannych, krzyki rozpaczy bliskich za zamordowanymi. To wszystko było moją winą. Spojrzałem na ciebie. Twoje oczy wciąż błyszczały, ale i ukazywały zaciętość. Moje przeczucie było słuszne, coś się dziś stanowczo zmieni. Bardziej się skupiłem na walce. Zdawałeś się być wściekły z jakiegoś powodu jak rozjuszony byk. Napierałeś na mnie, a ja byłem zmuszany się cofać. Nie zauważyłem przepaści, aż do momentu, gdy moja noga straciła grunt. Zaś skrawek ziemi pod moją drugą nogą się rozsypał. Nie tyle przez nacisk mojej nogi, a mego susanoo. Moje oczy rozszerzyły się w szoku, czując iż spadam w dół. Wyciągnąłem rękę przed siebie, jakby mając nadzieję, że ktoś ja złapie. Zobaczyłem ciebie. Byłeś przerażony, wyciągając rękę. Nasze palce ledwo się musnęły. Eteryczny Bóg męstwa chroniący mnie zniknął. Przymknąłem oczy, słysząc jak z twego gardła wydobywa się rozpaczliwy krzyk Indra!, będącym moim imieniem. Przepraszam, Ashuro. Chociaż wiedziałem, że to co rozpętałem wraz moją śmiercią się nie zakończy.

Nic nie zmieni mojej głębokiej miłości do ciebie.
Wszystko będzie dla mnie dobrze.
Oh, błądzimy w świetle i ciemności przez oczy. 

__________________________________________________ 

Mam nadzieję, że się podobało. Postaram się coś dodać w czerwcu, jednak nic nie jest za bardzo pewne, gdyż mogę wyjechać lub wyjazd zostanie przełożony na lipiec. <:





3 komentarze:

  1. To było urocze. ;_; Smutne i urocze. Takie kochane.
    Napisałaś, że byli braćmi, ale potem: "Niby kolejne z starć naszych klanów." i tak trochę znieogarniałam. ;_;"
    Ogólnie mi się podobało. Pisz dalej córcia, pisz. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mirai Nikki. To anime jest gorzej powalone niż moja wyobraźnia. chyba XDDD. Ale opening ma fajny.
    Kuc znów się spóźnił. To wszystko wina internetów. Burza i te sprawy. Coś się zepsuło. :C
    lelelelelelele.
    wiesz co?
    lubię smutne opowiadania.
    tak, nawet bardzo.
    Kiedyś nie lubiłam, teraz kocham.
    Moje umiejętności komentowania nie są cudowne, dlatego już go kończę @.@
    Czekam.
    Na.
    Więcej! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam je, podoba mi się. Jednak wiesz, że jest podobne do poprzedniego, tylko jako iż Indra był głównym bohaterem to umarł. Byłoby bardziej romantycznie gdyby Ashura wraz z nim zleciał w dół *-*

    OdpowiedzUsuń