sobota, 10 maja 2014

Krucza Miłość IV

   Każda chwila dla najmłodszego z żyjących członków klanu Uchiha ciągnęła się niemiłosiernie. Napięcie jakie go ogarnęło w chwili, gdy przywołany pies ich mistrza oznajmił, że są już blisko tylko to uczucie spotęgowało.
   Itachi spojrzał na śpiącego pod drzewem towarzysza. Podniósł się z ziemi, na której siedział i podszedł do niego, po chwili kładąc mu rękę na ramieniu i lekko nim potrząsając, mówiąc by wstawał. Hoshigaki uchylił powieki i spojrzał na bruneta, który zabrał rękę z jego ramienia.
- Itachi-san jak zarwiesz jeszcze jedną nockę i będziesz mnie budził to na zawał zejdę. - przywitał go jakże miło.
- Oszczędź sobie tych nieśmiesznych uwag. - dostał chłodną odpowiedź partnera, którego wzrok powędrował na drzewa, na których pojawiła się jakże znana im grupa.
- Chyba mamy gości - odezwał się ponownie jeden z byłych mistrzów miecza, ale jego kompan zignorował go.
Hoshigaki wstał i wziął do ręki swój miecz, po czym zwrócił swe spojrzenie na osoby, które były z wioski Liścia i ścigały ich dwójkę.  Przesunął wzrokiem po każdym z osobna, by po chwili zrozumieć, dlaczego jego towarzysz się w nich tak intensywnie wpatruje. W tej grupie znajdował się jego młodszy brat, który zabił jednego z legendarnych Sanninów i wrócił z jakiś powodów do rodzinnej wioski. To całkowicie musiało namieszać w planach starszego z braci. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę, w końcu on planował to wszystko już dawno. Gdy wymordował ich klan i zostawił go z jakiś swoich powodów przy życiu, to nawet Kisame był w stanie się domyślić, że pisana była im walka na śmierć i życie. W końcu młodszy pragnął zemsty za krzywdy klanu oraz swoje własne cierpienie. A starszy chciał poprzez śmierć odkupić swe grzechy przeszłości. Chociaż nie zbyt pojmował czemu jego partnerowi tak zależało na śmierci swej, skoro nie sądził, żeby to pomogło zadośćuczynić mordowi, jakiego się dokonał na swej rodzinie. Jednak to był jego pogląd na sprawę, mimo że nie dałby sobie głowy uciąć, że geniusz klanu Uchiha w jakimś stopniu tak nie sądzi. Hoshigaki uważniej przyjrzał się młodszemu z braci, a później swe spojrzenie uwiesił na starszym, który pomimo tego, że nie zmieniał swojej maski mordercy definitywnie miał popsute plany. Kisame pewniej chwycił swój miecz.
- Chyba musimy się trochę zabawić. - stwierdził, szczerząc swe ostre zęby w rekinim uśmiechu.
Grupa pościgowa zeskoczyła z drzew i przyjęła bojową pozycję. Itachi jedynie westchnął, także szykując do ataku. Za cel obrał sobie Sasuke. Resztę drużyny zostawił dla Kisame. Musiał mu przywrócić nienawiść względem siebie, która z niewiadomych mu powodów zniknęła. W końcu nie mógł pozwolić, by jego plan runął. Chociaż był szczęśliwy, że jego mały braciszek wrócił do wioski. Teraz mógł żywić nadzieję, że po jego śmierci będzie tam wiódł swoje życie. Na obecną chwilę jednak zaprzestał rozmyślań, gdy jego towarzysz zaszarżował na grupę z Liścia. Pojawił się przed swoim młodszym bratem, gdy jego towarzysz zajmował się pozostałą częścią drużyny siódmej. Sasuke dobył miecza, ale nie zaatakował starszego brata. Spojrzał mu prosto w oczy, po czym odezwał się pewnym głosem.
- Wiem, że nie mówiłeś prawdy. - patrzył na niego uważnie, że Itachi czuł się trochę, jakby jego spojrzenie przewiercało mu dusze na wylot. Wyciągając całą prawdę o tej krwawej nocy z niego. Przez chwilę jego maska mordercy klanu by się rozkruszyła, ale w porę temu zapobiegł. W końcu to było niemożliwe, by jedno spojrzenie wystarczyło, że wiedział. Nie mógł się zorientować. Udało mu się uspokoić i odzyskać wcześniej zachwianą pewność siebie.
- O czym ty do mnie mówisz? - spytał go głosem zimnym, pozbawionym uczuć.
- O tamtym dniu. Ty wcale nie musiałeś zabijać naszego klanu, prawda?
Itachi na te słowa wykrzywił usta w ledwo zauważalnym, kpiącym uśmiechu.
- Mój mały, głupi braciszku - zaczął tonem, jakby miał się roześmiać, ale nic takiego nie zrobił. - Naprawdę uważasz, że nie chciałem tego robić? W końcu nie czułem z nim żadnych więzi. Klan nie posiadał dla mnie większej wartości. Chociaż pod koniec mógł się sprawić, jako idealne mięso armatnie do przetestowania moich umiejętności. - mówił to tak, jakby naprawdę tak sądził, jednak każdym słowem ranił sam siebie.  Jego brat tego nie zauważył, w końcu był perfekcyjnym kłamcą i aktorem. Tak jak planował, jego słowa wywarły na młodszym pożądany skutek. Znowu go zmanipulował tak, jak chciał. Sasuke porwał się na niego z mieczem i widoczną nienawiścią w oczach, nie mając pojęcia jaką ulgę przyniósł ten widok jego przeciwnikowi. Po chwil słychać było regularny szczęk ocierającego się o siebie metalu, nazwy jutsu miotanych w przeciwnika.  Młodszy z braci pod wpływem słów starszego stracił samokontrolę, wpadając w gniew. W końcu walczył z osobą, która go bardzo dobrze zna oraz doskonale wie, gdzie uderzyć. Spełniła się jego obawa, że dopóki będzie podatny na jego sztuczki nigdy nie dowie się, co jest prawdą tamtej nocy i przyczyny, przez którą taka straszna rzeź miała miejsce. Mogło być to uznane za naiwne, ale on wciąż wierzył w dobroć swojego starszego brata.
   Zacięta walka trwała, dopóki w umyśle obu członków Akatsuki nie odezwał się męski, władczy głos, który nakazał im natychmiastowy powrót do kryjówki. Itachi odskoczył od swego przeciwnika, a chwilę po tym u jego boku stał Kisame. Drużyna z Konohy wyglądała w tej chwili na zdezorientowaną. Zaś oni bez słowa zniknęli w kłębie białego dymu. Drużyna Kakashiego widząc, że przeciwnik się wycofał zrobiła odwrót, wracając do wioski.




3 komentarze:

  1. Tak długo nie było rozdziału, że w ogóle zapomniałam, że Sas i reszta ich goniła xD 'Męski, władczy głos' - pewnie chodziło o Madarę, bo coraz bliżej jesteśmy rozdziału 6 >D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w sumie już dawno przeczytałam. Nwm czemu nie skomentowałam. Wybacz :CC
    Podobało mi się, może tak. XD W sumie... Nie wiem co pisać, więc powiem, że czekam na więcej XDD.
    Może rozwinę komentarz potem ^-^

    OdpowiedzUsuń