piątek, 18 października 2013

Gdy niebo płacze.

         
                                                                  Opowiadanie dedykuję Ani.
Mam nadzieję, że się podoba i nie zawiodłam ^_^ 
_______________________________________________________________

            Siedziałem przy oknie, patrząc na pogodę za nim. Niebo było szare, a z niego padał deszcz. Jak zwykle w takie dni, powracało do mnie stwierdzenie, że niebo płacze. W dniu pogrzebów też często pada. Czy to przypadek? Nie sądzę. Chociaż w dniu ich śmierci nie płakało. Nie wylało swych łez, w postaci deszczowych kropli, gdy jedna z najbliższych mi osób zabiła cały mój klan, włączając to osoby, które nas wspólnie wychowywały. Nadal nie wiem dlaczego to zrobił. Jednak on nie zasługuje na to, żeby żyć. Nie pozwolę mu na to, po tym co zrobił. Zacisnąłem dłoń w pięść. Mimowolnie zwróciłem wzrok na zdjęcie, gdzie byłem razem ze swoją drużyną. Przesunąłem wzrokiem od mistrza, aż do blondyna na nim. To nie tak, że chcę odejść, ale muszę. Obiecałem się zemścić.  Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a szczególnie ty narwany blondasie, mimo że nie potrafię znieść myśli, że stajesz się coraz lepszy, a ja sądzę, iż wcale nie idę do przodu. To nie oznacza, że moje uczucia, które odkryłem względem ciebie się zmienią. Chociaż może się ich pozbędę. Bo to niemożliwe, żebym kochał osobę, która ma tą samą płeć. Nie jestem nawet pewny, czy dobrze zinterpretowałem to uczucie. Skoro moje serce od tej tragedii mojego klanu zmieniło się w lód, który jeszcze obwiązany był szczelnie łańcuchami.   
            Jednak pewien nadpobudliwy ninja to zaczął zmieniać. Przebudził uczucia, które nie są mi znane, nie rozumiem ich. Nie jestem nawet pewien, czy je dobrze interpretuje. Przymknąłem na chwilę oczy, a moja dłoń powędrowała do znaku przeklętej pieczęci. Cały czas trzymałem się przekonania, że to jest dobra decyzja. Zarówno dla mnie jak i dla moich przyjaciół. Rozumiałem, że może ich moje odejście zaboleć, jednak w końcu przestanie. Znajdą kogoś na moje miejsce i zostanę zapomniany. Bo tak właśnie ludzie tuszują stratę kogoś bliskiego, znajdując na jego miejsce kogoś innego. Z czasem zapominają o osobie, która była na miejscu nowego nabytku. Bo tak jest łatwiej. Załatać dziurę w duszy i nie pamiętać. Ja też tak powinienem zrobić, ale nie chcę. Bo są dla mnie ważni i chcę ich pamiętać. Każdą chwilę, którą z nimi spędziłem. Nie ważne czy była smutna, wesoła czy bolesna. Nawet jeżeli niektóre z nich będą dla mnie jak psychiczny akt masochizmu. To trudno.
             Otworzyłem oczy i zabrałem rękę z pieczęci. Zsunąłem się z parapetu, spoglądając na zegarek. Po czym udałem się do swojego pokoju. Wyjąłem plecak i zacząłem powoli się pakować. W myślach nadal powtarzałem, że tak będzie lepiej. Sam siebie musiałem do swoich racji przekonywać. Godne pożałowania. Chociaż może nic w tym złego, mnie to się nie podobało, ale nie mogłem nic na to poradzić. Bo co mam z tym zrobić, skoro jedna część mnie chce tutaj zostać, mimo że nie mogę tego zrobić, bo muszę dokonać zemsty. Obiecałem to sobie. Musisz za to co zrobiłeś zapłacić. Nie masz prawa istnieć, Itachi.
