sobota, 25 października 2025

Rozdział 5

To na razie ostatni rozdział ze wszystkich zapasów, które miałam. Nie do końca zbetowany, ale moje życie mnie tak skosiło, że po prostu wrzucam z samej chęci podzielenia się. Mam nadzieję, że nie jest źle, a za wszelkie błędy wytknięte do poprawy będę wdzięczna. Kiedyś się nimi zajmę.

_________________________________________________________________

  Gin zaprowadziła go do jednej ze swoich ulubionych pobliskich kawiarenek. Rozejrzała się i przywitała z obsługą. Nie było o tej godzinie zbyt wiele osób. Jej ulubione miejsce w rogu stało wolne, więc od razu się tam skierowała. Usiadła, a krzesło naprzeciwko niej zajął Michizou.

Sięgnęła po leżące menu i krótko je przejrzała. Podeszła do nich kelnerka z uśmiechem.
- To co zawsze? - zwróciła się do Akutagawy.
- Jak ty mnie dobrze znasz - stwierdziła rozbawiona.
- A dla twojego towarzysza? - zwróciła uwagę na Tachiharę, który zamówił zieloną herbatę i gofra z owocami.
Kobieta upewniła się, że nie mają żadnych dodatkowych życzeń i później oddaliła się.
Gin spojrzała na chłopaka siedzącego przed nią.
- Przerwałeś mi sprawdzenie, gdzie mój brat się wybiera. Z tego powodu ukrywałam sie za drzewem i jestem tak ubrana - przyznała.
- Nie mogłaś go po prostu zapytać gdzie idzie? - spytał ją zdziwiony, że do takiej rzeczy potrzeba jej było przebrania.
Westchnęła ciężko, powstrzymując chęć przesunięcia sobie dłonią po twarzy. Chciała już zaprzeczyć, ale umilkła, gdy ujrzała kelnerkę z ich zamówieniami. Zatrzymała się przy ich stoliku i je im podała. Poczekała, aż ponownie odejdzie, aby wrócić do ich przerwanej konwersacji.

- Nie mogłam, bo on mi i tak nie powie. Myślisz, że gdybym miała pewność usłyszenia prawdy, to bym się w to wszystko bawiła? – zapytała, rzucając mu zirytowane spojrzenie i nabiła na talerzyk kawałek swojego ciasta, które zaczęła jeść.

Widząc zmieszanie na jego twarzy uśmiechnęła się pod nosem.

- No nie – przyznał cicho, lekko przy tym krzywiąc. – I co teraz zrobisz? Może mógłbym ci jakoś pomóc?

Zastanowiła się nad propozycją, biorąc kolejny kawałek ciasta do ust. Obawiała się, że w jego przypadku, to takowa pomoc mogła odnieść odwrotne skutki.

- Na razie niekoniecznie. Dzisiaj już i tak nic nie wskóram - stwierdziła, spoglądając na niego znacząco.
- Przepraszam, nie wiedziałem przecież o niczym - mruknął ze skruchą i wgryzł w gofra.
- Co nie zmienia faktu, że mogłeś spalić przykrywkę, gdy wołałeś moje imię - zauważyła z przekąsem, zjadając ostatni kawałek swojego zamówienia.
- To prawda, co zrobisz, jeśli tak się stało?
Usta dziewczyny rozjaśnił niepokojący uśmiech.
- Znajdę ci robotę, a jak ją spartaczysz - urwała, mierząc w niego widelczykiem do ciasta. - Zabije cię - dokończyła tonem, jakby mówiła o pogodzie.
Michizou przełknął nerwowo ślinę. Normalnie by się zaśmiał, ale nie w momencie, gdy to od tej konkretnej kobiety padały takie groźby. Jeździli ze sobą dość długo, aby takie słowa wywołały u niego dreszcze niepokoju. Wiedział doskonale, że nadużywanie jej cierpliwości mogło mieć nieprzyjemne skutki. Zdarzyło mu się już o tym niejednokrotnie przekonać.
- Na razie pozostało ci czekać na mój telefon - uznała, podnosząc się z miejsca. - Zapłacę za siebie - dodała i oddaliła od stolika.