             Uzumaki siedział na łóżku, patrząc na widok za oknem. Miał pewne przeczucia, co do swojego przyjaciela, który był dla niego kimś więcej. Jednak on był zaślepiony chęcią zemsty. Martwiło go to. Bo jak już tego dokona, co będzie zamierzał dalej zrobić? I czy będzie tym samym człowiekiem? Pod wpływem tego celu może się zmienić. Nie jedną osobę świat taką widział. Sakura mnie prosiła, bym go powstrzymał. Nie wiem skąd się dowiedziała, że chce on opuścić wioskę. Nie wiem czy będę w stanie, jednak jestem pewny jednej rzeczy - chcę by znał moje uczucia, zanim odejdzie. Chociaż nawet jeżeli nie będę w stanie go powstrzymać to będę próbował nadal, nawet gdy uda mu się odejść. Nie poddam się. Będę o niego walczył. Bo jest dla mnie zbyt ważny. Nawet jeżeli odrzuci moje uczucia, nie chcę całkiem go stracić. Bo wierzę, że wciąż mimo świadomości moich prawdziwych uczuć, wobec niego nadal będzie moim najlepszym przyjacielem.  Nie oczekuję od niego, że je zaakceptuje, chcę tylko by wiedział, co do niego czuję. To wszystko. Skoro jest moim przyjacielem, to powinien to wiedzieć. Bo przyjaźń polega na zaufaniu wzajemnym. A ja ufam mu w tym, że zrozumie mnie. Może reakcja na początku nie będzie pozytywna, ale jak się da mu czas, to pewnie zrozumie, prawda Sasuke? Mimo wszystko boje się, co będzie, gdy nie będę mógł cię powstrzymać. Bo nie znam przyszłości. I czuję, że będzie ona straszna, jeżeli cię nie powstrzymam.
             Uchiha spojrzał po raz ostatni na zdjęcie swojej drużyny, po czym podniósł plecak z ziemi. Spojrzał na blondyna i poczuł smutek, a może to było coś innego. Tak czy siak był pewny, że to uczucie było spowodowane przez jego własną decyzję, żeby opuścić rodzinne strony, by wypełnić przysięgę w przyszłości. Znowu zaczęły szargać nim wątpliwości. Zacisnął dłoń w pięść, ruszając powoli w kierunku wyjścia z mieszkania. Gdy opuścił dom, obrócił się i na niego spojrzał. Kilka wspomnień sprzed lat, gdy on, Fugaku, Mikoto oraz Itachi byli szczęśliwą rodziną, przemknęło mu przed oczami. Zamknął oczy, zaciskając powieki, przez chwilę chcąc wierzyć, że to co widział przed sobą to tylko zły sen i nadal ma dom, rodzinę, klan i nie musi zadawać sobie pytania dlaczego. Bo nadal nie był w stanie wierzyć, w to co w dniu masakry usłyszał od brata. Czy on naprawdę był taką osobą, jak w tamtym dniu? Czy to znaczy, że nie znał własnego brata? Otworzył oczy. Odwrócił się, w stronę wyjścia z getta jego klanu. Nie chciał już patrzeć na swój dom, bo przywoływał niepożądane w tej chwili wspomnienia. Nieśpiesznie udał się do wyjścia z dzielnicy.
              Jinchuuriki lisa o dziewięciu ogonach opuścił swoje mieszkanie. Ruszył szybko do jednej z bram wyjściowych wioski ukrytej w liściach. W biegu zastanawiał się, jak wyznać mu prawdę, żeby ostatecznie nie stchórzyć. Chociaż nie chciał wyjść, jak to go brunet określał na młotka, który myśli, że takim wyznaniem sprawi iż nagle zaniecha swego celu. Nie zdziwiło by go to, jakby tak to odebrał. Po niedługim upływie czasu był na miejscu. Ukrył się w mroku, by go nie zauważył, gdyby szedł. Odetchnął głębiej w myślach, zapewniając się optymistycznie, że wszystko będzie w porządku. Naprawdę chciał w to wierzyć.
             Sasuke natomiast pogrążony w rozmyśleniach, po kilku minutach po dotarciu blondyna pojawił się na horyzoncie. Uzumaki wyłonił się z ciemności i wyszedł mu naprzeciw. Najmłodszy Uchiha zatrzymał się i spojrzał na swojego przyjaciela z drużyny. Był zaskoczony, co młotek tu robi, ale nic po sobie nie pokazał. Nie sądził, że mógłby się dowiedzieć o tym co planował, mimo że ktoś inny może go rozgryzł, bo blondyn był według niego na to za mało inteligentny, tak więc postanowił udawać, że nie ma żadnych planów i po prostu poszedł się przejść, a w plecaku ma coś cieplejszego, gdyby się zimniej zrobiło. On był ostatnią osobą, która powinna znać zamiary jego.Po chwili milczenia zapytał;