Tachihara przyglądał się jak płaciła i zanim skierowała się do wyjścia pomachała mu krótko na pożegnanie, a zaraz potem opuściła kawiarnię. Zerkał za nią jeszcze chwilę, dopóki nie zniknęła mu z pola widzenia. Wrócił do kończenia swojego gofra, bo nie pozostało mu nic innego niż oczekiwanie.
  Atsushi rozłączył się szybko, aby nie pozwolić sobie na rozmyślenie. Nie miał pojęcia, co tak właściwie planował zrobić, gdy już stawi się na spotkanie. Zaczął się ogarniać prędko do wyjścia, żeby nie pozwolić sobie zbyt dużo myśleć. Obawiał się tego spotkania, ale nie chciał pozwolić sobie na spanikowanie, aby je odwołać. Wolał się jak najszybciej z tym zmierzyć, bo nie będzie mógł unikać go do końca świata, jakby obecnie sobie marzył.
Tak sobie przynajmniej wmawiał, by dodać sobie odwagi podczas, gdy każdy krok przybliżał go do ich konfrontacji. Zaczął się zastanawiać, co mu powinien powiedzieć. Mielił w głowie różne scenariusze przebiegu ich rozmowy i zastanawiał, o co mógłby zostać zapytany.

Nie powinien się tak stresować, bo przecież go całkiem dobrze znał. A na pewno tak kiedyś uważał. Z drugiej strony, może nigdy nic o nim nie wiedział. Spojrzał na budynek, gdy dotarł na miejsce, denerwował się już tak bardzo, że z trudem odsuwał od siebie chęć wmówienia samemu sobie, by musiał wrócić do domu. Natychmiast najlepiej, bo czegoś zapomniał, choć to była by totalna bzdura.
Przeszedł się tam i z powrotem, ale nie pomogło mu to się uspokoić. Przymknął na moment oczy i odetchnął, zanim zaczął powoli wspinać się na schody, w kierunku wejścia do budynku. Miał wrażenie, jakby to była najbardziej mozolna wspinaczka w jego życiu i trwała całe wieki. W rzeczywistości wcale tak nie było.

Dotarł do szatni, zastanawiając panicznie, co właściwie powinien zrobić, gdy już zejdzie. Ręce lekko mu drżały, więc musiał aż dwa razy próbować zawiązać jedną z łyżew. Miał ochotę stąd uciec, a jego żołądek miał wrażenie, że związał się ze stresu w supeł. Wbrew wszystkiemu jednak zszedł na taflę, zastając widok trenującego Akutagawy.

Zatrzymał się przy balustradzie, obserwując jak jeździł. Z przyjemnością śledził z jaką gracją się poruszał, gesty, które wykonywał do niewidzialnej publiczności. Jego ruchy miały w sobie tak naturalną elegancję, że Nakajima nie zauważył nawet, kiedy zaczął się pod nosem uśmiechać podczas tego spektaklu.

Ryuunosuke zrobił obrót i zatrzymał się, patrząc dokładnie w kierunku gdzie stał Atsushi z wyciągniętą przed siebie dłonią, którą natychmiast opuścił. Wyprostował się nieco speszony jego obecnością. Starał się jednak tego po sobie nie okazywać, więc podjechał do niego.

- Mogłeś zawołać, że już jesteś – stwierdził, zaplatając dłonie na piersi.

- Szkoda mi było ci przerywać – przyznał z lekką nutą złośliwości w tonie.

Westchnął na jego słowa, kręcąc jedynie z dezaprobatą głową.

- Co do ostatnich wydarzeń – Atsushi zaczął dość nieśmiało. – Przepraszam, nieco przesadziłem.

- To ja powinienem to powiedzieć. Poniosło mnie, nie tak to wszystko miało wyglądać. Wybacz – Akutagawa nieświadomie delikatnie się odsunął od niego. – Powinienem mieć na uwadze, jak możesz się mimo wszystko czuć – dodał po chwili cicho, wpatrując się w swoje łyżwy.