- Naruto, co ty tutaj robisz?
- To samo mógłbym zapytać ciebie, ale znam twoje zamiary. Nie wiem czy będę w stanie cię zatrzymać, ale chciałbym ci coś powiedzieć naprzód. - dostał taką odpowiedź, która go zaskoczyła, jednak nie okazał po sobie żadnych emocji. Przyjrzał się swojemu towarzyszowi z drużyny. Uważnie przypatrywał się jego twarzy, która była oświetlana przez blask księżyca. Nie widział żadnego głupkowatego uśmiechu, a jedynie determinacje w tęczówkach o najczystszym kolorze nieba. Wyraz jego twarzy był poważny, co nie było w jego zwyczaju, więc Sasuke zaczął się zastanawiać, co takiego chce mu przekazać jego przyjaciel, bo sądząc po jego postawie to było coś bardzo ważnego, więc czekał, aż w końcu zacznie mówić.
Jasnowłosy przez dłuższą chwilę milczał, lekko zaciskając rękę w pięść, co wcale nie oznaczało, że chce uderzyć chłopaka, który stał przed nim,cierpliwie czekając, aż w końcu coś powie. Jak na złość, gdy miał wyznać mu to wszystko prosto w oczy, słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Wyznawanie uczuć ścianie, na której ćwiczył było o wiele łatwiejsze. A on nie potrafił sobie wyobrazić, że brunet jest tą ścianą, bo sama świadomość, że tu jest z nim skutecznie rozpraszała wszelkie próby wyobrażenia sobie go w ten sposób. Odetchnął głębiej, że znudzony towarzysz, który od dłuższej chwili zaczął interesować się kamieniem pod swoimi nogami, zwrócił na powrót uwagę na siebie onyksowych tęczówek.
- Może to co powiem ci zaraz wydawać się szalone lub inne tego typu stwierdzenie, ale ja powiem to całkiem poważnie. - zaczął pewnym tonem, mimo że nie był całkiem pewien, czy przejdą mu te słowa przez gardło, choć miał nadzieję, że uda mu się przełamać tą blokadę, skoro już zaczął. Brunet na jego słowa skinął w milczeniu głową, czekając na dalsze słowa, bo zaciekawił go. Młody Jinchuuriki zebrał w sobie całą odwagę.
- Sasuke, bo wiesz ja cię bardzo lubię, ale w jakiś trochę inny sposób. - powiedział cicho, nie patrząc na niego tylko na swoje nogi z nieco zakłopotaną miną. Miał jedynie nadzieję, że nie okazujący nigdy uczuć wyższych chłopak, będzie się w stanie domyślić się,  o co mu chodziło.
          Młody Uchiha był zaskoczony wyznaniem kolegi z drużyny. Przez chwilę blondyn by mógł to zauważyć, gdyby spojrzał na niego, ale dla niego ciekawsza była obserwacja własnych butów, jak woli. Zaczął się zastanawiać, co powinien powiedzieć. Jednak jego własne uczucia się odezwały i uznał, że raz może pozwolić sobie na egoizm. Złapał blondyna za rękę i pociągnął za sobą. Uzumaki spojrzał zdezorientowany na Uchihę, ale udał się za nim. Po jakimś czasie znaleźli się w pokoju Sasuke, który pchnął na łóżko, wciąż nie zbyt zorientowanego w sytuacji Naruto. Brunet zawisł nad nim, po czym złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
- Ja ciebie też, bardzo lubię, Naruto. - odparł z lekkim uśmiechem na ustach, patrząc na uroczo zarumienione policzki swego niegdyś przyjaciela, a teraz kogoś ważniejszego.
______________________________________________
Dobra udało mi się to skończyć. Mam nadzieję, że nie zawiodłam, jak znajdą się jakieś błędy to poprawiam, ale na pewno nie dzisiaj. Mam nadzieję, że nie spieprzyłam tego shota i ich charakterów, bo w sumie to za parką strasznie nie przepadam, ale ją trawię, jednak nie wiem, czy pierwsze podejście dobrze mi poszło.






              


                     

niedziela, 6 października 2013

Uśmiech, który rozświetla drogę.

Dodaje to, bo SasuNaru jeszcze nie skończyłam, bo moja wena się zbuntowała i łypie na mnie groźnie okiem. xD Na blogach mam lekkie zaległości, więc w wolnej chwili je nadrobię. 
__________________________________________________
      Spacerowałem po mieście, a ciemne chmury krążyły nad moją głową, grożąc deszczem. Ponownie moje nogi zaniosły mnie do dla wielu smutnego miejsca, które nazwano cmentarzem. Błąkałem się między nagrobkami jak zbłąkany pies, odwlekając podejścia do tego właściwego. Z nieba spadł deszcz, czułem się tak samo jak w dniu jego pogrzebu, mimo że minął już od tego wydarzenia miesiąc. Ja wciąż czuje się zagubiony i osamotniony oraz opuszczony. Bez ciebie wszystko wydaje się być mi obce.Kraj, w którym się urodziłem, ludzie, którym znam.
     W końcu przestałem opóźniać przybycie na twój grób. Moje oczy ponownie odczytały napis, który głosił;
Tsunayoshi Sawada
rok urodzenia i data śmierci.
I kolejny napis głoszący;
Wspaniałemu szefowi, kochanemu synowi i ukochanemu przyjacielowi. 
Ku pamięci. 
~ I wspaniałemu chłopakowi ~ dodałem w myślach. Po raz kolejny litery zlały się, przez napływające do oczu łzy. Tak strasznie go kochałem i wciąż kocham. On nie powinien tam zginąć.Gdybym tylko w porę zareagował. To moja wina. Tyle razy mówiłem, że nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, lecz moje słowa zamieniły się w puste obietnice bez pokrycia. A teraz jestem zagubiony jak dziecko, które chodzi po omacku. Bo to ty byłeś moją drogą. Ty swoim uśmiechem, tą drogę rozświetlałeś i wprowadzałeś w świat, gdzie bez ciebie nie istniałem. Dzięki tobie przestałem błądzić, ale cię straciłem. Znów zgasły światła i nic nie widzę, poza otaczającą mnie ciemnością. Nie słyszę twojego śmiechu, nie widzę uśmiechu, nie czuję dotyku. Łzy, które płynęły od dłuższej chwili, zaczęły spływać po moich policzkach coraz rzewniej, mieszając się z deszczem. Obraz zaczął się bardziej rozmazywać twego grobu, aż zalała go czerń.
     Stworzyciel Vongoli otworzył gwałtownie oczy i z pewną paniką rozejrzał. Odetchnął z ulgą, widząc wtulonego w niego i śpiącego z delikatnym uśmiechem na ustach dziesiątego Vongole. Giotto uśmiechnął się, przymykając oczy. Na szczęście to był tylko sen.  - pomyślał i ponownie oddał się w objęcia snu.     

wtorek, 1 października 2013

Pakiet informacji.

    W związku z tym, że w tym roku muszę przyłożyć się bardziej do nauki i często jestem zmęczona i nie mam czasu przepisywać zbyt długich notek z opowiadaniami mam pytanie do Was.  Chcecie, żeby notki były długie i rzadziej pojawiające się, czy krótsze, gdy uda mi się coś napisać, a mogą pojawiać się częściej.
     Jeżeli o zamówienia chodzi, to mogę przez szkołę nieco długo je pisać, bo szkoła zabiera mi siły i wenę, za co przepraszam Anię, bo nie udaje mi się skończyć na razie jej zamówienia.