Widząc go takiego, gdy wyraźnie naprawdę miał wyrzuty sumienia, aż sam poczuł się źle. Gdzieś z tyłu głowy kołatało mu się ostrzeżenie, że nie zna jego prawdziwych zamiarów, ale postanowił na tą chwilę je zignorować.

- W porządku – uznał, podjeżdżając bliżej. – Wiem, to męczące, ale proszę daj mi szansę spróbować współpracować z tobą raz jeszcze – dodał i się ukłonił.

Ryuunosuke uniósł głowę zaskoczony tymi słowami i przymrużył lekko oczy, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Nie spodziewał się tego, po tym co usłyszał na ostatnim spotkaniu. Skłamałby, gdyby twierdził, że go to nie dotknęło. Jego słowa wtedy bolały, ale też sobie na nie zasłużył.

- Wyprostuj się, proszę. Jeśli ty tego chcesz, to ci pomogę. Nic się pod tym względem nie zmieniło - zapewnił go.

Atsushi podniósł się i uśmiechnął.

- Dziękuję. Co ty na to, aby dziś trochę luźniej potrenować, a następnie już ustalimy szczegóły z Fukuzawą? - zaproponował, choć nie wiedział czy to dobry pomysł.

- Możemy.

- Mam jednak kilka warunków, zanim zaczniemy – dodał po chwili.

Przekrzywił głowę w bok, rzucając mu lekko zaskoczone spojrzenie.

- Jakich? – spytał, choć obawiał się co może zaraz usłyszeć.

- Gdy będziemy ćwiczyć na układzie z jakiś dawnych występów, zrobimy to bez żadnej fizycznej bliskości. Może to być ciekawe wyzwanie, nie sądzisz?

- A co jak są w nim figury, gdzie byłoby to konieczne?

- Pominiemy je – stwierdził, wzruszając ramionami.

Skinął jedynie lekko głową, patrząc na niego uważnie przez moment. Odwrócił w końcu wzrok, zastanawiając się jak bardzo musiał być dla niego odrzucający, skoro to zaproponował.

- Masz jakieś propozycję, co będziemy ćwiczyć? – zapytał obojętnie, choć czuł obrzydzenie do samego siebie.

Obiecał mu pomóc, więc to zrobi. Nawet, jakby to miały być ich ostatnie wspólne wspomnienia.

- Pojedźmy do Hijo de la Luna – zaproponował entuzjastycznie.

- Czemu mnie nie dziwi, że akurat do tego – stwierdził pod nosem i wreszcie na niego spojrzał. – Chodź, księżycowe dziecko – rzucił jedynie i skierował na środek tafli.

Czekając, aż do niego dołączy wyciągnął telefon z kieszeni i podłączył się do głośników. Zazwyczaj robiłby to trener.

Atsushi w tym czasie zdążył ustawić się przed nim.

- Gotowy? – spytał, trzymając palec nad przyciskiem puszczającym piosenkę.

- Tak – potwierdził, a wtedy wcisnął odtwarzanie, wrzucając telefon do kieszeni.

  Gdy pierwsze nuty piosenki rozbrzmiały rozsunęli się na boki, spoglądając w swoim kierunku. Wyciągnęli nawet ku sobie dłonie. Atsushi ruszył, a Akutagawa podążył za nim, pozostając w bezpiecznej odległości za jego plecami. Wykonali wspólny zsynchronizowany piruet i jechali przez moment bokiem, aby następnie zrobić obrót wokół własnej osi i na moment przyklęknąć. Zamienili się miejscami i wyciągnęli do siebie ręce, ale Ryuunosuke, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, nie inicjował żadnego fizycznego kontaktu.Wykonywał jedynie gesty, jakby obejmował Atsushiego w talii, bądź wyjeżdżając przed niego udawał, że zdołał pogładzić go po policzku. Z boku mogło by to tak nawet przekonująco wyglądać, choć w rzeczywistości wcale go nie dotknął. W momentach, gdy powinien go w oryginalnej koncepcji złapać lub unieść, zdawał się całkowicie na partnera i dopasowywał do jego jazdy. Uważał jednak, że ta wersja pozbawiona była smaku. Nigdy wcześniej nie myślał o tym, jak istotnym elementem jest bliskość partnerów na lodzie. Zwykłe trzymanie się za ręce, podczas którego zamieniali się zwyczajnie miejscami było bardziej widowiskowe niż zrobienie tego bez kontaktu fizycznego. Obserwował twarz Atsushiego, gdy wirowali wokół siebie, niczym przyciągające się wzajemnie planety. Moment później znów zanim podążał, aby nagle wybić się przed partnera. Obrócił się dwa razy w powietrzu i wylądował przed nim na jednym kolanie z wyciągniętą dłonią przed siebie. Wstrzymał nieświadomie oddech, patrząc jak Atsushi zastygł w pozie, jakby po cichu wahał się czy chce go dotknąć.

Spoglądali sobie w oczy, gdy rozległy się oklaski. Nakajima złapał go za dłoń i pomógł się podnieść. Obrócili się w kierunku nieoczekiwanej widowni, którą była szkoła podstawowa i pokłonili. Rozłączyli swoje ręce i podjechali do jednego z wyjść. Puścił Nakajime przodem, odłączając w międzyczasie swój telefon od głośników.

  Atsushi podszedł do kobiety, która była opiekunem grupy dzieci.

- Mam nadzieję, że nie zabraliśmy Wam dużo czasu, przepraszamy – odezwał się ze skruchą.

- Nie, nie. Przyszliśmy akurat na końcówkę, a szkoda. Wyglądało pięknie – rudowłosa nauczycielka uśmiechnęła się przyjaźnie.

- To prawda, byliście niesamowici! – wykrzyknął jeden chłopiec z ekscytacją.

- Będziemy mogli może kiedyś zobaczyć jak jeździcie? – dodała stojąca obok niego koleżanka.

- Ja nie mam nic przeciwko – przyznał Nakajima, spoglądając na stojącego obok partnera.

- Sugerujesz, że ja mam? – oburzył się Ryuunosuke. – Nie przeszkadzałoby mi to. Prędzej powinieneś się zastanowić czy zgodzi się na to nasz trener – zauważył.

- Będziemy grzeczni! Proosimy! – rozległ się chór głosów dzieci.

- Na pewno nie miałby nic przeciwko – zapewnił Atsushi.

- W takim razie, jeśli będą mogli, to niech przyjdą – stwierdził Akutagawa. – Jeśli to wszystko, pójdę się przebrać – dodał i pożegnał krótko, kierując do szatni.

- Przepraszam za niego. Śpieszy mu się – wytłumaczył z lekko niezręcznym uśmiechem.

- Nic nie szkodzi. Mogę wziąć twój numer telefonu? Spróbuje porozmawiać z dyrekcją, żebyśmy mogli pooglądać wasze ćwiczenia – zapewniła, wyciągając swój telefon.

- Oczywiście – Nakajima wymienił się z nią numerami i się pożegnali.

Patrzył przez chwilę, jak dzieci wchodzą na lód, zanim poszedł w kierunku szatni. Akutagawa zamykał już swoją szafkę.

- Wyszło całkiem dobrze. Trudno uwierzyć, że miałeś przerwę od jeżdżenie – skomentował, rozsznurowując swoje łyżwy.

- Miałem wystarczająco dużo czasu, żeby się rozgrzać – skomentował, chowając dłonie w kieszeni płaszcza.

- No tak, faktycznie – przyznał, rozumiejąc przytyk do jego przerwy.

Przebrał się i wyszli razem z lodowiska. Atsushi odwrócił się do Akutagawy, gdy zeszli po schodach.

- To do zobaczenia na następnym treningu – uśmiechnął się. – Dam ci znać, gdy ustalę wszystko z Fukuzawą – dodał i pożegnał się krótko.

- Tak, do zobaczenia – powiedział Ryuunosuke, zanim Nakajima zaczął odchodzić w swoją stronę.

Patrzył na jego oddalającą się sylwetkę, jakby w niedowierzaniu. Poczucie straty i dystansu, jaki się między nimi utworzył uderzyło go z całą swoją mocą.

Czy uda mi się, w jakimś stopniu ciebie odzyskać? – zastanowił się, gdy Atsushi właśnie znikał mu z pola widzenia. Udał się dopiero wtedy do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz